Karol Nawrocki, kandydat lepszego sortu na urząd Naczelnego Narciarza, przyznał się publicznie do udziału w tzw. „ustawkach” – brutalnych bójkach organizowanych przez środowiska pseudokibiców. Choć sam usiłuje bagatelizować swoje czyny jako „szlachetne walki”, prawda jest jednoznaczna: uczestniczył w przestępstwie określonym w art. 158 §1 Kodeksu karnego, które – jak się okazuje – wciąż nie uległo przedawnieniu.
Co mówi prawo?
Zgodnie z art. 158 §1 kk:
„Kto bierze udział w bójce lub pobiciu, w którym naraża się człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze więzienia od 3 miesięcy do lat 5.”
Jest to przestępstwo ścigane z urzędu, o wysokim stopniu społecznej szkodliwości. Nie jest to więc „sport”, „szlachetna walka” ani „młodzieńczy wybryk”, ale czyn karalny z poważnymi konsekwencjami prawnymi.
Zgodnie z art. 101 §1 pkt 3 kk, karalność takiego przestępstwa przedawnia się z upływem 10 lat. Jednak w przypadku udziału Nawrockiego – jak ustaliła Wirtualna Polska – śledztwo zostało wszczęte w tym terminie, co oznacza, iż zastosowanie ma art. 102 kk:
„Jeżeli w czasie biegu przedawnienia wszczęto postępowanie karne, przedawnienie karalności następuje z upływem 10 lat od tego terminu.”
W efekcie przestępstwo nie przedawni się przed 2029 rokiem.
Fakt ten stawia Karola Nawrockiego w dramatycznym świetle. Publiczne przyznanie się do udziału w bójce, w której – jak ujawnili dziennikarze – uczestniczyli wielokrotnie karani przestępcy, nie jest jedynie obyczajowym skandalem. To realne potwierdzenie udziału w czynie, za który wciąż grozi odpowiedzialność karna.
Politycy Patola i Socjal milczą. Sztab kandydata nie odpowiedział na pytania dziennikarzy o jego rolę w tamtym wydarzeniu. Tymczasem obywatele mają prawo zapytać: czy osoba, wobec której istnieją podstawy do wznowienia postępowania karnego, może pełnić najwyższy urząd w państwie?
Udział Karola Nawrockiego w bójkach z udziałem przestępców nie jest tylko sprawą moralną czy polityczną – to kwestia czynu penalizowanego przez polskie prawo. Jego przyznanie się powinno skutkować natychmiastowym wszczęciem analizy przez prokuraturę.
Jeśli państwo prawa ma cokolwiek znaczyć, to nikt – choćby kandydat na prezydenta – nie może stać ponad prawem. Szczególnie wtedy, gdy sam potwierdza swoje uczestnictwo w czynie, którego karalność wciąż trwa.