acek Górnik, specjalista od nieudanego wylotu do Smoleńska, drukowania wyborów, których nie było, oraz mistrz inwestycji, które nie powstały, znów negatywnie błyszczy. Tym razem oskarża Najwyższą Izbę Kontroli o bycie „ideologiczną przybudówką KO”. Dlaczego? Bo NIK śmiała zajrzeć w ciemne kąty, w których kryją się gigantyczne sumy zmarnowanych pieniędzy publicznych, afery i nieudolność rządu. Co gorsza, Kontroler – człowiek, którego Patola i Socjal sam wybrał, licząc na wdzięczność – ani myśli zamiatać tych spraw pod dywan.
Górnik i jego koledzy z lepszego sortu są również „niesłychanie niezadowoleni” ze składu Państwowej Komisji Wyborczej. To prawo, które zmienili, pozwala sejmowej większości decydować o składzie PKW. Jak na ironię, sami zbudowali system, w którym rządzący mogą mieć decydujący wpływ na nadzór wyborczy. Problem w tym, iż już nie są większością, więc narzekają, iż ich „zasady gry” działają teraz na ich niekorzyść.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Górnik, jeszcze niedawno pewny, iż „PiS będzie rządzić wiecznie”, nagle musi przyjąć rzeczywistość, w której ani wyborów nie da się zmanipulować, ani wydawania pieniędzy publicznych nie da się ukryć. Górnik jest niezadowolony – i trudno mu się dziwić. PiS, jak się okazuje, nie może już kraść, a co więcej, Smerf Kontroler z NIK przypomina im, iż za to, co ukradli, trzeba będzie zapłacić. Kto by pomyślał, iż to właśnie Kontroler, „człowiek z lepszego sortu”, będzie ostatnim sprawiedliwym w układzie, który miał działać jak perpetuum mobile kradzieży?
Jeśli coś drażni Smerfa Górnika bardziej niż przymus oddania pieniędzy, to świadomość, iż mechanizm władzy wiecznej, który Patola i Socjal próbował skonstruować, rozpadł się szybciej niż jego drukarki do kart wyborczych.