Decyzja inwestora nie zakończyła jednak emocji związanych z tematem. Końcówka obrad przerodziła się w gorącą dyskusję, pozostawiając pytania o granice debaty publicznej i odpowiedzialność za słowa. Pojawiły się również apele o przeprosiny i refleksję nad społecznymi skutkami sporu.– Zwracam się do pani radnej oraz przedstawicieli komitetu społecznego, apelując o przemyślenie sobie tego, co robili w ostatnim półtora roku. To, co się działo w tym okresie, to było szczucie jednych na drugich. Namiastkę mieliśmy choćby na sesji, jak przyszedł pan i nam tutaj ubliżał. Tymczasem od początku informowałam, iż procedura jest złożona, sama inwestycja niepewna i przyjdzie czas na konsultacje społeczne. Ostatecznie inwestor się wycofuje, a ludzie zostali skłóceni – mówiła wójt Grażyna Kowalik. Wskazała również na przypadki osobistych napięć, jak choćby sytuację jednego z mieszkańców, który miał przenieść dzieci do innej szkoły z powodu nieprzyjemnych komentarzy. Opowiedziała również o starszym mieszkańcu, który – według niej – został „poproszony” o dostarczenie pisma do urzędu, mimo iż nie miał doświadczenia z formalnościami i był wyraźnie zestresowany.Jedna z radnych stanowczo odrzuciła zarzuty. Podkreśliła, iż nikogo nie chciała obrazić. Zaznaczyła, iż nigdy również nie była i nie jest za tym, żeby skłócać społeczeństwo. Prosiła, żeby nie przypisywać jej takich praktyk. Ubolewała i przepraszała, jeżeli ktoś poczuł się urażony podejmowanymi przez nią działaniami. Stwierdziła, iż wynikały one z potrzeby informowania mieszkańców i opierały się na dostępnej wiedzy. Wskazała i przypomniała też o licznych niejasnościach i nieścisłościach w dokumentacji, które pomimo tego były przekazywane do dalszego opiniowania przez różne instytucje. Grażyna Kowalik po raz kolejny odparła również kierowane wcześniej pod jej adresem zarzuty o stronniczość i „robienie wszystkiego, aby biogazownia powstała”. Tłumaczyła, iż jej zasadniczą rolą i obowiązkiem było przekazanie wniosku do sanepidu, Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie czy Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie”, które są odpowiednimi jednostkami do wydawania opinii w kwestii zgodności inwestycji z aktualnie obowiązującym prawem. Wójt skrytykowała również brak reakcji niektórych osób na obraźliwe komentarze wobec urzędników i instytucji zaangażowanych w procedurę. Wskazała także na ogrom dokumentacji związanej z biogazownią. Zasypywanie pracowników pismami porównała do formy nękania. Zauważyła, iż znacznie większa inwestycja fotowoltaiczna, która ma powstać na powierzchni 133 hektarów, nie wywołała podobnych emocji. Do dyskusji włączył się przewodniczący rady gminy Krzysztof Struk, który podzielił się osobistym doświadczeniem o skali społecznych podziałów. – Zwróciłem się do stolarza o wykonanie usługi stolarskiej, a on mi powiedział: „Ty jesteś za biogazownią. Ja ci nie zrobię nic”. Odpowiedziałem mu: jak nie ty, to ktoś inny. Prosta rzecz – skwitował, zamykając temat i obrady.Czytaj także: