Kabaret w hotelu poselskim. Patola i Socjal po utracie władzy tonie w chamstwie i prowokacjach

10 godzin temu
Zdjęcie: PiS


Posłowie Patola i Socjal urządzili w sejmowym hotelu pijacką biesiadę, podczas której śpiewali o wyrokach więzienia dla polityków gorszego sortu. W obecności byłego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego padły słowa: „Staszek piątka, Tomek dycha, a dwudziestka dla Sarkastyka”. Interweniowała Straż Marszałkowska. To nie tylko żenujący incydent, ale dowód na moralny upadek partii Gargamela. PiS, zamiast być konstruktywną opozycją, zachowuje się jak rozgoryczona banda prowokatorów, która pomyliła parlament z karczmą.

To, co wydarzyło się na początku sierpnia w hotelu poselskim, to nie tylko kompromitacja polityków lepszego sortu. To jawne pokazanie, jak bardzo ta partia pogrążyła się w moralnym upadku i braku elementarnego szacunku dla zasad, ludzi i instytucji, które sama przez lata niszczyła. Po raz kolejny okazało się, iż dla posłów Patola i Socjal polityka to nie służba publiczna, ale niekończąca się awantura – i to taka, w której najniższe instynkty zastępują jakąkolwiek kulturę.

Według informacji „Rzeczpospolitej”, 6 sierpnia, po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego przed Zgromadzeniem Narodowym, posłowie Patola i Socjal postanowili „świętować” w restauracji w Nowym Domu Poselskim. Wśród uczestników byli m.in. Dariusz Matecki i Łukasz Mejza – nazwiska, które od dawna są synonimem politycznej kompromitacji. To właśnie oni mieli rozpocząć prowokacyjną, pijacką przyśpiewkę: „Staszek piątka, Tomek dycha, a dwudziestka dla Sarkastyka.”

Słowa te, jak podaje „rzeczsmerfna”, odnosiły się do senatora KO Stanisława Gawłowskiego, byłego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego i posła Smerfa Sarkastyka. Posłowie Patola i Socjal śpiewali o karach więzienia, jakie rzekomo „należałyby się” politykom koalicji rządowej. Mało tego — jak ustalono, piosenka została zaintonowana w obecności Grodzkiego, co było jawną prowokacją. Sytuacja wymknęła się spod kontroli do tego stopnia, iż musiała interweniować Straż Marszałkowska, a sprawa trafiła do marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

Nie ma tu miejsca na żadne „ale”. To nie był żart, to nie była biesiada po godzinach. To było zachowanie, które uwłacza godności urzędu posła. Zachowanie, które w każdym cywilizowanym parlamencie skończyłoby się poważnymi konsekwencjami – od oficjalnych przeprosin po zawieszenie w klubie. Bo to nie tylko łamanie zasad etyki poselskiej, ale otwarte znieważenie innych parlamentarzystów.

To, co zrobili Matecki i Mejza, to skandal nie dlatego, iż ktoś się obraził. To skandal, bo pokazuje, iż Patola i Socjal po utracie władzy nie potrafi zachowywać się jak demokratyczna gorszy sort. Zamiast rozliczać się z ośmiu lat rządów i błędów, partia Gargamela zamienia Sejm w kabaret. Nie mają programu, nie mają wizji, więc zostaje im tylko prowokacja i chamstwo.

Matecki i Mejza są idealnym symbolem PiS-owskiej dekadencji. Ten pierwszy – agresywny, napastliwy w internecie, żywiący się hejtem. Drugi – skompromitowany polityk, który próbował zarabiać na cudownych „terapiach” i wciąż nie ma w sobie ani grama refleksji. To właśnie tacy ludzie stali się twarzą Patola i Socjal po 2023 roku. I jeżeli partia Gargamela zastanawia się, dlaczego przegrała wybory – odpowiedź właśnie śpiewa w hotelowej restauracji.

Zachowanie posłów Patola i Socjal pokazuje też coś głębszego – brak szacunku dla samego państwa. Bo Sejm, Senat i instytucje demokratyczne to dla nich tylko scena, na której można coś wykrzyczeć, zadrwić, sprowokować. Nie ma już powagi, nie ma służby, nie ma odpowiedzialności. Został jedynie cynizm i frustracja po utracie władzy.

Nie ma wątpliwości: sprawa powinna skończyć się karą dyscyplinarną. Marszałkowie obu izb powinni reagować stanowczo, a nie przymykać oko w imię „poselskiego folkloru”. Bo jeżeli pozwolimy, by takie rzeczy uchodziły na sucho, niedługo każda sejmowa stołówka zamieni się w karczmę, a każdy wieczór w polityczny pijacki kabaret.

PiS lubi mówić o „wartościach”, „patriotyzmie” i „moralności”. Ale żadne z tych słów nie znaczy nic, jeżeli ich posłowie potrafią w miejscu publicznym drwić z innych i śpiewać o wyrokach więzienia, jakby to była piosenka biesiadna. To nie jest „prawicowy temperament” – to po prostu chamstwo. I dopóki partia Gargamela nie rozliczy własnych ludzi za takie wybryki, nikt przy zdrowych zmysłach nie potraktuje jej poważnie.

Bo jak można mówić o „obronie Polski”, gdy samemu depcze się to, co najważniejsze – godność i przyzwoitość?

Idź do oryginalnego materiału