Problemy rolnictwa to nie tylko zmieniający się klimat, ale również wieloletnie uzależnienie od nawozów sztucznych. Chemia stosowana na polach zatruwa wody i gleby, prowadzi do degradacji ekosystemów, a także odbija się na zdrowiu ludzi. Nadzieję daje rozwiązanie oparte na algach.
Dzisiejsze rolnictwo stanowi wyzwanie dla delikatnej przyrody, na którą oddziałują też inne czynniki, jak ocieplający się klimat. Takim wyzwaniem są powszechnie stosowane nawozy sztuczne, które źle wpływają na środowisko.
Poprzez zanieczyszczenie wód i gleby, zakwaszenia gleb oraz degradacji ekosystemów wodnych i glebowych. Co więcej, cierpi nie tylko przyroda, my także na własnej skórze odczuwamy zbyt dużą ilość chemii w rolnictwie. Nawozy sztuczne wpływają na zdrowie człowieka głównie z powodu zawartych w nich azotanów. Stosowane w nadmiarze związki azotowe mogą uszkadzać jelita, czy prowadzić do zaburzenia pracy tarczycy. W skrajnych przypadkach może to prowadzić choćby do rozwoju nowotworów.
Nawozy z alg – redukcja chemii o 25 proc.
Być może już niedługo ten problem uda się rozwiązać.
We Francji prowadzone są eksperymenty z alternatywnym nawozem – proszkiem z alg, wyhodowanych na ściekach mleczarskich. Wstępne wyniki wykazały, iż w mieszance z nawozami mineralnymi taki produkt może zmniejszyć ich zużycie o jedną czwartą.
– Wyhodowaliśmy jednokomórkowe algi na ściekach mleczarskich z zakładu przetwórstwa spożywczego. Glony żywią się materią organiczną zawartą w ściekach, przekształcając ją w biomasę roślinną. Następnie odwadniamy tę biomasę i rozrzucamy ją na polach jako nawóz, ponieważ jest naturalnie bogata w azot – wyjaśnia na łamach Euronews Orhan Grignon, doradca ds. rolnictwa i środowiska w Izbie Rolniczej w Charente-Maritime.
Warto podkreślić, iż to rozwiązanie nie wpłynie na zmniejszenie plonów, co jest ważne w dobie ocieplającego się klimatu. Badania były częścią projektu WALNUT, unijnej inicjatywy mającej na celu wykorzystanie ścieków do produkcji bionawozów. W jednym z eksperymentów użyto wód odpadowych z przemysłu mleczarskiego jako podłoża dla jednokomórkowych alg. Algi „pożerają” materię organiczną zawartą w tych ściekach i przekształcają ją w biomasę, bogatą w azot – składnik najważniejszy dla wzrostu roślin. Po odwadnianiu taka biomasa algowa staje się proszkiem, który można rozsiewać na polach jako nawóz organiczny.
– Naszym głównym celem jest oczyszczanie różnego rodzaju ścieków, takich jak ścieki przemysłowe, ścieki miejskie czy solanki. Stosując podejście o obiegu zamkniętym, nie tylko zmniejszamy ładunek zanieczyszczeń w tych procesach, ale także zwiększamy wartość zawartych w nich składników odżywczych – wykorzystując je jako bionawozy w rolnictwie – mówi koordynator projektu, Francisco Corona Encinas.
- Czytaj także: Coraz mniej różnorodnie w lasach Europy. Powód? Sztuczne nawozy i zanieczyszczenie powietrza
Od chemii tak gwałtownie się nie uwolnimy
Czy jednak wdrożenie bionawozów na bazie alg rozwiąże problem zanieczyszczenia chemią środowiska naturalnego? Być może, ale na pewno nie stanie się to w ciągu najbliższych lat.
– Odejście od nawozów mineralnych (nieorganicznych według Rozp. Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1009 z dnia 5 czerwca 2019 r. ustanawiające przepisy dotyczące udostępniania na rynku produktów nawozowych UE) w Europie, w perspektywie krótkoterminowej, jest praktycznie niemożliwe, jeżeli chcemy utrzymać obecny poziom produkcji żywności – studzi emocje w rozmowie z redakcją SmogLabu dr hab. Jean Diatta, prof. Uniwersytetu Przyrodniczego z Poznania z Katedry Chemii Rolnej i Biogeochemii Środowiska.
Prof. Diatta wskazuje, iż główną przeszkodą w odejściu od nawozów sztucznych są nasze zapotrzebowania na żywność. Liczba ludności świata rośnie, a wiele państw jest zależnych od importu produktów rolnych z Europy.
– Skala i intensywność rolnictwa w XXI wieku, przy jednoczesnym zapotrzebowaniu na wysokie plony, sprawiają, iż nawozy mineralne (nieorganiczne) wciąż pozostają podstawowym źródłem łatwo dostępnych makroelementów, takich jak azot, fosfor czy potas tak samo jak mikroelementów, np. miedzi, cynku, żelaza, boru, molibdenu, …- wyjaśnia poznański naukowiec.
Redukcja chemii jest możliwa
Nie znaczy to oczywiście, iż wszelkie rozwiązania, takie jak stosowanie alg należy odłożyć na bok, co przyznaje prof. Diatta: – Jednocześnie jednak istnieje ogromna przestrzeń do zmniejszania ich zużycia i bardziej zrównoważonego zarządzania nawożeniem poprzez integrowanie bionawozów, biostymulatorów czy produktów organicznych, w tym właśnie algowych preparatów.
– Trzeba też pamiętać, iż intensywne a zarazem niewłaściwe stosowanie nawozów naturalnych, takich jak obornik, gnojowica czy choćby pomiot kurzy, również może być szkodliwe, prowadzi do nadmiernego gromadzenia się azotu oraz fosforu w glebie i dalej do eutrofizacji wód, emisji gazów cieplarnianych – zwraca uwagę naukowiec.
To właśnie pokazuje, iż problem nie leży w samym nawozie. Problem jest ich ilość, jaką stosuje się w rolnictwie.
– Zrównoważone rolnictwo wymaga precyzji: odpowiedniego doboru nawożenia do potrzeb roślin, warunków glebowych i klimatycznych, a także wykorzystania nowych technologii, takich jak systemy monitoringu gleby czy narzędzia cyfrowe wspomagające decyzje agronomiczne – mówi nam prof. Diatta.
Nie należy też zapomnieć o naszej diecie. A dane są – mówiąc wprost – brutalne. Według raportu Greenpeace, aż 71 proc. gruntów rolnych w Unii Europejskiej wykorzystuje się tylko i wyłącznie po to, by mieć na talerzu takie potrawy jak schabowe.
Nawozy z alg to wynalazek stary jak świat
Warto dodać, iż pomysł Francuzów nie jest nowy.
– jeżeli chodzi o algi, to od wieków znajdują one zastosowanie w rolnictwie – już w czasach celtyckich i rzymskich, a następnie w średniowieczu, mieszkańcy wybrzeży Atlantyku w Bretanii, Szkocji czy Irlandii wykorzystywali glony wyrzucane przez morze jako nawóz organiczny, poprawiający żyzność ubogich gleb i dostarczający cennych składników pokarmowych roślin – zauważa specjalizujący się w nawozach poznański profesor.
Naukowiec przypomina, iż tradycja ta przetrwała także w XIX wieku, obejmując m.in. wschodnie wybrzeże dzisiejszych Stanów Zjednoczonych i jeszcze Chiny. – W XX wieku, wraz z rozwojem badań nad składnikami aktywnymi zawartymi w algach, rozpoczęto ich komercyjne przetwarzanie. Powstały pierwsze ekstrakty i preparaty dostępne na rynku, stosowane w uprawach rolniczych i ogrodniczych.
Warto dodać, iż to, co wymyślono odnośnie alg już kilkadziesiąt lat temu, nie jest nawozem, jako takim.
– Od kilkudziesięciu lat produkty na bazie alg wykorzystywane są jako biostymulatory, a więc środki, których zadaniem nie jest bezpośrednie dostarczenie roślinom składników pokarmowych, ale stymulowanie ich procesów metabolicznych, zwiększanie odporności na stresy abiotyczne oraz poprawa jakości i wielkości plonów – zwraca uwagę prof. Diatta. – Ich głównym celem nie jest nawożenie sensu stricto, ale aktywizacja naturalnych mechanizmów wzrostu i adaptacji roślin – dodaje.
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Milosz_G

3 godzin temu















