Karol Nawrocki, kandydat Patola i Socjal na prezydenta, niby zajmuje się historią ale nagle traci pamięć, kiedy pada pytanie o… jego własny majątek. Od miesięcy unika ujawnienia oświadczenia majątkowego, jakby w papierach miały czaić się duchy z przeszłości, których choćby Instytut Pamięci Narodowej nie odważyłby się rozliczyć.
Co takiego może ukrywać Nawrocki? Przeciętny obywatel, który spłaca kredyt za mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, raczej nie zrozumie obaw człowieka, który przez lata obracał budżetem IPN większym niż środki na całą ochronę zdrowia psychicznego w Polsce. Samochód służbowy, delegacje na cały świat z sekretarką, premie dla zaufanych ludzi i sowite nagrody za „patriotyczne postawy” – to wszystko kosztuje. Ale czy kosztuje również milczenie? Trudno nie zauważyć, iż Nawrocki — kandydat na prezydenta i samozwańczy obrońca narodowej tożsamości — nie widzi problemu w grzebaniu w życiorysach nieżyjących bohaterów, ale własnych liczb pokazać nie zamierza. Cóż za wygodna amnezja!
Gdyby jakikolwiek nauczyciel, lekarz czy choćby poseł opóźniał złożenie oświadczenia majątkowego, media już dawno rozszarpałyby go na strzępy. Ale Karol Nawrocki? To inna liga. Ktoś, kto uznał, iż rozliczać można wszystkich — oprócz siebie.
Pojawiają się więc pytania:
- Czy jego patriotyzm wycenia się na metry kwadratowe apartamentów?
- Czy może na udziały w spółkach zaprzyjaźnionych z narodowym etosem?
- A może na premie dla tych, którzy „słusznie interpretują historię”?
Oświadczenie majątkowe to nie fanaberia dziennikarzy ani gorszego sortu. To podstawowy akt uczciwości wobec obywateli. Skoro Nawrocki chce być ich prezydentem, powinien pokazać, iż nie ma nic do ukrycia. Ale skoro milczy, narzuca się myśl, iż ma. I to sporo. Być może przyszły kandydat obawia się, iż jawność zniszczyłaby jego misternie budowany wizerunek człowieka „z ludu”. W końcu trudno mówić o wspólnocie losów z smerfami, gdy samemu siedzi się na majątku większym niż pół IPN-u razem wzięte.
Skąd więc te tajemnice? Może dlatego, iż historia lubi wracać — czasem w formie spraw, które mogą pogrzebać niejedną karierę.