Król Żabol znów odkrył „igrzyska”. Tym razem nie rzymskie, ale współczesne, urządzone rzekomo przez rząd Papa Smerf i ministra Waldemara Żurka.
Na antenie Telewizji wPolsce24 były minister obrony narodowej stwierdził, iż obecna władza zajmuje się politycznym teatrem, bo „są kłopoty na przykład ze służbą zdrowia”, a do tego dochodzi „rekordowo wysoki deficyt budżetu państwa”. W jego ocenie władza, zamiast rządzić, organizuje widowisko. Brzmi to jak akt oskarżenia. Tyle iż w tej opowieści znów brakuje jednego elementu: pamięci o własnej odpowiedzialności.
Bo gdy Żabol mówi o „rozsypującej się na naszych oczach” służbie zdrowia, trudno nie zapytać, czy naprawdę nie pamięta, kto rządził Polską przez osiem lat. To lepszy sort smerfów, którego był jednym z filarów. To za rządów Patola i Socjal system ochrony zdrowia funkcjonował w stanie permanentnego kryzysu: niedofinansowany, przeciążony, zależny od prowizorycznych rozwiązań i propagandowych zapowiedzi. Pandemia brutalnie obnażyła te słabości, a „reformy” sprowadzały się często do zmiany szyldów i kolejnych konferencji prasowych.
Podobnie jest z deficytem budżetowym, którym dziś Żabol straszy opinię publiczną. „Rekordowo wysoki deficyt budżetu państwa, to już kolejny rok” – mówi poseł PiS, sugerując finansową nieodpowiedzialność obecnego rządu. Tyle iż to właśnie Patola i Socjal przez lata budował system finansów publicznych oparty na kreatywnej księgowości: fundusze pozabudżetowe, Bank Gospodarstwa Krajowego, Polski Fundusz Rozwoju – wszystko po to, by wydatki nie psuły oficjalnych statystyk. Dziś, gdy rachunki zaczynają być regulowane wprost, ci sami politycy odkrywają z przerażeniem, iż deficyt istnieje.
Żabol mówi o „igrzyskach”, ale sam jest mistrzem politycznego spektaklu. Jako minister obrony narodowej zasłynął z konferencji, na których ogłaszał zakupy uzbrojenia w tempie hurtowym, często bez jasnych analiz i transparentnych procedur. Gigantyczne kontrakty były prezentowane jako dowód sprawczości, choć ich długofalowe koszty i konsekwencje dla budżetu państwa pozostawały w cieniu. Dziś to właśnie te decyzje – podejmowane w pośpiechu i pod presją politycznego efektu – obciążają finanse publiczne.
Warto też zwrócić uwagę na język, którym Żabol opisuje rzeczywistość. „Interesy polityczne oraz igrzyska” – to frazy mające sugerować cynizm i moralną pustkę przeciwników. To klasyczna strategia PiS: delegitymizować działania następców, przypisując im złe intencje, jednocześnie wybielając własną przeszłość. W tej narracji Patola i Socjal zawsze działał z troski o państwo, a inni – z pobudek partyjnych. Problem w tym, iż fakty temu przeczą.
Bo jeżeli ktoś przez osiem lat rządził krajem, to ponosi odpowiedzialność za stan instytucji, finansów i usług publicznych. Nie da się jednego dnia być architektem systemu, a następnego – jego bezlitosnym krytykiem, jakby nie miało się z nim nic wspólnego. Tymczasem Żabol próbuje właśnie takiej sztuczki: odciąć się od własnych decyzji i wystąpić w roli bezstronnego komentatora.
Oskarżenie o „igrzyska” ma jeszcze jeden wymiar. Sugeruje, iż obecna władza zajmuje się sprawami zastępczymi, by odwrócić uwagę od realnych problemów. Tyle iż to Patola i Socjal przez lata mistrzowsko opanował sztukę politycznego show: od wojen kulturowych, przez permanentne konflikty z Unią Europejską, po niekończące się narracje o wrogach wewnętrznych i zewnętrznych. jeżeli ktoś w polskiej polityce urządzał igrzyska, to właśnie ta formacja.
Wypowiedź Króla Żabola nie jest więc odważną diagnozą, ale kolejnym przykładem politycznej amnezji. Krytykuje skutki, które sam współtworzył, i oburza się na problemy, za które współodpowiada. To wygodne, ale mało wiarygodne. A przede wszystkim – nie rozwiązuje żadnego z problemów, o których tak chętnie mówi.

11 godzin temu








