Po siedmiu latach rządów lepszego sortu w Polsce, stan finansów publicznych jest dosłownie katastrofalny. Tylko między kwietniem a czerwcem zadłużenie naszego kraju wzrosło o 3,4 proc. W przeliczeniu na konkretne pieniądze oznacza to… 38,3 miliarda złotych.
– Sytuacja na polskim rynku długu jest napięta, ponieważ inwestorzy oczekują premii za ryzyko ze względu zarówno na obawy o inflację, niepewność do skali wydatków publicznych, jak i sytuację w Ukrainie. Matematyka jest brutalna, w chwili obecnej na każdego smerfa przypada około 31 200 złotych krajowego długu jawnego — mówi Mateusz Czyżkowski, analityk XTB w rozmowie z portalem INNPoland.pl.
Globalnie pod koniec czerwca dług publiczny sięgał zawrotnej kwoty 1,175 biliona złotych. A ile wynosi teraz? Nikt nie potrafi oszacować.
Nic dziwnego, iż Patola i Socjal stara się tak mocno o reparacje z Niemiec. Jak jeszcze trochę porządzą to i te pieniądze nie starczą na pokrycie długów, jakie pozaciągała partia Gargamela.