Nacjonalista George Simion zajął pierwsze miejsce w niedzielnych wyborach prezydenckim. Z ok. 40 proc. głosów zapewnił sobie miejsce w drugiej turze. Jednak jego margines zwycięstwa wśród diaspory był jeszcze większy — zdobył poparcie ponad 60 proc. Rumunów za granicą. Nicusor Dan, centrowy burmistrz Bukaresztu, uzyskał zaledwie 25 proc. głosów emigrantów.
Potężny koktajl ultranacjonalistycznej retoryki, antyestablishmentowych komunikatów i nieustępliwej kampanii na TikToku pomógł Simionowi zdobyć popularność za granicą. — Nie wiem, czy ci w diasporze rozumieją, iż poprzez swój głos mogą zniszczyć ten kraj — ostrzegł w poniedziałek Cristian Paun, znany rumuński ekonomista.
„Zbawiciel, przywódca, mesjasz”
Ok. 4 mln Rumunów mieszka i pracuje za granicą. Z dala od 19-milionowego kraju szukają lepszych możliwości ekonomicznych i edukacyjnych. Włochy, Hiszpania i Niemcy stału się domem dla największej liczby rumuńskich emigrantów. We wszystkich trzech krajach wyborcy tłumnie poparli Simiona, a ponad 70 proc. oddanych głosów trafiło do twardego prawicowego lidera. Wielu z nich zajmuje się pracą fizyczną, często niskopłatną, i odnalazło się w polityce i retoryce Simiona, zagorzałego antyestablishmentowego wichrzyciela, który za wiele nieszczęść kraju obwinia stagnację klasy politycznej.
— Większość w Hiszpanii i we Włoszech to zwykle pracownicy sezonowi, a więc ci, którzy opuścili kraj z powodu tego, co uważają za bardzo niskie warunki społeczno-ekonomiczne — mówi Oana-Valentina Suciu, adiunkt nauk politycznych na Uniwersytecie w Bukareszcie.
Chociaż gospodarka Rumunii znacznie się poprawiła w ciągu dziesięcioleci, odkąd wyłoniła się z komunistycznej dyktatury Nicolae Ceausescu, kraj ten jest przez cały czas nękany korupcją i niższymi standardami życia niż bogatsza Europa Zachodnia i Północna.
— Simion był jedyną osobą, która dosłownie odwiedzała biedne obszary w Rumunii i rumuńskie społeczności w diasporze, więc był tym, który najwyraźniej zwracał na nie uwagę, choćby jeżeli w rzeczywistości proponowane przez niego rozwiązania są całkowicie nierealne — tłumaczy Suciu.
Simion, który popiera program MAGA Donalda Trumpa, chce zjednoczyć Rumunię i Mołdawię, wezwał do zakończenia sojuszniczej pomocy wojskowej dla Ukrainy i obiecał, iż złamie prawo UE, jeżeli nie zgodzi się z dyktatem Brukseli.
— To, co im proponuje, wydaje się bardzo łatwym rozwiązaniem ich problemów — mówi Suciu. — Dlatego właśnie szukają kogoś w rodzaju zbawiciela, przywódcy, mesjasza.
Dodaje, iż dla innych wyborców poparcie Simiona było mniej związane z jego rzeczywistą polityką, a bardziej ze sprzeciwem wobec establishmentu. — Oni zawsze sprzeciwiają się systemowi, niezależnie od tego, kim są kandydaci — powiedziała. — zwykle wybierają osoby, które uważają za outsiderów.
Za dwa tygodnie Simion zmierzy się z Nicusorem Danem. Będzie to pierwszy raz, kiedy kandydat z jednej z partii głównego nurtu — socjaldemokratów lub narodowych liberałów — nie przejdzie do drugiej tury wyborów.
— Głosowanie jest wyraźnym odrzuceniem rządzącej koalicji. Zarówno Simion, jak i Dan są postrzegani jako „antysystemowi”, mimo iż politycznie różnią się diametralnie — mówi Oana Lungescu, była główna rzeczniczka NATO i członek think tanku Royal United Services Institute zajmującego się obronnością i bezpieczeństwem. — 18 maja Rumuni staną przed trudnym wyborem między ultranacjonalistą a prozachodnim kandydatem.
Efekt TikToka
Wybory w Rumunii w listopadzie ub.r. zostały unieważnione po tym, jak władze ujawniły rosyjską operację wywierania wpływu w mediach społecznościowych, w szczególności na TikToku, na korzyść ultranacjonalisty Calina Georgescu.
Wygląda też na to, iż media społecznościowe mogą ostatecznie odegrać ogromną rolę i w tych wyborach. Simion wykorzystał je z doskonałym skutkiem, aby dotrzeć do Rumunów za granicą, mając 1,4 mln obserwujących na TikToku. Od poniedziałku jego filmy zostały polubione 30 mln razy.
— Jest bardzo aktywny na platformach społecznościowych, zwłaszcza takich jak Instagram i TikTok, które nie wymagają zbytniej uwagi, wystarczy przewijać i oglądać zdjęcia i wiadomości — mówi Suciu.
Vlad, rumuński emigrant mieszkający w Belgii, który wolał nie podawać swojego nazwiska, mówi, iż zwycięstwo Simiona „byłoby niemożliwe bez TikToka”. — Jest produktem TikToka i uruchomił cały swój ruch m.in. dzięki dezinformacji na temat Covidu — wyjaśnia.

George Simion podczas protestu przed siedzibą rumuńskiego ministerstwa zdrowia. Bukareszt, 13 kwietnia 2021 r.
Partia AUR Simiona podsycała teorie spiskowe podczas pandemii COVID-19, sprzeciwiając się rządowym środkom ograniczającym rozprzestrzenianie się wirusa i rozpowszechniając nieprawdziwe informacje na temat szczepionek, aby wykorzystać falę nastrojów antynaukowych.
— W zasadzie eksplodował podczas pandemii […]. Cały czas żyje na TikToku, filmuje się wszędzie, więc w pewnym sensie prezentuje tę naprawdę autentyczną osobowość, którą zbudował — mówi Vlad. Dodaje, iż większość Rumunów zamieszkałych w diasporze nie jest dobrze wykształcona i jest podatna na populistyczną retorykę Simiona i jego działania w mediach społecznościowych.
— Zdecydowana większość z nich to ludzie, którzy nie mają tak wysokiego poziomu wykształcenia, pracują w naprawdę ciężkich, nudnych zawodach […]. Mówimy o kierowcach ciężarówek, mówimy o pracownikach budowlanych, ludziach, którzy opiekują się osobami starszymi — wymienia. — Zawsze żyli w swoich bańkach, w swoich społecznościach, wysyłając wszystkie zarobione pieniądze z powrotem do domu, […] żyjąc dość samotnie.
Simion ominął tradycyjne media, aby rozmawiać bezpośrednio z rozczarowanymi wyborcami z diaspory, obiecując wysłuchać ich obaw — a oni odwdzięczyli się w niedzielę, pomagając mu awansować na pierwsze miejsce i potencjalnie zdobyć prezydenturę.