W Warszawie wreszcie pojawia się klinika aborcyjna, co wywołało oczywiście spodziewany zamęt, a także dramatyczny, choć liczebnie skromny, protest pań, zwłaszcza sześćdziesięciolatek plus, obawiających się, iż za chwilę zostaną siłą zaciągnięte do owej kliniki celem wyskrobania. Powiem Wam, iż rozumiem ich ból. Mając prawie siedemdziesiątkę na karku i nigdy w życiu nie być wyskrobaną, to może nie tyle wstyd, ale w istotny sposób obniża ich wiarygodność, bowiem zakładam, iż nie mają żadnego pojęcia o czym mówią i przeciwko czemu protestują. To chyba oczywiste.
Będę przekonywał właścicieli kliniki, by zorganizowali możliwie jak najszybciej loterię wśród protestujących kobiet, a wylosowany bon uprawniał będzie do poddania nie niby-skrobance. Wiadomo, iż lekarz nic tam nie znajdzie, ale chociaż szczypcami pogrzebie w cipie. To zawsze coś, pacjentka powinna być ukontentowana.
Swego rodzaju ciekawostką jest to, iż klinika działa w bliskim sąsiedztwie sejmu, co zmusza do przypuszczeń, iż być może nie jest to przypadkowe. Niewykluczone, iż jest to po prostu odpowiedź na zapotrzebowanie a posłanki będą stanowiły zasadniczą część klienteli kliniki. Obserwując przypadek posłanki Iwony Arent, oczywiście z lepszego sortu, podejrzenia moje uważam za zasadne.
Stawiam tezę, iż dla znaczącej części pań posłanek, kompulsywne pierdolenie się po hotelowych pokojach, z kimkolwiek, byle by był cug między nogami, jest istotą ich parlamentarnej aktywności. Teraz w razie czego wystarczy przejść na drugą stronę ulicy i po sprawie. Dla nich to klinika pierwszej pomocy
A wracając do protestów, to z należytą uwagą, odnotowaliśmy obecność na proteście pani Kai Godek, chodzącego inkubatora, będącego też rodzajem przytułku dla drążących ze strachu o swoje życie plemników, przeczuwających co je za chwilę spotka w kiblu. Mam taką cichą nadzieję, iż pani Kaja, jak na prawdziwą Polkę przystało, znów jest w ciąży, bo byłaby to zbrodnia gdyby będąc w stanie rozrodczym jakby, nie zapewniła nam kolejnego obywatela lub obywatelki, za czas jakiś mogącego iść na front, by eliminować ruskich.
Natomiast niezmiennie wciąż mnie zastanawia, skąd u tych gajo-podobnych Polek taka agresja i ten strach przed klinikami i aborcją w ogóle, bo o ile się orientuję, w Polsce jeszcze nie ma obowiązku abortowania każdej bez wyjątku kobiety, nie ma takiego przymusu, ani nie odnotowałem prób siłowego ich doprowadzania do kliniki przez żaboli. Acz szczerze tu przyznam, iż w przypadku niektórych, zwłaszcza katoliczek, byłoby to choćby wskazane.
Ale żeby nie było, iż tylko panie… Otóż na proteście stawili nie też nieliczni panowie, którzy wedle mojej skąpej co prawda wiedzy, aborcji raczej nie podlegają, no ale kto tam wie jak jest naprawdę. Jak przed kliniką zjawi nie Oskar Szafarowicz to zmienię oczywiście zdanie.
W każdym razie coś się dzieje i oto generalnie chodzi. Wyczytałem nawet, iż na protest w Warszawie swoich członków wzywa tak zwana Młodzież Weszpolska, co tym bardziej skłania do sformułowania tu bardzo ogólnego póki co wniosku, iż właśnie z braku powszechnego dostępu do aborcji na świecie pojawiają się weszsmerfy…