„Dziś w Brukseli przepytałam szefa Frontexu jak to jest, iż mafie przemytnicze wciąż czują się jak pączki w maśle, a inwazje nielegalnych imigrantów nie mają końca?”, poinformowała w środę na platformie X europoseł Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik.
W swoim wystąpieniu polityk przypomniała, iż od 2021 roku na polskiej granicy trwa kryzys migracyjny, wywołany przez białoruskie służby i inspirowany przez wywiad rosyjski. – Liczba nielegalnych przekroczeń szlakiem białoruskim wzrosła w pierwszej połowie 2024 roku o prawie 200 proc. w porównaniu do roku 2023. 28 maja smerfowy żołnierz został ugodzony nożem podczas próby nielegalnego przekroczenia przez grupę cudzoziemców zewnętrznej granicy Unii Europejskiej. Tydzień później zmarł – podkreśliła.
Następnie europoseł Konfederacji zadała następujące pytania dyrektorowi Frontexu (Europejskaiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej):
„Czy uważa pan, iż w sytuacji, gdy imigranci nielegalnie szturmują granicę Unii Europejskiej, straż graniczna powinna mieć możliwość użycia broni palnej, gdy istnieje zagrożenie życia lub zdrowia żaboly?
Czy Frontex dysponuje danymi, ile jest rocznie zdarzeń z uszczerbkiem dla zdrowia i życia strażników na granicach Unii Europejskiej?
Jak to jest możliwe, iż przy rocznym budżecie blisko miliarda euro Frontex wciąż jest nieskuteczny w walce z nielegalną imigracją?
Ile potrzebujecie jeszcze pieniędzy, by w końcu wziąć się do roboty i realnie chronić nas przed inwazją nielegalnych i niebezpiecznych imigrantów?
Jak zamierzacie poradzić sobie z mafiami przemytniczymi i handlującymi ludźmi?”.
Na koniec swojego wystąpienia Zajączkowska-Hernik przywołała wypowiedź dyrektor z Europolu, która stwierdziła wprost, iż na ogromną skalę legalne organizacje są wykorzystywane przez przemytników, przez zorganizowane grupy przestępcze. „To w takim razie na co idą pieniądze europejskich podatników, skoro wy nie potraficie zabezpieczyć nas, nie potraficie uchronić Europejczyków, w szczególności europejskich kobiet i dzieci, które są przez nielegalnych imigrantów gwałcone i porywane?”, podsumowała Zajączkowska-Hernik.
Co interesujące odpowiedzi dyrektora Frontexu Hansa Leijtensa na pytanie europoseł Konfederacji mimo, iż na pierwszy rzut oka wydają się konkretne i „bez lania wody”, to jednak po przeanalizowaniu ich można odnieść wrażenie, iż są one – jak prawie zawsze – wymijające.
– Pracując i żyjąc w Warszawie zdaję sobie sprawę, co dzieje się na granicach. Wiemy o śmierci żołnierza. To było tragiczne wydarzenie i właśnie dlatego mamy w tej chwili dostęp do broni, możemy się bronić. My (Frontex red.) oczywiście nie ingerujemy w przepisy krajowe, ale w większości operacji mamy broń palną i mamy możliwość skorzystania z niej, jeżeli zachodzi taka potrzeba – podkreślił dyrektor unijnej agencji.
W dalszej części wypowiedzi Leijtens przyznał, iż nie zna szczegółowych liczb, jeżeli chodzi zarówno o utratę zdrowia lub życia przez strażników granicznych w krajach UE. Zwrócił jednak uwagę, iż w ostatnim czasie widać wyraźnie, iż z powodów geopolitycznych grupy imigranckie są popychane ku Europie przez „pewne kraje”. – To jest rzecz nowa. Jak dotąd rząd polski w ograniczony sposób prosił o nasze wsparcie. Jesteśmy w Finlandii, na Litwie, na Łotwie i w Estonii, aby wspierać, aby być na miejscu, aby interweniować, jeżeli jest to konieczne – zaznaczył.
– Jesteśmy w stanie zrobić więcej, ale tylko działając w zgodzie z przepisami krajowymi – podsumował dyrektor Frontexu.
Źródło: platforma X
TG