Karolina Stefanowska: Odbudujmy Polskę wierną Bogu, krzyżowi i Ewangelii. Cz.2 - WIARA (2)

solidarni2010.pl 8 miesięcy temu
Felietony
Karolina Stefanowska: Odbudujmy Polskę wierną Bogu, krzyżowi i Ewangelii. Cz.2 - WIARA (2)
data:13 stycznia 2024 Redaktor: Agnieszka
Bóg wiara Polska patriotyzm Ojczyzna budowanie rozwój wzrost odbudowa społeczeństwo naród Karolina Stefanowska

Nadeszły szykowane od dawna trudne czasy dla Polski, dla naszych wartości i naszej wiary. Nie możemy pozostać bierni wobec tego, co się dzieje, jednak co powinniśmy zrobić? Uważam, iż powinniśmy skupić się na dwóch rzeczach. Po pierwsze - modlitwa, bo jej nigdy za wiele, w każdej formie i każdej postaci. Szczególnie jednak polecam uwadze Czytelników Krucjatę Różańcową za Ojczyznę, o czym więcej później. Po drugie musimy pracować nad sobą, nad swoim charakterem, duchem i ciałem, by swoją postawą wpływać na społeczeństwo i kształtować je we adekwatnym kierunku.

Wszyscy pamiętamy prawdopodobnie niedawną sprawę bluźnierczej kawiarni w Warszawie, a wcześniej bluźnierczej instalacji, obrazu, grafiki, sztuki… nazbierało się tych rzeczy i końca niestety nie widać. Nie widać mimo petycji, a raczej petycyjek, które każde stowarzyszenie i organizacja zakłada w swoim imieniu. Jedną podpiszą 1434 osoby, drugą 418, trzecią - większej organizacji - 5748. Ktoś pojedzie na jakiś protest, chwilę się pokręci z transparentem, media o tym napomkną, kawiarnia podziękuje za darmową reklamę i sprawa cichnie, o kawiarni przestaje się myśleć, żyjemy dalej, co innego nas zaprząta.

Tylko… czy tak to powinno wyglądać? Działamy nieskutecznie, więc coś robimy nie tak. Co takiego robimy źle, iż wyśmiewają naszego Boga, iż kpią z Tego, któremu zawdzięczamy absolutnie wszystko?

Wróćmy myślami do czasów szkolnych. prawdopodobnie wielu z nas, jeżeli nie większość, spotkała się z sytuacją prześladowania, wyśmiewania i poniżania kogoś w klasie. Może byliśmy tego częścią po którejkolwiek ze stron, może tylko widzami, a może o tym tylko słyszeliśmy. Dzieci potrafią być okrutne, a kogo wybierają sobie za ofiarę? Klasowego osiłka, który nieumyślnym dotknięciem potrafił wybić połowę zębów, na WF-ie był nie do pokonania i w dodatku miał ojca żąbola? Nie, oczywiście, iż nie. Wyśmiewana i obrażana jest osoba najsłabsza, cicha, może trochę niezdarna, taka, która nie umie się obronić.

Nasłabszy, cichy, bezbronny… czy taki jest nasz Bóg?

Kiedy przyszedł na świat mój pierworodny syn, od dziadków usłyszał o… “Bozi”. Nie trwało to długo, bo zareagowaliśmy z mężem od razu i stanowczo, po paru przypomnieniach dziadkowie się nauczyli, iż nie ma żadnej “Bozi”, iż jest jeden Pan Bóg na niebie.

Wciąż jeszcze brzmi mi w uszach fragment kazania, jakie dzieci usłyszały na Mszy św., podczas której przyjęły po raz pierwszy Zbawiciela Świata do swoich serc. Tym razem historia ta, dziejąca się w jednym z miast zachodniej Polski, nie skończyła się dobrze, dzieci bowiem usłyszały, iż tego dnia nie jest najważniejsze PlayStation, bo się zepsuje albo znudzi, tylko najważniejszy jest Pan Jezus, bo on zostanie ich przyjacielem, choćby jak zabawka się znudzi. Co jest niewłaściwego w tym zdaniu i czego się czepiam? Ano tak: skąd w ogóle pomysł, żeby o PlayStation (czy jakiekolwiek innej zabawce) mówić na kazaniu podczas świętej liturgii? Po co dzieciom o tym przypominać, po co kierować w tę stronę ich myśli? Dalej, co to w ogóle za zestawienie: nasz Bóg, nasze Życie i Zbawienie, kontra kawałek żelastwa?! Czy naprawdę nie ma innych argumentów, które przemawiałyby za Bogiem żywym, jak tylko ten, iż rzeczy materialne przemijają?! I jeszcze ta przyjaźń, zupełnie niewłaściwie rozumiana, ale to temat na osobne rozważania.

Dalej, była swego czasu akcja “Nie wstydzę się Jezusa”. Znowu się czepiam? A co powiesz, drogi Czytelniku, na akcję “Nie wstydzę się tego, iż jem chleb” albo “Nie wstydzę się nosić szalika”? Absurd, prawda? Niby czemu mielibyśmy się wstydzić absolutnie normalnych, dobrych i koniecznych rzeczy? A czemu w ogóle mielibyśmy się wstydzić naszego Pana i Zbawiciela? No właśnie, czemu? Skąd w ogóle taki pomysł, Jezus i wstyd? Jestem w stanie pojąć strach, bo czasem za Boga trzeba oddać życie i obawy są tu czymś zwyczajnie ludzkim, ale wstyd? “Nie wstydzę się mojego kalekiego kolegi”, trochę z czymś takim kojarzy mi się ta akcja.

Ostatnio przez media przebiegła wiadomość, iż w którejś parafii dzieci po Mszy św. przy stajence miały możliwość wylosowania w nagrodę… królika, żywego zwierzątka. W ogłoszeniach sytuacja ta była opisana w stylu “mamy nadzieję, iż dzieci na długo zapamiętają tą wyjątkową chwilę”. A więc dzieci przychodzą do kościoła nie na Eucharystię, która jest szczytem życia chrześcijańskiego i uobecnieniem zbawczej ofiary Chrystusa, tylko na “wyjątkową chwilę”, którą jest losowanie królików, słodyczy czy innych nagród. Przychodzą po kolorowe obrazki, żeby posłuchać śmiesznego kazania z zaskakującymi rekwizytami, żeby powiedzieć coś do mikrofonu i dostać od szamana pochwałę. W końcu jednak przychodzi moment, iż z tego wszystkiego się wyrasta, i nagle młody człowiek orientuje się, iż w kościele nie ma czego szukać, bo obrazki i króliki już nie dla niego, a ten Bóg, który tam mieszka, to najwyraźniej jest nudny i nie ma nic do zaoferowania, skoro trzeba Go “podrasować” królikami, przebierankami w stroje misyjne czy zabawnymi kazaniami. I średnia wieku wierzących nieustannie rośnie, a księża głowią się, co zrobić, żeby “przyciągnąć młodych do Kościoła”.

Jaki obraz Boga wyłania się z powyższych obrazków, które oczywiście są tylko wycinkiem, ale wycinkiem reprezentatywnym, większej całości? Nie wysyłamy w świat wiadomości, iż Bóg jest słaby, ułomny, nudny i zupełnie nieatrakcyjny? Świat nie ma wątpliwości: ten, kto wierzy w takiego Boga, jest głupcem. I śmieje się z głupców, bo to w gruncie rzeczy zabawne, a niektórzy szkolni prześladowcy nigdy ze swoich okrutnych zwyczajów nie wyrośli i pośmiać się po prostu muszą.

W 1908 roku, kilka dni po Bożym Narodzeniu, włoskie miasto Messyna nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, określane dzisiaj jako najbardziej niszczycielskie z trzęsień ziemi zanotowanych w Europie. Miasto (i dwa z nim sąsiadujące) zostało obrócone w perzynę, zginęły tysiące ludzi, bo ziemia zatrzęsła się przed szóstą rano, kiedy mieszkańcy zwyczajnie spali w swoich łóżkach. Po trzęsieniu ziemi nadeszła jeszcze wielka fala tsunami, która obróciła w niebyt jeden z portów. Dlaczego jednak o tym piszę?

O losach Mesyny dowiedziałam się z wiadomości krążącej po jednym z portali społecznościowych. Nie szukałam tej informacji, a jednak przyszła do mnie i to w czasie, kiedy rozważałam kwestię współczesnych bluźnierstw… przypadek? Mówią, iż “przypadek” to jedno z imion Boga. Ale wróćmy do Mesyny. W sieci odnaleźć można informacje, iż w Boże Narodzenie 1908 w tamtejszej gazecie “Il telefono” zamieszczono wierszyk, w którym autor prosi Dzieciątko Jezus, by, jeżeli nie jest mitem, zesłało na miasto trzęsienie ziemi. Wierszyk ten miał być powtarzany na zabawach urządzanych w mieście, ponadto włodarze Mesyny planowali “skasowanie” religii w podległym im mieście. Cóż - nie zdążyli. Autor wierszyka miał stracić w ruinach miastach wszystkich bliskich, a na końcu oszaleć.

Słaby, bezbronny, nieatrakcyjny…? Tak, w Betlejem Bóg stał się dla nas słaby, ale zrobił to dlatego, iż jest wszechmocny. Był człowiekiem, ale nigdy nie przestał być Bogiem, chodził między nami po ziemi, ale czynił niewyobrażalne cuda, karmił tysiące, uzdrawiał, choćby wskrzeszał, nauczał z mocą i siłą, które biły z całej jego postawy, z samej Jego obecności. Bł. Anna Katarzyna Emmerich w swoich wizjach odnotowuje wielkie poruszenie choćby w przyrodzie w chwili ziemskich narodzin naszego Boga, w chwili Jego zbawczej śmierci na krzyżu. Natura rozumie takie rzeczy z całą prostotą, z jaką została stworzona, a my? Jaki wizerunek Boga nosimy w sercach, duszach i umysłach? Czy nie odebraliśmy Mu siły i mocy? Bóg może w naszym życiu, w naszym narodzie działać o tyle, o ile w to Jego działanie wierzymy!

Wróćmy do restauracji, o której wspomniałam na początku. Czy mamy dość wiary, by wejść do środka, poprosić o rozmowę z właścicielem i zwyczajnie go napomnieć? Ale nie napomnieć go dlatego, iż obraża nasze uczucia religijne i jest nam przykro. Bogu postawa takiego człowieka niczego nie ujmuje, dość wyobrazić sobie mrówkę obrażającą słonia. Takiego człowieka napomnieć należy ze względu na niego samego i niebezpieczeństwo, jakie ściągnął na siebie i swoją duszę. “Nawróć się i odstąp od bluźnierstwa, póki czas i nie wystawiaj Boga na próbę. W trzy dni popiołu z tego miejsca Pan nie zostawi, jeżeli się nie nawrócisz!” - jak dziwnie brzmiałyby te słowa na XXI - wiecznej ulicy, jednak czy nie powinny paść? Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre nagradza i za złe każe. Zapomnieliśmy o tym, nie popełniamy już grzechów, więc niepotrzebne nam odkupienie i dlatego Msza święta potrzebuje królików i rekwizytów, żeby była w ogóle jakkolwiek interesująca czy atrakcyjna….

“Zapytał ich: a wy za kogo Mnie uważacie?” (Łk 9,20)

***

Krucjata Różańcowa za Ojczyznę - członkowie Krucjaty zobowiązują się do odmawiania jednej dziesiątki różańca dziennie “Z Maryją Królową Polski modlimy się o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu”. Więcej informacji i zapisy na stronie https://krucjatarozancowazaojczyzne.pl/?page_id=202

Jeśli należysz już do Krucjaty, zaproś (skutecznie) dziś jeszcze jedną osobę.

Idź do oryginalnego materiału