Historia z serialu "Scheda" w realu? Jest pomysł, by zmienić polskie prawo

2 godzin temu
Wyobraź sobie, iż ostatnią wolą twojego bliskiego jest spocząć poza cmentarzem. Albo, iż chciałby, żeby jego prochy rozsypać w miejscu, które kochał. jeżeli spełnisz tę prośbę, możesz trafić do aresztu. Ta petycja może jednak otworzyć drzwi do zmian. I sprawić, iż pochówek w wybranym miejscu będzie legalny.


W amerykańskich filmach wygląda to najczęściej tak: wzruszona rodzina stoi na klifie, wiatr rozwiewa zebranym włosy. Ktoś trzyma niewielką urnę i wysypuje prochy ukochanej osoby do oceanu.

W Stanach Zjednoczonych wiele rodzin decyduje się na przechowywanie urny w domu – na półce w salonie czy w gabinecie. To sposób, żeby mieć bliską osobę zawsze "blisko siebie".

W Polsce ani jedno, ani drugie nie jest możliwe. Prochy muszą trafić na cmentarz, do urnowego grobu lub kolumbarium. Jest to zapisane w ustawie z 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz. U. 2024, poz. 576).

Jeśli ktoś wpadnie na pomysł rodem z amerykańskich filmów i rozsypie prochy w lesie czy na działce albo będzie je trzymał w domu, może słono za to zapłacić.

Kary za taki czyn mogą być różne – choćby 5000 zł mandatu, a w skrajnych przypadkach areszt do 30 dni.

Dlaczego?


Powód jest prosty: prochy są traktowane jak szczątki, a ich rozsypywanie wciąż klasyfikowane jest jako bezczeszczenie zwłok.

Prochy w pudełku po kawie


Jeszcze kilkadziesiąt lat temu sama kremacja była rzadkością. Przez wieki Kościół katolicki sprzeciwiał się kremacji, traktując ją jako praktykę pogańską. Dopiero w 1983 roku, po nowelizacji Kodeksu Prawa Kanonicznego, dopuszczono palenie zwłok, o ile nie było sprzeczne z nauką Kościoła.

Dziś coraz więcej osób decyduje się na spopielenie.

Po kremacji zakład pogrzebowy lub krematorium umieszcza szczątki w urnie i zamyka ją specjalną plombą lub trwałym zamknięciem, tak by nikt nie mógł jej otworzyć bez pozostawienia śladów. Plomba służy zarówno potwierdzeniu tożsamości zmarłego, jak i zachowaniu jego godności.

Na urnie znajduje się także etykieta z danymi osoby zmarłej – imieniem, nazwiskiem, datą urodzenia i śmierci oraz numerem kremacji. Dzięki temu podczas transportu i pochówku nie ma żadnych wątpliwości, do kogo należą prochy.

W polskim serialu "Scheda" bohaterowie na pogrzeb przynoszą pustą urnę, a prawdziwe prochy ojca chowają… w pudełku po kawie. W nocy wyruszają łodzią na otwarte morze, rozsypując szczątki tak, by nikt postronny się nie zorientował. Chcą w ten sposób spełnić ostatnią wolę ojca, który kochał morze. Nic dziwnego, iż działają w tajemnicy, w porozumieniu i z wielką ostrożnością. Choć to tylko fikcja, w rzeczywistości takie działanie byłoby wykroczeniem.

W wielu rodzinach jest silne pragnienie pożegnania bliskich w zgodzie z ich życzeniem i blisko natury.

Powstała petycja, która ma otworzyć do tego drogę. Senatorowie zaczęli się nią zajmować, rozważając zmianę ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Propozycja dotyczy zarówno legalizacji rozsypywania prochów, jak i możliwości pochówku w ziemi poza terenem cmentarza.


"Prawo do decydowania o formie pochówku jest częścią wolności osobistej, dlatego państwo powinno umożliwić różne formy pochówku zgodnie z indywidualnymi przekonaniami" – pisze autor petycji.

Postulowane zmiany to m.in. możliwość rozsypywania prochów w specjalnie wyznaczonych miejscach – w parkach, lasach czy nad wodą – zgodnie z ustaleniami lokalnych samorządów.

Kolejna propozycja to legalizacja pochówku prochów w ziemi poza cmentarzami, np. w przydomowych ogrodach lub na specjalnych terenach ekologicznych, oczywiście przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa sanitarnego.

A może w lesie?


Coraz częściej mówi się też o tzw. "cmentarzach leśnych". Prochy wsypuje się do ziemi, a w miejscu spoczynku sadzi drzewo. Ot, taki symboliczny powrót do natury. Ale nie w Polsce.

U nas póki co powstają miejsca jedynie przypominające "cmentarze leśne" – tzw. kwatery ekologiczne czy Lasy Pamięci. Znajdują się na niektórych cmentarzach komunalnych lub parafialnych. Prochy chowa się w biodegradowalnych urnach. Nie ma nagrobków. Są minimalistyczne kamienne tablice.

Jednak te ekologiczne kwatery to więc jedynie symboliczna alternatywa, a nie pełna swoboda wyboru miejsca spoczynku.

Bo prawo i tradycja wciąż stawiają ograniczenia.

Dlaczego w Polsce nie może być tak jak w innych krajach? Tego nie może zrozumieć autor petycji. I przywołuje przykłady z innych państw europejskich, gdzie zarówno rozsypywanie prochów w wyznaczonych miejscach, jak i pochówek na terenach leśnych jest możliwy. Należą do nich m.in. Niemcy, Szwajcaria czy Holandia.

Chciałby, aby rodziny w Polsce mogły realizować ostatnią wolę swoich bliskich w sposób bardziej osobisty i zgodny z ich przekonaniami. Bo czyż nie pięknie byłoby, gdyby ktoś kochający góry mógł mieć swoje prochy rozsypane u szczytów, a miłośnik morza – przy ukochanej plaży? Albo zapalony ogrodnik – wśród kwiatów swojego ogrodu?

Wszystko zgodnie z jego wolą, ekologicznie i w duchu europejskich standardów.

Dokument trafił już do opiniowania w kilku resortach. Petycja dotyczy spraw, którymi zajmują się różne ministerstwa – od rozwoju i technologii, przez klimat i środowisko, po infrastrukturę oraz sprawy wewnętrzne i administrację.

Jeśli projekt wejdzie w życie, filmowy kadr ze "Schedy" mógłby wreszcie stać się możliwy w polskiej codzienności.

Idź do oryginalnego materiału