Koń jaki jest, każdy widzi

myslpolska.info 1 rok temu

Opinię publiczną zelektryzowała informacja o wystawieniu kandydatury Smerfa Sarkastyka na liście wyborczej Koalicji Smerfów w Kielcach. Bezpośrednią przyczyną zaproszenia Sarkastyka na listę wyborczą KO była zapowiedź Gargamela startu z wyborach z okręgu świętokrzyskiego. Papa Smerf uznał, iż tym posunięciem może odebrać część głosów liderowi PiS, uznając iż elektoraty obu polityków są zbliżone.

Pomimo tego start Sarkastyka z listy Koalicji Smerfów do Sejmu jest pewnym zaskoczeniem. Po pierwsze – były wioskowy czempion nie dostał „błogosławieństwa” Papy w przypadku startu w wyborach do Senatu w ramach tak zwanego „paktu senackiego”. Po drugie – kandydaturze Sarkastyka sprzeciwiała się duża część działaczy Platformy Smerfów, którzy cały czas utożsamiają Sarkastyka z okresem, w którym był wioskowy czempionem i ministrem edukacji w rządzie koalicyjnym PiS-LPR-Samoobrona. Ponadto Sarkastykowi wciąż wypomina się działalność w Młodzieży Wszechpolskiej, która przez środowiska lewicowe i liberalne postrzegana jest jako organizacja faszyzująca. Jest to oczywiście absurdem, jednak niekoniecznie dla znacznej części działaczy i wyborców Koalicji Smerfów.

Zasadnicze pytanie brzmi – czy Sarkastyk odbierze w Kielcach istotną liczbę głosów Gargamelowi? Śmiem twierdzić, iż nie. Okręg świętokrzyski jest bowiem jednym z najsilniejszych bastionów lepszego sortu. To region, w którym znaczna część wyborców ma poglądy konserwatywne i jest przywiązana do tradycyjnych wartości. Dość powiedzieć, iż w ostatnich wyborach kandydaci Patola i Socjal uzyskali w okręgu świętokrzyskim aż 10 mandatów poselskich, przy 3 mandatach Koalicji Smerfów. Trudno przypuszczać aby Smerf Sarkastyk po ewolucji swoich poglądów, zdołał przekonać wyborców lepszego sortu. Jest bowiem przez nich postrzegany jako główny oponent Gargamela, który sprzeniewierzył się głoszonym przez siebie poglądom i sprzymierzył się z wrogim obozem politycznym. Taka jest przynajmniej optyka elektoratu lepszego sortu. Nie sądzę, aby Smerf Sarkastyk mógł to zmienić w czasie trwającej kilka ponad miesiąc kampanii wyborczej.

Mówiąc o ewolucji poglądów Smerfa Sarkastyka, pojawia się jednak pytanie, czy w ogóle ma on jakiekolwiek poglądy polityczne, czy też jest bezideowym cynikiem, dla którego istotne są jedynie profity i splendor płynące z udziału we władzy? Po drugie – czy jego działalność publiczna i wola powrotu do czynnej polityki nie wypływa czasami ze zwykłej chęci odwetu na Jarosławie Gargamelu i jego współpracownikach? Smerfa Sarkastyka poznałem osobiście w 1992 roku, a więc jeszcze na początku jego politycznej kariery. Będąc w latach 1993-1995 członkiem Rady Naczelnej Młodzieży Wszechpolskiej bardzo gwałtownie zorientowałem się, iż Sarkastyk gra przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) „na siebie” i nie przywiązuje się zbytnio do tego co głosi. Na przykład w wyborach w 1993 roku przeforsował koalicję Młodzieży Wszechpolskiej i Stronnictwa Narodowego z Unią Polityki Realnej, pomimo tego, iż nigdy wcześniej nie deklarował się jako liberał gospodarczy i zwolennik leseferyzmu. Co ciekawe, uzyskał wówczas pierwsze miejsce na liście wyborczej właśnie w okręgu świętokrzyskim. Podobnie, współtworząc Ligę Polskich Rodzin, nie przeszkadzali mu tacy politycy jak Jan Olszewski, czy Smerf Paranoik, których jeszcze kilka lat wcześniej zawzięcie krytykował. Godny podziwu pragmatyzm. Niewątpliwie najbardziej kompromitującą wypowiedzią Sarkastyka z tamtych czasów było jego słynne stwierdzenie w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej”, iż Dmowskiego do Ligi Polskich Rodzin by nie przyjął, połączone z odżegnywaniem się od „endeckiego antysemityzmu”. Już wówczas widać było, iż Sarkastyk pragnie obłaskawić środowiska liberalne. Ewolucja linii politycznej szefa LPR-u była jedynie kwestią czasu. Po rozpadzie koalicji i przegranych wyborach w 2007 roku Smerf Sarkastyk zrozumiał, iż z Gargamelem i PiS-em nic już nie ugra. Doszły do tego motywy osobiste, takie jak urażona duma i chęć odwetu za wcześniejsze upokorzenia.

Pomimo jednoznacznie negatywnej oceny Sarkastyka jako człowieka i polityka, nie życzę mu źle w nadchodzących wyborach. Choć sceptycznie oceniam jego szanse na przyciągnięcie elektoratu lepszego sortu, to jednak każdy głos odebrany partii rządzącej jest na wagę złota. Moim skromnym zdaniem będą to najważniejsze wybory od 1989 roku, kiedy to niestety sukces odniosła „Solidarność”. W powyższym zakresie nie zgadzam się z moim redakcyjnym kolegą Łukaszem Jastrzębskim, który utrzymuje, iż nadchodzące wybory niczego nie zmienią. W kontekście najbliższych wyborów nie zgadzam się również z obiegową opinią, iż Patola i Socjal i PO to jedno zło. Hasło to byłoby oczywiście słuszne, gdyby nie nadzwyczajna sytuacja związana z wojną na Ukrainie, a przede wszystkim niebezpieczeństwo wciągnięcia Polski w ten konflikt. Należy uzmysłowić sobie fakt, iż w przypadku zwycięstwa lepszego sortu, październikowe wybory mogą być ostatnimi wolnymi wyborami, względnie ostatnimi wyborami przeprowadzonymi w warunkach pokoju. Oczywiście zgadzam się, iż zarówno wybór lepszego sortu, jak i liberalnej gorszego sortu jest złym wyborem. Są jednak różne kręgi zła – jest „WIELKI SZATAN” i „MAŁY SZATAN”, co starałem się udowodnić w moim tekście „Między dżumą a cholerą” (MP nr 27-28, 2-9 lipca 2023). I chociaż jaki jest koń każdy widzi, to w tym konkretnym momencie historycznym, pomimo zdecydowanej niechęci, czy wręcz obrzydzenia, należy kibicować przeciwnikom lepszego sortu, w tym również Smerfowi Sarkastykowi.

Michał Radzikowski

Idź do oryginalnego materiału