Zgierz pogrążył się w kryzysie transportowym. Po marcowych cięciach w komunikacji miejskiej, posłanka Paulina Matysiak interweniowała w sprawie drastycznego ograniczenia transportu publicznego. Władze miasta właśnie odpowiedziały na jej pismo, ujawniając, iż decyzje o zawieszeniu wielu linii autobusowych podjęto bez konsultacji społecznych.
Osiem milionów oszczędności kosztem mieszkańców
Z odpowiedzi udzielonej przez zastępcę prezydenta Zgierza wynika, iż głównym powodem zmian wprowadzonych 3 marca były cięcia budżetowe. Wydatki na komunikację miejską w 2024 roku wyniosły ponad 38,2 mln zł netto, natomiast na rok 2025 Rada Miasta Zgierza uchwaliła budżet w wysokości 30,2 mln zł netto. Oszczędności sięgające 8 milionów złotych spowodowały zawieszenie linii nr 7, 7A, 10S i 11 oraz zmiany tras i częstotliwości kursowania linii 4, 5, 8 i 9.
„Czynnik ekonomiczny był głównym motorem względem powyższego” – napisano w odpowiedzi na interwencję posłanki. Co istotne, władze miasta przyznają wprost, iż nie przeprowadzono żadnych konsultacji społecznych dotyczących wprowadzonych zmian.
Badania są, ale tylko „na przyszłość”
Interesujący jest fakt, iż miasto posiada wyniki badań marketingowych wielkości popytu na usługi zgierskiej komunikacji miejskiej, przeprowadzonych jesienią ubiegłego roku. Te same badania, na które powoływała się posłanka Matysiak, wskazując na faktyczne przyczyny spadku liczby pasażerów i sugerując inne metody optymalizacji sieci połączeń.
Władze Zgierza przyznają, iż badania te „stanowią niezbędny materiał do prac w toku tworzenia nowej siatki połączeń, która ma zostać wdrożona w 2026 r.” Jednocześnie traktują je jedynie jako materiał pomocniczy w toku analiz bieżących. Innymi słowy, miasto zdaje się ignorować najważniejsze wnioski z tych badań przy podejmowaniu obecnych decyzji.
Miasto nie szukało innych rozwiązań
W odpowiedzi na pytanie, czy miasto ubiegało się o zewnętrzne środki finansowe na utrzymanie komunikacji publicznej, władze Zgierza odpowiedziały przecząco. Co więcej, w piśmie zaznaczono, iż tzw. Fundusz Rozwoju Przewozów Autobusowych, który oferuje dopłaty do wozokilometrów, „nie dotyczy komunikacji miejskiej”.
Przedstawiciele miasta nie wyjaśnili jednak, czy rozważano inne źródła finansowania lub czy podjęto jakiekolwiek działania w celu poprawy punktualności kursów oraz ograniczenia liczby niewykonanych przejazdów — co według badań marketingowych było jedną z głównych przyczyn spadku liczby pasażerów.
Mglisty plan na przyszłość
Na pytanie o ewentualne plany przywrócenia części kursów w przyszłości, miasto odpowiedziało enigmatycznie: „Na bieżąco analizujemy zgłaszane postulaty. Wszelkie kroki zależne będą od kondycji finansowej”. Brak konkretów i jasno określonego harmonogramu poprawy sytuacji nie napawa optymizmem mieszkańców pozbawionych dostępu do transportu publicznego.
Bardziej konkretną deklarację złożono w kwestii rekompensaty dla mieszkańców. Miasto zapowiada, iż szuka „rozwiązań ekonomicznych — alternatywnych do transportu zbiorowego, takich które będą miały na celu wypełnienie powstałych luk, na wzór transportu okazjonalnego”. Niestety, nie przedstawiono żadnych szczegółów tych rozwiązań, a jedynie informację o prowadzonych rozmowach.
Mieszkańcy Zgierza, szczególnie ci z dzielnic pozbawionych teraz transportu publicznego, pozostają w zawieszeniu. Miasto obiecuje analizę postulatów i poszukiwanie alternatywnych rozwiązań, ale konkretów brak. Tymczasem wielu z nich zmuszonych jest do korzystania z własnych samochodów lub — jeżeli takiej możliwości nie mają — do znacznego ograniczenia swojej mobilności.