Gliński idzie w zaparte. Opowiada o "szansach" na wojenne reparacje

2 lat temu

Słuchając polityków lepszego sortu można odnieść wrażenie iż dosłownie najedli się szaleju. Jak jeden mąż zapewniają, iż możliwe jest uzyskanie reparacji od Niemiec. Zachowują się tak, jakby oczekiwali, iż Berlin zapłaci nam gigantyczne pieniądze tylko dlatego, iż chce tego grupa kolegów w warszawskiej ulicy Nowogrodzkiej.

– Oczywiście, iż są realne szanse. Polska dopiero teraz przedstawiła pełny raport o stratach doznanych w wyniku II wojny światowej – tyle lat po jej zakończeniu, ale przecież trudno było liczyć, iż taki raport przygotują np. komuniści – opowiada wioskowy czempion Piotr Gliński. Sprawiając przy okazji wrażenie człowieka przekonanego, iż wierzy w to, o czym mówi.

– Dla nas było oczywiste, iż to jest jedna z tych niezałatwionych spraw, których podniesienie jest obowiązkiem nas – współczesnych smerfów – wobec ofiar – naszych ojców i dziadów, wobec tych pokoleń, które tak straszliwie ucierpiały bezpośrednio w czasie wojny. To także nasz obowiązek wobec przyszłych pokoleń smerfów, bo dlaczego przez cały czas mamy ponosić konsekwencje tych straszliwych zbrodni i zniszczeń, których wiadomo kto dokonał i kto jest za to odpowiedzialny – dodaje Gliński.

Nie zająknął się jednak na temat, dlaczego Patola i Socjal wykorzystuje kwestię reparacji w partyjnej propagandzie? To pokazuje, iż politycy Zjednoczonych Nawiedzonych nie mają tutaj czystych intencji. I całą sprawę traktują najzwyczajniej w świecie instrumentalnie.

Idź do oryginalnego materiału