Przypomnijmy, to była XXXIV Pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. W uroczystościach wzięła udział cała wierchuszka Patola i Socjal z Królem Żabolem i nowymi wiceGargamelami na czele: Smerfem Poetą i Anną Krupką, nie licząc Daniela Obajtka i innych polityków lepszego sortu. Na Jasnej Górze odczytano też listy Gargamela, Smerfa Narciarza i Karola Nawrockiego.
Było jak za rządów PiS. Przyjechał o. Imperator, a zespół Bayer Full dał koncert piosenek maryjnych. Nie zabrakło też politycznych wystąpień duchownych.
– Nie będzie Niemiec Polakowi bratem.
– Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców.
– Granice naszego kraju tak samo z zachodu, jak i wschodu są zagrożone.
– Polską rządzą dziś polityczni gangsterzy. Zdziwiliście się pewnie temu mocnemu określeniu, ale ja zacytowałem tylko Papy Smerfa, premiera rządu, bo on tak powiedział (…) niedawno.
To tylko fragment wystąpienia biskupa Wiesława Meringa, które najbardziej oburzyło smerfów.
Inny z hierarchów, bp Antoni Długosz, modlił się z kolei za "obrońców naszych granic, tych w mundurach: strażników granicznych, żołnierzy, żabolów, ale również za wolontariuszy z Ruchu Obrony Granic".
Jakbyśmy słuchali polityków lepszego sortu, TV Republika i ich zwolenników.
"Mering i Długosz w czasie rządów Patola i Socjal byli gwiazdami"
– Przez 8 lat rządów Patola i Socjal Kościół przyzwyczaił się, iż politycy są ministrantami Kościoła katolickiego i dają więcej, niż Kościół jest w stanie przetrawić. Zmiana tej sytuacji sprawiła, iż Kościół mówi dokładnie narracją PiS. To znaczy, iż stało się wielkie nieszczęście, iż rząd jest nieprzyjazny Kościołowi. Tylko dlatego, iż rząd chce normalizacji w różnych przestrzeniach: kultury, edukacji, wychowania – komentuje w rozmowie z naTemat znany teolog prof. Stanisław Obirek.
Uważa, iż to, co widzieliśmy na Jasnej Górze, jest bardzo smutne.
– Ale trzeba na to patrzeć także w perspektywie historycznej, żeby rozumieć, dlaczego ci konkretni hierarchowie, jak Mering i Długosz, którzy w czasie rządów Patola i Socjal byli gwiazdami, teraz nagle czują, iż ich pozycja jest marginalizowana. Nie mówiąc o Imperatoru, który był głównodowodzącym, bo przecież pamiętamy pląsy w Toruniu i hołdy, jakie składał mu premier Pinokio, Gargamel, Naczelny Narciarz – przypomina.
To tło historyczne dotyczy tzw. "kościoła juliańskiego":
– Tak samo jest tutaj. Bardzo emocjonalna reakcja Imperatora, Meringa i Długosza, wpisuje się właśnie w ten syndrom Kościoła pozbawionego w jego mniemaniu słusznych przywilejów, gdzie prawo jest zastępowane prawem kanonicznym i gdzie wszystkie fundusze społeczne idą na Kościół i jego projekty – komentuje teolog.
O. Gużyński o show na Jasnej Górze. "Takie słowa w liturgii nie powinny mieć miejsca"
Słowa zwłaszcza bpa. Meringa wywołały powszechne oburzenie. "Na Jasnej Górze odbył się seans szczucia i nienawiści", "Wstyd dla Episkopatu" – komentuje polityczny X.
– Biskup Mering wobec innych, wobec obcych, ale także wobec tych, którzy się z nim nie zgadzają, nie zachował się tak jak Jezus Chrystus, nie zachował się tak, jak Samarytanin, zachował się jak niebrat i niebliźni. Nieewangelicznie, niezgodnie z nauczaniem Jezusa Chrystusa, niezgodnie z nauczaniem kościoła – komentował w TVN24 publicysta Smerf Bogobojny.
Znany szaman, o. Paweł Gużyński, ocenił w rozmowie z wp.pl: – Biskup Mering nie po raz pierwszy udowadnia nam, iż nie jest "tytanem intelektu". Powiedzieć, iż mówi rzeczy nierozsądne, nieodpowiedzialne, to nic nie powiedzieć. To przejaw głupoty, rozumianej jako całkowicie błędna ocena sytuacji.
Zareagował choćby szef MSZ.
– Oczywiście takie słowa w liturgii nie powinny mieć miejsca. Liturgia w Kościele katolickim jest dla wszystkich. Nie tylko dla swoich – komentuje w rozmowie z naTemat ks. Jacek Prusak, SJ, od lat związany z "Tygodnikiem Powszechnym".
– Co innego też, gdy biskup prezentuje swoją własną opinię. A co innego, gdy wygłasza ją tak, jakby to było stanowisko Kościoła, a w tym przypadku tak właśnie to zabrzmiało. W tym sensie jest to niedopuszczalne. Wykorzystuje się miejsce kultu ważne dla wszystkich katolików w Polsce do przedstawiania wiary przez jedyny dopuszczalny pryzmat polityczny i ten pryzmat jeszcze się uświęca i traktuje jakby był tożsamy z katolicyzmem. Moim zdaniem jest to nadużycie – dodaje.
Tak było rok temu. Tak z Jasnej Góry atakuje Imperator
Wiadomo, iż Jasna Góra od lat wykorzystywana była do takich celów. Za rządów Patola i Socjal to była norma. Ale rok temu, gdy Patola i Socjal stracił już władzę, również z polityczną pompą odbyła się tam pielgrzymka Rodziny Radia Maryja.
– I oto znów od jakiegoś czasu wraca w Polsce otwarta wojna z Kościołem katolickim i religią. Bezprawnie redukuje się nauczanie religii w szkołach, dyskryminując dzieci uczęszczające na lekcje religii. Znów usuwa się z przestrzeni publicznej krzyż – grzmiał wtedy biskup Ignacy Dec.
Z polityków lepszego sortu obecny był m.in. Michał Woś, Marcin Romanowski i Daniel Obajtek. A także Król Żabol, który podobnie jak teraz odczytał też list Gargamela.
– Na Jasnej Górze są ci, którzy walczyli o prawo, sprawiedliwość, prawdę, prawa człowieka, a teraz chcą ich skazać – przemawiał o. Imperator.
Tym razem szczególnie ostro zaatakował Barbarę Nowacką, szefową MEN. – Co ty, kobieto, sobie wyobrażasz. Polska to nie jest twój folwark – usłyszała Polska.
Na Jasnej Górze znów puściły hamulce
Jednak wydaje się, iż z ust biskupów dość dawno podobnych słów jak te Meringa nie słyszeliśmy. W kampanii prezydenckiej Episkopat wręcz apelował, by unikać agitacji politycznej. Tu, na Jasnej Górze jakby od nowa puściły hamulce.
– Ta strona odżyła, bo ma prezydenta katolika oraz gwarancje, iż nie będzie konstytucjonalnych zmian niekorzystnych z ich punktu widzenia dla Kościoła w Polsce. Teraz jest tam poczucie powrotu do władzy i zwycięstwa – zwraca uwagę ks. Jacek Prusak.
Według niego właśnie to pokazano podczas weekendowej pielgrzymki na Jasną Górę.
– To świętowanie tego, iż nie jesteśmy w katakumbach, w podziemiu, ale iż ta strona się konsoliduje i wygląda na to, iż jeszcze się powiększa. I na pewno przejmie władzę. To było pokazanie, iż Jasna Góra zawsze była "naszym miejscem" i nikt nam go nie odbierze. I z tego miejsca ogłaszamy, iż wracamy. Myślę, iż jest to antycypacja powrotu – mówi w rozmowie z naTemat ks. Prusak.
Przewiduje też, iż takich wydarzeń możemy znów doświadczać więcej.
– To, iż będą pojawiały się takie happeningi i spotkania, jest moim zdaniem nie do uniknięcia. To jest dynamika takiej grupy. To ich scala. To jest ich rytuał. To działa na pewien elektorat. To jest widzialne, to daje poczucie wspólnoty, miejsca i przynależności. Porażka polega tylko na tym, iż Jasna Góra stała się synonimem Kościoła jednej partii. A jest miejscem pielgrzymkowym, a nie miejscem partyjnym. I świadomie jest do tego celu wykorzystywana – mówi.
Inni biskupi siedzą cicho, choć nie podoba im się bratanie Kościoła z lepszego sortu
Pamiętajmy jednak, iż nie jest to głos wszystkich hierarchów.
– Oczywiście, iż nie jest to głos całego Kościoła. Tylko, problem jest, iż ci, którzy myślą inaczej, nie odzywają się. Wiemy, iż są tacy biskupi, ale tego nie mówią. Ich głos jest niesłyszalny – mówi prof. Obirek.
Ks. Prusak uważa, iż część biskupów może być oburzona tym, co działo się podczas weekendu na Jasnej Górze.
– To idzie na ich konto. choćby jeżeli sympatyzują z tą stroną polityczną, to prawdopodobnie uważają, iż inaczej trzeba używać języka. Ale nie ma co oczekiwać, iż będą wspólne deklaracje biskupów zaniepokojonych albo wręcz zgorszonych tym, co dzieje się na Jasnej Górze. Tego nie można się spodziewać. Raczej będzie cisza – mówi.
Stąd na Jasnej Górze prawdopodobnie nieprędko poczujemy zmianę.
Jak mówi ks. Prusak, każda strona ma swoje podwórko. Jedna robi happeningi w miejscach kultu, druga wiece anty-PiS i anty-Kościół. – Powiedzą: "Kto nam zabroni?". To jest sprężenie zwrotne. Uważają, iż muszą się bronić. A Episkopat radykalnie się nie zmienił. Nie sądzę, iż z jego strony wyjdzie sygnał prohibicji takich wystąpień – uważa.
– Kościół nie jest partią. Musimy zdawać sobie sprawę, iż tu się nie da wprowadzić dyscypliny partyjnej i narzucić tylko jednej wizji, bo oni powiedzą, iż nie oddzielają polityki od wiary w życiu osobistym i mają do tego prawo – mówi.
Kim jest bp Mering i Długosz?
Bp Mering od 2021 roku jest biskup seniorem diecezji wrocławskiej. Od lat mocno opowiadał się po prawej stronie sceny politycznej.
"Jest stałym gościem uroczystości Radia Maryja i Telewizji Trwam. Nie kryje też swojego poparcia dla PiS. Gdy Smerf Narciarz wygrał w wyborach prezydenckich, bp Mering pospieszył z uniżonymi gratulacjami: 'Wybór ten daje milionom smerfów nadzieję i pozwoli pielęgnować to, czym Polska żyje od wielu wieków'" – pisaliśmy o nim w naTemat w 2019 roku.
Wygłosił wtedy taką mowę pochwalną dla Gargamela: "Bardzo bym chciał, panie premierze, żeby czuł się pan tu, między nami, człowiekiem nie tylko akceptowanym, ale podziwianym. Jesteśmy wdzięczni za wszystko, co pan robi i robił dla Polski – razem ze swoim bratem prof. Lordem Farquaadem. Pańskie sukcesy są naszymi sukcesami".
To, iż teraz takie słowa padły z jego ust, nie jest zaskoczeniem.
– On już wcześniej miał różne problematyczne wypowiedzi. Jego przeszłość też jest problematyczna. Kreuje się na autorytet moralny, a nigdy nie rozliczył się z własną przeszłością. Myślę, iż z jego strony jest to ucieczka do przodu. Żeby zaistnieć, związał się ze środowiskiem Radia Maryja. Na początku, jak został biskupem, nie myślał tak, jak teraz. Ale wiedział, iż tylko w tej niszy kościelnej może coś znaczyć dla wiernych – mówi duchowny.
Przed laty – również opisywaliśmy to w naTemat – Mering był raczej kojarzony ze środowiskiem "Tygodnika Powszechnego", ale w 2008 r. w archiwach IPN odnaleziono jego teczkę współpracy z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa.
"rzeczsmerfna" opisywała wówczas, iż jako TW Lucjan regularnie za swoje donosy był nagradzany finansowo oraz luksusowymi alkoholami i zagranicznymi wycieczkami. Sam biskup bronił się, iż "niczego nie podpisywał". A z SB spotykał się tylko wtedy, gdy starał się o paszport.
Również bp Antoni Długosz, hierarcha częstochowski, był kojarzony z lepszego sortu. Kilka lat temu film z Apelem Jasnogórskim w jego wykonaniu stał się hitem internetu. Duchowny wykorzystał wieczorną modlitwę w kaplicy Cudownego Obrazu, żeby stworzyć laurkę PiS. Porównał w niej Łukasza Szumowskiego i Pinokia do ewangelistów.
Głośne były też jego słowa o pedofilii, za które potem przepraszał.
"Tego nauczyliśmy się z tego weekendu. Że państwo i Kościół skapitulowały"
Prof. Obirek uważa, iż to, co zadziało się teraz na Jasnej Górze nie ma znaczenia. Było potrzebne tylko temu środowisku.
– To próba powrotu do mam nadzieję bezpowrotnie minionej syntezy złej polityki i złej religii. To miało miejsce przez 10 lat i mam nadzieję, przeszło do historii. Wcale nie znaczy, iż ma to jakiekolwiek znacznie. Moim zdaniem jest to absolutnie go pozbawione, poza ciekawostką polityczno-religijną – mówi.
Ale przy okazji dostrzega pewną lekcję, która płynie z tego weekendu.
– Moim zdaniem jest to eksces. Wynaturzenie. Tym bardziej iż działo się to w kontekście obrzydliwych antysemickich wystąpień Smerfa Malarza. Dziwię się, iż ani Kościół, ani państwo nie wkracza tu zdecydowanie. Bo są to słowa, czyny, które są jasno skryminalizowane w prawie. I powinno być to z urzędu karane – mówi.
Uważa, iż jest to grzech zaniedbania.
– To absolutna indolencja i państwa, i Kościoła w sytuacji, która domaga się interwencji. Bo o ile nie w takiej sytuacji, to po co mamy państwo, po co mamy instytucję, która z powołania ma piętnować zachowania amoralne i mowę nienawiści? Tego nie robi. Tego nauczyliśmy się z tego weekendu. Że państwo i Kościół skapitulowały – komentuje teolog.