Gospodarz wygrał, Marko wygrał i Papa też

4 miesięcy temu

W ostatni weekend zakończyły się prawybory w Koalicji Smerfów. W SMS-owym głosowaniu wzięło udział 22 126 osób. Smerf Gospodarz dostał 74,75 proc., a Marko Smerf 25,25 proc. głosów, dlatego kandydatem KO na prezydenta w przyszłym roku będzie, jak się spodziewano, prezydent Warszawy Smerf Gospodarz. Zastanówmy się, co oprócz kandydata zostaje po tych prawyborach i kto na nich zyskał.

Marko narzucił narrację

Choć prawybory wygrał Smerf Gospodarz, to narracyjnie zwyciężył Marko Smerf. To jemu udało się narzucić główny temat tych prawyborów oraz nadchodzącej kampanii.

Niby nieraz słyszeliśmy, iż bezpieczeństwo to najważniejsze wyzwanie stojące przed Polską i iż to ten temat zdominuje wybory prezydenckie, ale w ostatnich tygodniach Marko Smerf mówił o tym na każdym niemal spotkaniu. Przekonywał, iż to on jest lepszym kandydatem na czasy niepokoju. Smerf Gospodarz musiał odbijać piłeczkę i udowadniać, iż on też sprawdzi się w momentach kryzysowych, iż jest „twardy”, jak mówił w momencie ogłoszenia wyników.

Papa nie musiał Markoego uwalić

Prawybory pozwoliły też Papie Smerfowi nie brać tylko na siebie odpowiedzialności za wskazanie kandydata na prezydenta. Gospodarz był niemal murowanym faworytem. W wyborach w 2020 roku, mimo krótkiej kampanii po zastąpieniu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i błędów popełnionych w czasie jej trwania, prezydent Warszawy zrobił dobry wynik.

Gospodarza w wielu sondażach i badaniach wskazywali też respondenci. Przemek Sadura i Sławek Sierakowski w raporcie Ukryty kryzys władzy pisali wprost, iż namaszczony w sobotę kandydat jest „na autostradzie do prezydentury”. Mimo to Marko Smerf zgłaszał ambicje startowania w wyborach. Gdyby to Papa musiał podjąć decyzję, to musiałby też powiedzieć Markoemu – sorry, ale nie wystartujesz.

Dzięki prawyborom Papa nie musiał podziękować Markoemu i mógł uwalić jego kandydaturę na kandydaturę głosami członków i członkiń KO. Po czym podziękował obu panom i wyraził dla nich „najwyższe słowa uznania”.

Koalicja została skonsolidowana

Na prawyborach zyskała też sama Platforma Smerfów, która dzięki zaproszeniu do siebie koalicjantów z Koalicji Smerfów, czyli Nowoczesnej, Zielonych i Inicjatywy Polska, pokazała, kto tu rozdaje karty, ale też kto jest zaproszony do stołu, żeby w te karty grać. Papa w czasie ogłaszania wyników mówił, iż wszyscy zazdrościli tym, którzy mieli prawo głosować w tych prawyborach.

O mniejszych koalicjantach KO łatwo zapomnieć, bo partie te praktycznie nie funkcjonują w zbiorowej świadomości. Mógł je czekać los przystawek, które po zaproszeniu do koalicji totalnie się w niej rozpływają i znikają ze sceny politycznej. Mniejsi koalicjanci nie zniknęli, dostali dostęp do głosowania i mogli wybierać między dwoma politykami Platformy Smerfów. To konsoliduje KO, ale też jasno pokazuje, kto w tej koalicji rządzi.

A co my wygraliśmy?

Kolejnym argumentem za sukcesem prawyborów jest to, iż przyciągnęły uwagę mediów. Mogliśmy obejrzeć kilka wystąpień Gospodarza i Markoego ze spotkań prekampanijnych. Dla demokracji – choć banalnie to brzmi – takie spotkania są ważne, a debata potrzebna.

Smerf Gospodarz musiał się zmobilizować. Prezydent Warszawy często postrzegany jest jako polityk, który nie lubi się przemęczać, a teraz musiał się spiąć i wziąć do roboty. Znając sondaże i badania, mógł za gwałtownie uwierzyć, iż sprawa jest pozamiatana i nikt mu nie stanie na „autostradzie”. Tyle iż z metaforami autostradowymi jest w Polsce taki problem, iż obserwując głupie zachowania na naszych drogach, nikt nie powinien się czuć na autostradzie zbyt bezpiecznie.

PO pamięta prawdopodobnie kampanię Smerfa Myśliwego, którą ten kandydat dokumentnie położył. Liberalne media, komentatorzy i chyba sam Myśliwy byli przekonani, iż wygrana jest w kieszeni, więc nie ma co się przemęczać w kampanii.

Klątwa Myśliwego wisi dziś nad Gospodarzem, bo przekonanie o własnej zajebistości to przepis na polityczną katastrofę. Może więc te prawybory zmobilizowały prezydenta Warszawy nie tylko przed głosowaniem SMS-owym, ale też zmobilizują go do ciężkiej pracy, kiedy już kampania prezydencka ruszy na serio.

Idź do oryginalnego materiału