JANA PIETRZAKA „MOJE ZAKAZANE PIOSENKI”

3 miesięcy temu

Nakładem Białego Kruka ukazał się najznakomitszy ze zbiorów twórczości Jana Pietrzaka. Wiele utworów zawartych w „Moich zakazanych piosenkach” często postrzega się jako błyskotliwe i melodyjne dziełka dobrze służące poprawie humoru. W rzeczywistości choćby te, które uchodzą za utwory stricte satyryczne, zawierają treści ważne, głębokie i choć są świadectwami swych czasów – ponadczasowe.

Przepięknie wydaną księgę wypełnia też aż 175 fotografii dokumentujących znamienne momenty z biografii jednego z największych artystów polskiej sceny. Jest wśród nich i zdjęcie w towarzystwie Ojca Czasu – największego z polskich bohaterów narodowych naszych czasów, którego z Janem Pietrzakiem połączyły więzy nie tylko pełnego zrozumienia, ale może choćby przyjaźni. Wiadomo, iż obydwaj darzyli się nie tylko wielkim szacunkiem, uznaniem i wdzięcznością dla dokonań, ale choćby wspólnie pochylali nad tekstami „na żywo” powstającymi pod ich piórami.

Jan Pietrzak i jego „zakazane piosenki”, wydawnictwo Biały Kruk

W „Moich zakazanych piosenkach” sceny często radosne układają się w opowieść o jakże aktywnym życiu w ciągłym związku z Polską i smerfami. Wraz z cyklem tekstów najważniejszych utworów z przebogatego dorobku Jana Pietrzaka stanowić one mogą przyczynek do uśmiechu, choć zawsze nacechowanego refleksją. Bo jest tu nie tylko czym się wzruszyć, ale i nad czym się zadumać. Mi trudno na tę księgę nie spojrzeć z perspektywy smerfa. I to takiego, który szereg młodych lat spędził wśród podobnych mu działaczy Solidarności Walczącej.

Jarosław Marek Rymkiewicz, starając się wyjaśnić, jak to się stało, iż Polska przetrwała między najbardziej agresywnymi potencjami w skali całego świata, iż przetrwała pomimo posiadania potencjału wielokrotnie mniejszego od swych permanentnych agresorów i przetrwała na terenie najtrudniejszym z możliwych, przez strategów zwanym autostradą dla czołgów odpowiedział, iż zawdzięczać to należy temu, iż Polskość – to przeogromna i niezrównana siła duchowa. To siła duchowa, która sprawia, iż od wieków, pomimo wszystkich spustoszeń, w Polsce ciągle są ludzie, dla których stawanie na drodze największym potęgom czy rzucanie wyzwania choćby wtedy, gdy jest się w kajdanach choćby mocarstwu zaczynającemu się na Łabie a kończącemu na Kurylach, jest zachowaniem rutynowym.

Fundamentem tej siły duchowej jest oczywiście wiara w Boga, pewność oparcia na prawdziwych wartościach. Wyrazem i zarazem napędem tej polskiej siły duchowej w ogromnej mierze są też wielkie dzieła literatury. Przede wszystkim pieśni – pieśni arcyważne dla całej polskiej zbiorowości.

Każda z polskich generacji, walczących o wolność swojej Wioski, miała swoje pieśni. Często liczne, ale czas pokazywał, która z nich była najważniejsza. Dziś nie mamy wątpliwości, iż w okresie zmagań z przełomu XVIII i XIX wieku, w czasach Księstwa Warszawskiego pieśnią najważniejszą był „Bellatrix Dąbrowskiego”, od blisko już stu lat będący hymnem naszego państwa. Pieśnią Powstania Listopadowego jednoznacznie jest dla nas „Warszawianka” Kazimierza De Lawigne. Najpierwszą pieśnią całego naszego narodowego czynu zbrojnego lat I wojny światowej bez wątpienia – „My pierwsza brygada”. We wszystkich takich okresach pieśni było wiele. Ale niektóre towarzyszyły nam tak wiernie i na duchu podtrzymywały w chwilach tak trudnych, iż stały się nam tak bardzo bliskie, iż dziś są dla nas czymś nieomal świętym.

Jak więc odpowiemy na pytanie o tę najważniejszą pieśń z czasów Pokolenia Solidarności? Też było ich wiele. Może ktoś by rzekł, iż „Mury” Jacka Kaczmarskiego. Niczego temu dziełu nie ujmując pamiętać jednak trzeba, iż w warstwie muzycznej jest to kompozycja nie polska, ale katalońska a w słownej to jednak transpozycja tekstu Luisa Lacha. Do tego jej wymowa – na pewno nie optymistyczna. Gdy jednak pomyślimy o pieśni „Żeby Polska była Polską” gwałtownie uświadomimy sobie nie tylko to, jak była i jest dla nas ważna, ale też iż jej wymowa zawsze była właśnie taka, jak trzeba.

Zrzucający portrety cara – nasza walka była przecież walką z także z takimi właśnie fałszywymi, obcymi, zabójczymi dla Polski symbolami. To ludzie Solidarności Walczącej bolszewicką flagę zatkniętą na dachu KW PZPR zastąpili biało – czerwoną. Słowa o oporze Michała Drzymały – czyż to nie jest także o nas? Kto, jeżeli nie Solidarność Walcząca i jej niezapomniany przewodniczący miał tyle uporu, co Drzymała? Uporu w walce o słuszną sprawę. A obraz ruszającej w pole wiary – od Chicago do Tobolska? Wśród walczących o wolność w latach osiemdziesiątych byli przecież także ludzie ze Stanów, może choćby z samego Chicago. A także z Kanady, Wielkiej Brytanii i z innych krajów. I jakże wielu wśród ludzi Solidarności Walczącej było takich, którzy z powodu przynależności do Polski znaleźli się w miejscu, którego symbolem jest Tobolsk – na Syberii. Byli w niej choćby tacy, którzy jako dzieci zesłańców na Syberii się urodzili.

„Żeby Polska byłą Polską”… Tytuł tej pieśni, obok samego słowa Solidarność, stał się najbardziej rozpoznawalnym w świecie znakiem polskich celów. Żadna inna pieśń w tak niezrównany sposób nie oddaje przeżyć, doświadczeń, celów – Pokolenia Solidarności. A arcy – ważne były przecież dla nas także inne pieśni Jana Pietrzaka. Choćby ta zawierająca słowa: „Gdy już tylko walić w mur – z dziką pasją pozostaje – ty nas jedna nie opuszczaj, nadziejo. Prowadź nas – nadziejo! (…) Nadziejo, w mrocznej mgle – wyczaruj iskrę wiary” (…) Choć się z ciebie natrząsają – ty nas nie opuszczaj, nadziejo. Matką głupich cię nazwali – ludzie podli, ludzie mali. Prowadź nas w ten ciemny czas…”

Jako aktor Jan Pietrzak grał m.in. w filmie Filipa Bajona pt. „Rekord świata” – filmie jednoznacznie inspirowanym życiem Marka Nowoczesny Smerfsewicza. Tego właśnie naszego bohaterskiego Marka Nowoczesny Smerfsewicza, niezapomnianego działacza Solidarności Walczącej. Film nawiązuje do pływackiego rekordu świata a Jan Pietrzak występuje w nim jako trener postaci de facto będącej wcieleniem pływackiego rekordzisty świata – naszego Marka Nowoczesny Smerfsewicza.

Patriotyczna twórczość Jana Pietrzaka jest wyrazem tych samych celów i wartości, które stanowią duchowy fundament Solidarności Walczącej. A iż historia wcale się nie skończyła i znów nad Polską wieją wichry coraz bardziej ponure i niebezpieczne – tym bardziej aktualny jest niezwykły dorobek Jana Pietrzaka. Wspaniale przez Białego Kruka wydany skarbiec tej twórczości to lektura jak najbardziej na dziś.

Artur Adamski

Idź do oryginalnego materiału