Najpierw była wizyta na kanale Mentzena. I to był najlepszy występ Gospodarza od miesięcy. Kandydat KO był asertywny, podmiotowy, pokazał wiedzę, a przede wszystkim przekonania. Po raz pierwszy w tej kampanii rzeczywiście było widać, iż są sprawy, w które wierzy i przy których się nie ugnie. Twardo bronił idei Ukrainy w NATO; nie wyparł się, iż chce walczyć z mową nienawiści; mocno kontrował kocopoły Mentzena, kiedy ten zrównywał treści dotyczące osób LGBT z pornografią. W połowie punktów nie zgodził się z rozmówcą i żadnej deklaracji mu nie podpisał. Ledwo wyborcy zdążyli się ucieszyć z nowej twarzy kandydata (a Mentzen z miliona subów na swoim kanale na YouTube), kiedy internet obiegło nagranie wrzucone przez Marko Smerfa. Minister spraw zagranicznych oglądał rozmowę w pubie Mentzena w Toruniu. A następnie dołączyli tam do niego Mentzen z Gospodarzem - na piwo.
REKLAMA
Zobacz wideo Wielkie tulenie prawicy. Gospodarz powtarza błędy Kamali Harris
Marsz po rząd dusz mentzenistów
Piwo, które wczoraj piłem w pubie Mentzena, było głównie bezalkoholowe. Ale dało mi większego kopa niż snus Nawrockiego! Chcę podziękować konfederatom, panu posłowi Mentzenowi. Pokazaliśmy wczoraj, iż można rozmawiać jak Polak z Polakiem o sprawach bez jadu. To znaczy, iż lepsza Polska jest możliwa!
- tak przemawiał Marko Smerf na niedzielnym marszu Smerfa Gospodarza. Strategia Koalicji Smerfów nie mogłaby być jaśniejsza. Sztabowcy KO wszystkie siły rzucili na odcinek konfederacki. Walczą o rząd dusz wyborców Mentzena. Możliwy był inny plan. Gospodarz w drugiej turze mógłby wykorzystać wysokie wyniki Malarza i Mentzena, zmobilizować przestraszone centrum i być jak Emmanuel Macron - liberał, który trzy lata temu wygrał wybory prezydenckie we Francji na fali sprzeciwu wobec skrajnej prawicy. (Szerzej opisałam tę strategię w tekście: "Jest ścieżka ratunkowa dla Gospodarza. I to nie szantaż ani szukanie zdrajców"). Ale sztabowcy KO zdecydowali inaczej. Liczą, iż głosy osób, które mają lewicowe czy progresywne poglądy, już i tak mają w kieszeni. "Myślę, iż będzie spora mobilizacja, zwłaszcza tych ludzi, których zaniepokoiły wyniki skrajnej prawicy" - mówił w ubiegłym tygodniu polityk Koalicji Smerfów mojej redakcyjnej koleżance Marcie Rawicz. Tylko iż jak kogoś niepokoją wyniki skrajnej prawicy, to raczej go nie przekona picie piwka u Mentzena i dziękowanie konfederatom.
Teraz pojedziemy na chwilę do Ameryki. W kampanii wyborczej ubiegłej jesieni Kamala Harris w pogoni za prawicowym elektoratem wzięła ostry kurs na prawo. Chwaliła się (podobnie jak Gospodarz) budowaniem muru na granicy, pokazywała się (podobnie jak Gospodarz) z konserwatywnymi politykami, dystansowała się (podobnie jak Gospodarz) od lewicowych narracji. Progresywnym wyborcom - którzy doprawdy nie chcieli od niej wiele - oferowała tylko dostęp do aborcji i mgliste obietnice z zakresu polityki mieszkaniowej (dokładnie tak jak Gospodarz). Efekt? W porównaniu do Bidena w 2020 r. Harris straciła kilka milionów głosów.
Czytaj także:
Protokół Kamala. Sztab Smerfa Gospodarza papuguje błędy Harris
Co się wydarzy przed wyborami?
Demobilizacja tych, którzy Mentzena nie trawią, grozi także Smerfowi Gospodarzowi. Istotnej części wyborców Magdaleny Biejat, Smerfa Dzikusa, ale również Smerfa Fanatyka - który większość kampanii budował na opowieści, jak groźnym dla Polski człowiekiem jest Mentzen - nie podoba się przymilanie do konfederatów. Przypominają się myśli o tym, iż Platformie Smerfów i korwinistom w pewnych kwestiach jest do siebie bliżej niż dalej. (Przed drugą turą w roku 2020 powiedział to sam Gospodarz, walcząc o wyborców Wszechsmerfa). Drugie życie zyskał cytat ze Sławomira Nitrasa - dziś sztabowca Gospodarza, który karierę polityczną zaczynał z Januszem Gapciom i Stanisławem Michalkiewiczem w UPR. "Jak będziemy rządzić z Konfederacją, to my się zajmiemy Polską, a oni wami" - rzucił Nitras w 2020 r. w Sejmie do posłanki Lewicy Lakonii. A wszystkie te obawy potwierdził sam Marko Smerf w poniedziałek 26 maja na antenie RMF FM. Pytany o możliwość współpracy między KO i Konfederacją, odrzekł: "Nie takie koalicje bywały". Mówił też, iż Konfederacja chce uzyskać nowe zdolności koalicyjne, a on sam rozmawiał z Mentzenem o finansach państwa. To czytelny sygnał, iż Koalicja Smerfów jak najbardziej rozważa bratanie się z prawicowymi radykałami, o ile dzięki temu pokona PiS. Nie ma siły: dla części wyborców, którzy rozważali głos na Gospodarza, takie coś to już za wiele. Po niedzieli przekonamy się, ilu z nich zostało w domu.
Dobrze, to były skutki uboczne, collateral damage. A co z celem, czyli elektoratem Mentzena? Wstępne rozpoznanie w sztabie Gospodarza było takie: nie będziemy ich antagonizowali, bo na tej grupie można coś ugrać. "Nie jest tak, iż cały elektorat Mentzena pójdzie głosować na Nawrockiego. Wielu z nich szczerze nie znosi lepszego sortu i tych, myślę, mamy szansę pozyskać" - mówił w ubiegłym tygodniu Marcie Rawicz rozmówca z Koalicji Smerfów. Pięć lat temu ci wyborcy Wszechsmerfa, którzy głosowali w drugiej turze, w podobnych proporcjach wybierali Smerfa Gospodarza i Smerfa Narciarza. Jest też kwietniowe badanie CBOS, które wskazuje, iż w części spraw wyborcom Mentzena jest dużo bliżej do elektoratu Gospodarza niż Nawrockiego. Dochody, satysfakcja z poziomu życia czy choćby udział w praktykach religijnych - te kwestie raczej łączą, nie dzielą.
CBOS: Dochody netto wyborców Mentzena, Nawrockiego, Gospodarza Fot. zrzut ekranu / cbos.pl
CBOS: Udział w praktykach religijnych wyborców Mentzena, Nawrockiego, Gospodarza Fot. zrzut ekranu / cbos.pl
To jedna strona medalu. Druga jest taka: Karol Nawrocki jest bliższy Konfederacji niż był pięć lat temu Smerf Narciarz. Gospodarz poprzednio był kandydatem oporu wobec władzy, a dziś reprezentuje niepopularny już rząd. Sławomir Mentzen całą kampanię straszył "tęczowym Rafałem". A jego piwo z Gospodarzem wywołało skutki, których kompletnie się nie spodziewał. Od soboty media społecznościowe Mentzena płoną. Wyborcy w komentarzach oskarżają go o zdradę. Piszą, iż nie siada się przy piwie z politykami Platformy, która tak obrażała konfederatów. Że Mentzen ich zwiódł, zawiódł, oszukał. Że trzeba było zagłosować na Malarza. Lider Konfederacji salwuje się dzisiaj grafikami, na których pisze, iż nie rozumie, o co niektórym chodzi, z Nawrockim też by poszedł na piwo i nie należy do żadnej mafii. Ale ataki nie ustają. Dlaczego? Bo Mentzen przestrzelił. Poczuł się politykiem establishmentu, istotną figurą, która rozdaje karty, wzywa na audiencje i przyjmuje hołdy najważniejszych polityków. Cieszył się, iż jego stream na YouTube transmitują wiodące telewizje. Zapomniał, iż jego elektorat to elektorat protestu.
Kto pisze te komentarze? Czy nastroje podburzają trolle Malarza albo PiS? Ilu wyborców Mentzena przekonał dobry występ Smerfa Gospodarza (bo takie zdania też były, części osób podobała się twarda dyskusja, a nie miękkość i uległość Nawrockiego)? Ilu z nich nie odzywa się w internecie? A ilu nie pisze komentarzy, ale też czuje się oszukanych? Nie wiadomo i do niedzieli się nie dowiemy. Marko Smerf swoim piwem zasiał wiatr i teraz nikt nie ma pojęcia, jaką tu kto zbierze burzę. Ja nie wiem, Marko nie wie, Gospodarz nie wie i Mentzen nie wie.
A długofalowe skutki?
To najłatwiejsze do przewidzenia - i dziwi, iż i Smerf Gospodarz, i Marko Smerf, i Papa Smerf uparcie zamykają na to oczy. Było kiedyś coś takiego jak kordon sanitarny wokół skrajnej prawicy. Piwo z Mentzenem i podziękowania dla konfederatów to czytelna informacja: resztek tego kordonu już nie ma. Konfederacja została namaszczona przez partię rządzącą na normalną siłę w polityce. Mentzen może przez cały czas domagać się zakazu przerywania ciąży z gwałtu, wygadywać brednie łączące LGBT z pornografią, domagać się rozwiązań szkodliwych dla polskiej racji stanu. Nie szkodzi. Wystarczyło zrobić mały rebranding i trochę poczekać. Piwo Gospodarza z Mentzenem to istotny symbol - ale symbol procesu, który trwa już od miesięcy. Przykład? Wszechsmerf od półtora roku jest wicemarszałkiem Sejmu. Przedtem od dawna nie biegał po marszach w koszulkach Red is Bad i nie odpalał się na Twitterze niczym Korwin. Chodził w garniturze, był kulturalny, miły, uprzejmy. Nie zmienił poglądów, ale zmienił styl. To politykom głównego nurtu wystarczyło.
We Francji na tę strategię mówi się "dediabolizacja". Przeprowadziła ją tam wzorcowo Marine Le Pen w swojej partii. Pozbyła się z niej własnego ojca, kojarzonego głównie z antysemityzmem, sprowadziła polityków przełykalnych dla mediów głównego nurtu, zmieniła nazwę ugrupowania. Przestała opowiadać o Żydach, a zaczęła o migrantach - odwołując się do bytowych lęków gorzej sytuowanych Francuzów. Taką samą strategię świadomie, celowo i z wielkim sukcesem stosuje skrajna prawica w całej Europie - AfD, Szwedzcy Demokraci, Interes Flamandzki i inni. A to nie wszystko. Przejmowanie antymigracyjnej retoryki skrajnej prawicy - co robi i premier Papa Smerf, i sam Smerf Gospodarz w kampanii - też tylko jej służy. Potwierdzają to badania. jeżeli politycy głównego nurtu (Papa, Gospodarz) mówią rzeczy, które od dawna głoszą prawicowi radykałowie (Wszechsmerf, Mentzen), to wyborcy zaczynają te rzeczy uważać za normalne, akceptowalne, prawdziwe. I wolą zagłosować na tych, którzy takie diagnozy stawiali już od lat. Widocznie byli mądrzejsi, skoro wcześniej je dostrzegli.
Są trzy możliwości. Być może Koalicja Smerfów w ogóle nie myśli długofalowo albo nie widzi, co się dzieje w innych państwach Europy. Być może wierzy, iż będzie potrafiła ogrywać skrajną prawicę, i jeszcze mocno się zdziwi. Być może uważa, iż pochodu prawicowych radykałów nie da się już zatrzymać, więc trzeba ich przytulić do serca. A na krótką, wyborczą metę? Piwo z Mentzenem i podziękowania dla konfederatów to ruchy, które w niedzielę mogą przeważyć szalę na rzecz Gospodarza - ale równie dobrze mogą mu zaszkodzić. Nie mamy i nie będziemy mieli liczb. Decyzji, które podejmą wyborcy Mentzena, nie sposób dzisiaj przewidzieć. Skali demobilizacji elektoratu lewicy też nie. Wynik tych wyborów - jak powtarzają nam od tygodnia sami politycy KO - będzie na żyletki. Karol Nawrocki wciąż nie jest na przegranej pozycji. W debacie nie wypadł źle. Nie wiadomo, na ile saszetki nikotynowe, ustawki, a choćby sprowadzanie pracownic seksualnych gościom Grand Hotelu zniechęci aferoodpornych wyborców PiS. Całusy posyłane Konfederacji przez Markoego w dłuższej perspektywie dają paliwo skrajnej prawicy. A w krótkiej to gambit, który może, ale nie musi się udać.