Koń dostał w pysk, bo upadł. A podobno fiakrzy kochają je "bardziej niż swoje baby"?

1 tydzień temu
"Fiakrzy kochają konie bardziej niż swoje baby" – stwierdziła w połowie marca posłanka PO Jagna Marczułajtis-Walczak, która stanęła w obronie konnego biznesu w polskich Tatrach. Półtora miesiąca później cała Polska zobaczyła, jak koń spod Morskiego Oka, który upadł na ziemię w trakcie przewozu turystów, został uderzony w pysk przez woźnicę. – Można koniem pracować, ale nie za wszelką cenę – mówi naTemat.pl Iwona Kopańska, trenerka koni i hipoterapeutka.


Po piątkowym incydencie sprawą koni wożących turystów pod Morskie Oko zajęły się aż dwa ministerstwa: rolnictwa oraz klimatu i środowiska. Pierwszy z resortów wyśle weterynarzy z kontrolą do fiakrów. Przedstawiciele drugiego resortu mieli pojawić się w poniedziałek na drodze do Morskiego Oka, by zobaczyć, jak traktowane są te zwierzęta na szlaku.

– jeżeli okaże się, iż konie były przemęczone, muszą zostać wprowadzone zmiany – zapowiedział w poniedziałek w Programie Pierwszym Polskiego Radia Czesław Siekierski, minister rolnictwa.

Koń spod Morskiego Oka dostał w pysk, bo upadł na ziemię. Dwa ministerstwa reagują


"Przedstawiciele Ministerstwa Klimatu i Środowiska będą pracować z tatrzańskim Parkiem Narodowym, bo (...) to nie jest odosobniony przypadek. W najbliższym czasie przekażemy opinii publicznej raport z wnioskami w tej sprawie" – czytamy w komunikacie MKiŚ.

Jak już wielokrotnie informowaliśmy w naTemat.pl, to pokłosie kolejnej afery, jaka miała miejsce na trasie do Morskiego Oka. 3 maja jeden z koni ciągnących wóz z turystami potknął się i przewrócił. Do sieci trafił krótki filmik nagrany przez turystę, który udostępniła w mediach społecznościowych fundacja Viva.

Na nagraniu widać, iż po upadku koń nie był w stanie się podnieść. Klienci opuścili wóz i biernie przyglądali się całemu zdarzeniu. Wówczas doszło też do kontrowersyjnej sceny. Woźnica podszedł do zwierzęcia i uderzył go w pysk. Po tym koń poderwał się gwałtownie z ziemi.

Trenerka koni: Nie przyszłoby mi do głowy, żeby leżącego konia uderzyć w pysk


Redakcja naTemat.pl o ocenę zdarzenia pod Morskim Okiem poprosiła ekspertkę. Iwona Kopańska jest trenerką koni i hipoterapeutką. Zadaliśmy jej jedno pytanie: "Czy uderzenie konia w pysk w momencie, gdy – niezależnie od przyczyny – upada on na ziemię, jest normalną i często stosowaną praktyką?".

– Nie, czegoś takiego się nie praktykuje. Tak samo, jak nie uderzamy w twarz człowieka, który potknął się i upadł na chodnik – odpowiada Iwona Kopańska w rozmowie z naTemat.pl.

– Oczywiście nie znamy przyczyny tego zdarzenia, nie wiemy, czy koń przewrócił się z przemęczenia, czy po prostu się potknął, bo do takich sytuacji również dochodzi. W tym konkretnym przypadku koń był w zaprzęgu, więc na pewno trudno mu było podnieść się od razu – zauważa.

Co więc w tej sytuacji powinien zrobić woźnica?


– Wyprząc konia i spokojnie poczekać aż sam wstanie. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby leżącego na ziemi konia uderzyć w pysk. No, chyba iż upadł on z przemęczenia i w ten sposób postanowiono go gwałtownie ocucić. Tego jednak nie wiemy. Z drugiej strony widać na nagraniu, jak ten mężczyzna uderza konia w głowę, pysk i kopie go po szyi. Można uznać, iż stara się pobudzić zwierzę, by gwałtownie stanęło na nogi. Tak się jednak nie robi – mówi ekspertka.

Przypomnijmy w tym miejscu także niedawne wypowiedzi posłanek PO, które padły w czasie marcowego posiedzenia sejmowego zespołu zajmującego się transportem konnym na drodze do Morskiego Oka.

Jagna Marczułajtis-Walczak stwierdziła na przykład, iż "fiakrzy kochają konie bardziej niż swoje baby". Joanna Kluzik-Rostkowaka nazwała działania organizacji pozarządowych "histerią" i "bzdurą", a Alicja Chybicka przekonywała, iż "koń jest zwierzęciem, które lubi pracować". Polityczki twierdziły ponadto, iż taka forma rozrywki jest "bardzo atrakcyjna wśród turystów i stanowi dodatkowy walor" i iż to strony społeczne zadręczają fiakrów.

QUIZ: Państwa – miasta. Sprawdź, jak dobry jesteś z geografii


– Nie wiem, jak fiakrzy traktują swoje baby, ale ja wiem jedno: nie chciałabym być tą babą. Mam też swoje zdanie na temat pracy koni w polskich górach. Jest to niestety wina turystów, ponieważ gdyby nie chcieli korzystać z tego typu usług, ten biznes by nie istniał – komentuje trenerka koni.

I dodaje: – Z kolei topowym argumentem za istnieniem tego rodzaju biznesu jest twierdzenie, iż w innej sytuacji te konie trafiłyby na mięso, więc lepiej, żeby pracowały. Widziałam na własne oczy, w jakich warunkach pracują te zwierzęta w polskich Tatrach. Transporty z turystami są często przeładowane, a konie często są przemęczone. To widać od razu. Zgoda, można koniem pracować, ale nie za wszelką cenę.

Ostry komentarz Żukowskiej z Lewicy


W poniedziałek próbowaliśmy skontaktować się z Jagną Marczułajtis-Walczak. Chcieliśmy poprosić posłankę PO o komentarz do tego, co wydarzyło się w ubiegły piątek pod Morskim Okiem i zapytać, czy przez cały czas uważa, iż "fiakrzy kochają konie bardziej niż swoje baby". Niestety, mimo licznych prób posłanka nie odebrała od nas telefonu i nie odpowiedziała na wiadomości.

Sprawa wywołała też lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. "Bez żadnego powodu skazujemy zwierzęta na cierpienie. Nasza rozrywka nie może być powodem do zamęczania koni do upadłego! Z tym trzeba po prostu skończyć!" – napisała w serwisie X Małgorzata Tracz, posłanka Koalicji Smerfów.



Dopytywana przez Rzeczniczkę Praw Dziecka Monikę Hornę-Cieślak o konkretne działania w tej sprawie, polityczka zapowiedziała rozmowy z kierownictwem Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Na jej wpis zareagowała między innymi Anna Maria Żukowska, szefowa klubu Lewicy.

"To skończ. Co cię powstrzymuje? W Twoim klubie są Alicja Chybicka i Jagna Marczułajtis-Walczak, które popierają fiakrów i wyzysk koni. Może na początek, w ramach zachowania elementarnej wiarygodności, zawnioskujesz o wywalenie ich z klubu? Czy będziesz tylko dalej utyskiwać na Twitterze?" – zapytała polityczka Lewicy.

Idź do oryginalnego materiału