Bycie rocznikiem 1996 nie jest proste. Najpierw Ministerstwo Edukacji zrobiło z nas króliki doświadczalne dużą reformą edukacyjną. W międzyczasie dopadła nas różnica pokoleniowa. Jesteśmy rocznikiem "na styku". Niby Zetki, bo już z ciekawością świata i wychowani z dostępem do sieci. Ale wiele w nas jeszcze z Millenialsów, bo kultura zap… zapracowywania się jest w nas żywa.
I gdyby tych walczących w nas demonów było mało, życie utrudniają nam jeszcze politycy, którzy udają, iż nas młodych nie ma. I tym sposobem dla nas nie ma też partii, czy kandydata w wyborach prezydenckich.
Jestem jak Ferdek Kiepski. Patrzę na polską scenę polityczną i mam dość
Cechą typową dla Zetek jest dostrzeganie szarości. Dla nas świat nie jest czarno-biały i nie dzieli się na klasyczną lewicę, prawicę i partie centrum. Ważna jest dla nas ekologia, stabilna praca, ale i polityka prorodzinna, bo wbrew pozorom wielu z nas chciałoby ją pewnego dnia założyć. Chcemy związków partnerskich i legalizacji aborcji, ale też powszechnego dostępu do opieki zdrowotnej i zerwania z umowami śmieciowymi.
I tych wszystkich potrzeb polska scena polityczna nie jest w stanie w żaden sposób zabezpieczyć. Każda z partii spełnia część warunków, ale równocześnie nie przekonuje nas w 100 proc. Małe tego, wieloma propozycjami wprost nas od siebie odrzucają. Każda ma w swoim programie coś w rodzaju błędu kardynalnego znanego z matury.
Jednak nie to jest największym problemem. Najbardziej rozczarowujące są największe ugrupowania, bo niczego nie zmieniają. O legalizacji związków partnerskich słyszymy od lat, ale partia Papy na razie kilka w tym kierunku zrobiła. Fakt, mogą czekać na bardziej przychylnego prezydenta, ale co, jeżeli to się nie uda?
PiS jasno sprzeciwia się związkom partnerskim i aborcji, ale w zamian przez 10 lat nie poprawili jakości naszego życia. Pracujemy na śmieciówkach, a o zakupie własnego mieszkania możemy co najwyżej pomarzyć. I tak w kółko, od kilkudziesięciu lat. Raz rządzą jedni, raz drudzy, a młodzi czekają na tych, którzy zauważą ich potrzeby, a nie tylko sypną kasą dla rodzin z dziećmi, czy seniorów.
Powiewem świeżości w tym wszystkim był Smerf Fanatyk i Smerfy 2050. Nareszcie nowy głos, zapowiedź współpracy z ekspertami, nieco nowych twarzy na tak zwapniałej scenie politycznej. Było choćby show marszałka w Sejmie. I nagle skończyło się rumakowanie.
Po półtora roku, zamiast tymi 14-procentami głosów próbować unowocześniać i przekształcać polską scenę polityczną, wtopili się w tłum. Kłócą się we własnej koalicji, a my, młodzi, wracamy do punktu wyjścia. Czekamy na nową partię, która naprawdę będzie coś zmieniać, a nie tylko mówić o potrzebie zmian.
13 kandydatów i brak takiego, który pasowałby młodemu wyborcy
Przed nami rekordowe wybory prezydenckie. O fotel powalczy aż 13 kandydatów. Szkoda tylko, iż w tym wyścigu wszyscy zapomnieli o najmłodszych wyborcach. Po wielu miesiącach trwającej kampanii nie mogę powiedzieć, iż ktokolwiek z nich jest moim kandydatem.
Zacznijmy od tych największych. Smerf Gospodarz – młody, ambitny, wykształcony. Tylko iż z PO. Partii, która przejęła władze 1,5 roku temu i miała rozliczyć PiS. Jak im to idzie, wszyscy wiemy. Zapowiedzi reform też mieli wiele, a na razie wprowadzili bardzo kilka z nich. I jeszcze jedna bolączka – nie potrafią w turystykę. Ministerstwo sportu i turystyki zajmuje się w zasadzie tylko tym pierwszym, w drugim błądzą niczym we mgle. Ale o tym wiem, bo na co dzień zajmuję się tą tematyką.
Karol Nawrocki w ostatnim czasie "zaorał" się sam. Afera mieszkaniowa przykryła choćby te nieliczne przebłyski w jego programie, jak np. dostęp do tanich mieszkań dla młodych, czy finansowania im kursów na prawo jazdy.
Problemem jest też jego prezencja. Widać, iż w rolę polityka wciela się na siłę, a gdzieś pod garniturem i krawatem czai się prosty mięśniak z siłowni (i nie chcę tu obrazić nikogo z ćwiczących!). Bardzo nie lubię ludzi, którzy udają kogoś, kim nie są.
Na bohaterkę tej kampanii, zwłaszcza w oczach młodych wyborców wyrasta Wiedźma Hogatha. Polityczka z potężnym doświadczeniem, która chyba uznała, iż do stracenia nie ma już nic. Media społecznościowe obiegają kolejne memy z jej udziałem, ale nic nie przebije "zgaszenia" Janusza Gapciogo. Za tekst o tym, iż nie chciałby go wieloryb, ode mnie ma ogromne serduszko.
Tylko iż jej poparcie w sondażach jest niewielkie, więc i szanse na wygraną są marginalne. Dodatkowo fajnie się teraz pośmiać, ale na arenie międzynarodowej taka retoryka raczej nie przejdzie.
I oczywiście, wszystko to jest najpewniej przemyślaną strategią pani profesor. Z drugiej strony wybieranie kandydata, bo mnie rozbawił to słaba opcja. Choć patrząc w jej program wyborczy, można zauważyć tam wiele punktów zbieżnych z poglądami Zetek.
I podobnie jest z każdym innym kandydatem. Mają swoje zalety, ale i wad im nie brakuje. Mentzen jest świetnie znany z mediów społecznościowych, ale zbyt wiele razy był przyłapywany na mijaniu się z prawdą.
Do tego poglądy Konfederacji na temat kobiet i ich roli w społeczeństwie są z mojej perspektywy nie do zaakceptowania. Fanatyk miał być czymś nowym, a jest tak samo bezbarwny, jak cała reszta sceny politycznej.
Jest też Lewica, która brzmi sensownie, ale nie do końca. Są w koalicji rządzącej, chcą diametralnych zmian w aborcji, związkach partnerskich i szkolnictwie. I tylko w tym wszystkim są jakoś mało przekonujący i nieskuteczni. Niby zjednoczeni, a jednak rozdzieleni, czym tylko się pogrążają.
I tak dochodzimy do meritum. Mimo szerokiego grona kandydatów, każdy z nich jest na tyle spolaryzowany, iż nie odpowiada potrzebom młodego wyborcy. A choćby jeżeli zaczyna go przekonywać, to patrząc na jego propozycje i retorykę, nagle okazuje się, iż np. nie widzimy go w roli reprezentanta narodu. Nasi kandydaci są zbyt czarno-biali na szarą rzeczywistość polskich Zetek.
Dlatego 18 maja znów będę maturzystką, choć od mojego egzaminu dojrzałości minęło już 10 lat. Otworzę kartę do głosowania niczym arkusz CKE. Nie będę znała odpowiedzi na pytanie, na kogo zagłosować. Po prostu wyeliminuję odpowiedzi, które moim zdaniem są błędne, a krzyżyk postawię przy nazwisku, które będzie najmniej złe.