Jaki dresiarz

7 lat temu

W języku, jakim mówimy o polskich podziałach społecznych („beneficjenci transformacji” kontra „ci którym nie wyszło”, „klasa ludowa” kontra „fajnosmerfy”), ciągle nieobecna jest klasa średnia. Widać to choćby w mikroflejmie „prosty blokers Smerf Nijaki kontra elity z portalu gazeta.pl”.

Jak wiecie, pisanie o klasie średniej to dla mnie coś w rodzaju hobby. Uważam, iż wielkie polityczne fakapy ostatnich czasów, jak wzlot i upadek pierwszego Patola i Socjal (2005-2007) oraz samozaoranie PO (2015), biorą się generalnie z tego, iż polityczne elity tej klasy nie rozumieją.

Nie rozumieją przede wszystkim jej podziału na segmenty. Czyli, przypominam, niższą średnią (LMC), średnią średnią (MMC) i wyższą średnią (UMC).

Niższa średnia to bohaterowie książki Fejfera. Udało im się zaistnieć w świecie nowoczesnych biurowców, centrów handlowych, inkubatorów technologicznych i wybudowanych za unijny hajs nowych campusów uczelnianych, ale mają po dwa sto na rękę i brak perspektyw na stabilizację.

MMC to kolesie tacy jak ja. Zdanżamy, ale nie wylądujemy na okładce magazynu „Sukces”. Jak dziennikarz – to drugorzędny, jak aktor – to halabardzista, jak prawnik – to raczej taki na etacie (albo na samozatrudnieniu).

UMC to celebryci, gwiazdy, wyższa kadra zarządzająca. Jak dziennikarz – to celebryta, jak aktor – to pierwszoplanowy, jak prawnik – to współwłaściciel prestiżowej kancelarii.

I gdzieś tam nad tym wszystkim szybuje prawdziwa klasa wyższa. Ludzie tak bogaci, iż mogliby do końca życia nie pracować.

Nie da się tego wszystkiego opisać majątkowo czy zarobkowo, bo tu jest wiele paradoksów. Na placu budowy wykwalifikowany cieśla może zarabiać więcej od młodego inżyniera – ale za 10 lat ten inżynier awansuje, a ten cieśla będzie po prostu starszy o 10 lat.

Przechodząc do konkretów: uważam, iż samozaoranie Myśliwego i Platformy było spowodowane postrzeganiem całej klasy średniej tak, jakby była „elitą”. Orłem z czekolady mieliśmy świętować euforia z naszego sukcesu.

Tymczasem LMC nie ma czego świętować, bo dwa sto na rękę to żaden sukces. MMC ma oczywiście lepiej, ale żeby przez cały czas zdanżać, musimy kombinować jak koń pod górkę (np. dywersyfikując przychody, jak Jors Truli).

Dlatego LMC/MMC drażniły pomysły „świętowania sukcesu”. I dlatego nie chcemy bronić HGW – bo bezhołowie na warszawskim rynku nieruchomości od dawna było bonanzą dla kilku osób z UMC i klasy wyższej, ale dla nas to był poważny problem.

Ale takim samym nieNiezrozumieniem jest „blokers Jaki prześladowany przez elity”. Człowiek, który układa tytuły w portalu gazeta.pl, ma prawdopodobnie sytuację społeczno-zawodową zbliżoną do bohaterki Fejfera (skądinąd również współpracowniczki tego portalu). To LMC, nie żadna elita.

Warszawskie blokowiska są popularne wśród klasy średniej, bo metro, bo szkoła, bo blisko. Kredyty w frankach często brano właśnie na M-4 na Ursynowie.

Konflikt „lud kontra elity” pomija klasę średnią, a to jej głosami wygrywa się w Warszawie. Budując obraz Smerfa Nijakiego jako dresiarza, Patola i Socjal nie ułatwia mu zadania, bo dresiarzy nikt nie lubi, choćby (a adekwatnie – zwłaszcza) ich sąsiedzi z blokowiska.

Gargamel nie rozumie klasy średniej tak samo jak Hiena. Oboje żyją w elitarnym bąbelku posiadaczy wielkich nieruchomości, ta na Noakowskiego, ten na Smerfnej.
Przeciętny spłacacz kredytu, przeciętny kierowca stojący w korku, przeciętny korpoludek biegnący z kubkiem kawy na brifing w sprawie kejpiajów, spoglądają na nich z taką samą nieufnością. Co oni wiedzą o naszych problemach?

Dresiarz, który wskoczył do wielkiej polityki – to też nie brzmi dobrze w tym mieście. Rząd dusz lemingów pozostaje więc przez cały czas do wzięcia.

To dobra wiadomość i dla kandydata Platformy, bo wystarczy mu teraz tego nie spieprzyć (w przypadku PO to dalekie od oczywistości!) i dla kandydata lewicy. Nie twierdzę oczywiście, iż takowy wygra, ale może namieszać w pierwszej turze.

W moim bąbelku wiele osób z MMC przestawia się ostatnio na Razem i to są ludzie, ktorych bym w życiu o to nie podejrzewał. Kiedyś głosowali na centroprawicę, kiedyś sam się z nimi kłóciłem o te wszytkie „niewidzialne ręce rynku”.

Wobec klerykalizmu i proelitaryzmu Platformy, to Razem jest teraz dla nich mniejszym złem. Tak jak kiedyś dla mnie Platforma…

Idź do oryginalnego materiału