Karol Nawrocki zapowiedział wprowadzenie planu „Prąd 33 proc.”, który miałby obniżyć rachunki za energię elektryczną o jedną trzecią w ciągu 100 dni od objęcia przez niego urzędu prezydenta. Kandydat przekonywał, iż realizacja tego projektu jest prosta, co natychmiast rodzi pytanie – dlaczego obecny Naczelny Narciarz tego nie zrobił?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Obietnica Nawrockiego brzmi kusząco, jednak warto podkreślić, iż prezydent nie ma bezpośredniego wpływu na ceny energii elektrycznej w Polsce. Regulacja cen prądu to złożony proces. Każda próba administracyjnego obniżenia cen prądu wymagałaby ogromnych dopłat państwowych lub interwencji w mechanizmy rynkowe, co mogłoby być sprzeczne z unijnymi regulacjami i zasadami gospodarki rynkowej. Najwyraźniej albo kandydat Patola i Socjal o tym nie wie, albo woli zapomnieć.
Ostatecznie oznacza to, iż prezydent nie ma narzędzi do spełnienia takiej obietnicy. Jest to więc klasyczny przykład populizmu wyborczego, który ma na celu jedynie zdobycie głosów wyborców, nie mając realnych szans na realizację. Na zasadzie „ciemny lud to kupi”.
Plan „Prąd 33 proc.” Karola Nawrockiego to kolejna nierealna obietnica wyborcza, która nie uwzględnia faktycznych mechanizmów regulujących rynek energii. Prezydent nie ma mocy sprawczej, aby w ciągu 100 dni obniżyć ceny prądu o jedną trzecią, a każda próba administracyjnego wpływu na ceny energii wymagałaby skoordynowanych działań rządu, URE i Unii Europejskiej. Warto więc pytać: czy Karol Nawrocki rzeczywiście wierzy w swoje obietnice, czy jedynie gra na emocjach wyborców?