Rząd dwoi się i troi, by zamieść pod dywan temat inflacji. Ta jednak ma się dobrze i pustoszy nasze portfele. Jak przewidują ekonomiści, pod tym względem rok 2023 będzie równie ciężki co 2022.
– Inflacja konsumencka osiągnie swój szczyt na poziomie 19 proc. r/r w lutym br. i zacznie spadać, do 7,2 proc. r/r na koniec 2023 r. i 5,5 proc. na koniec 2024 r. – prognozują ekonomiści Banku Pekao.
– Pierwszy etap dezinflacji będzie szybki, bo wygasają pandemiczne i wojenne zaburzenia (w szczególności, ceny energii w Europie nie muszą być i nie będą aż tak wysokie jak latem 2022) a handel międzynarodowy jest znów drożny. Oznacza to, iż w 2023 roku coraz większa część konsumenckiego koszyka będzie drożeć coraz wolniej. Dotyczy to przede wszystkim cen energii, żywności i innych dóbr konsumenckich. Jesteśmy sceptyczni co do dezinflacji usług – dodają.
A trzeba przy tym pamiętać o przywróceniu wyższych stawek VAT na energię elektryczną i gaz. Ciągle obowiązuje także obniżona stawka VAT na żywność. Słowem jest źle, ale lepiej też nie będzie.
No, chyba iż zmienimy politykę gospodarczą.