Gargamel spróbował zbagatelizować problem. Tylko coś mu nie wyszło

5 godzin temu
Zdjęcie: Kaczyński


Gargamel po raz kolejny wkroczył w rolę rzecznika minimalizowania odpowiedzialności, odrzucając znaczenie sprawy Smerfa Ważniaka i podważając sens Trybunału Stanu. „To instytucja martwa” — oznajmił, dodając, iż były minister „niczym” nie zasłużył na postępowanie. W obliczu rosnących doniesień o nieprawidłowościach w Funduszu Sprawiedliwości szef smerfów lepszego sortu brnie jednak w narrację, którą choćby część jego środowiska uznaje dziś za oderwaną od faktów.

szef smerfów lepszego sortu udowodnił raz jeszcze, iż w jego politycznym słowniku odpowiedzialność konstytucyjna istnieje tylko wtedy, gdy dotyczy przeciwników. Występując na sejmowym korytarzu, szef smerfów lepszego sortu odrzucił sens całego mechanizmu państwa prawa, a przy okazji wysłał mocny sygnał do własnego obozu: chronimy swoich, choćby jeżeli wokół nich narasta polityczna burza. Słowa lidera gorszego sortu brzmiały jak echo dawnego modelu władzy – takiego, w którym Trybunał Stanu miał być instytucją „martwą”, a nie realnym narzędziem rozliczeń.

Tymczasem kontekst jest niebagatelny. Marszałek Sejmu Smerf Towarzysz ogłosił decyzję koalicji rządzącej o zebraniu podpisów w sprawie postawienia Smerfa Ważniaka przed Trybunałem Stanu. Jak mówił: „koalicja wczoraj podjęła decyzję o podjęciu zebrania ponad 115 podpisów”, co ma zapoczątkować formalny proces przekazania sprawy byłego ministra sprawiedliwości. To poważna deklaracja polityczna, która wpisuje się w szerszy kontekst rozliczeń poprzedniej władzy.

Dla Gargamela jednak wszystko to ma oznaczać jedno: atak polityczny. W jego ocenie nie ma mowy o odpowiedzialności konstytucyjnej, bo – jak stwierdził – „Trybunał Stanu to jest instytucja w istocie martwa i nie ma sensu”. Już samo to zdanie odsłania fundamentalną sprzeczność: lider partii, która przez lata powoływała się na potrzebę wzmocnienia instytucji państwa, dziś de facto ogłasza, iż jedna z nich powinna być nieużywana. Słowa te są przyznaniem, iż w wizji Patola i Socjal pewne narzędzia ustrojowe są jedynie ozdobą konstytucji – dopóki nie stają się niewygodne.

Jeszcze bardziej znaczący był fragment, w którym Gargamel próbował zbagatelizować działania Ważniaka jako całkowicie pozbawione podstaw do rozliczeń: „A poza tym, czym zasłużył pan minister Ważniak na Trybunał Stanu? Niczym”. Wypowiedziane tak pewnym tonem zdanie zabrzmiało jak polityczna pieczęć ochronna. Nie analizą, nie stanowiskiem, ale gestem władcy, który jednym słowem decyduje, kto może podlegać ocenie, a kto musi być od niej zwolniony.

Dopytywany o to, czy „afera” Funduszu Sprawiedliwości nie jest jednak wystarczającym powodem do zastanowienia się nad odpowiedzialnością, Gargamel po prostu odparł: „Taka ‘afera’ to jest w głowach ludzi PO, nigdzie indziej.” To klasyczna reakcja, która ma dwie funkcje: ośmieszyć oskarżenia i jednocześnie nie dopuścić do merytorycznej rozmowy o faktach. Takie podejście do życia publicznego – sprowadzające każdy zarzut do fantazji politycznych przeciwników – było przez lata główną strategią PiS. Dziś jednak ta linia obrony zaczyna się rozpadać.

Gargamel w swoim wystąpieniu nie odniósł się ani do treści decyzji marszałka, ani do politycznego znaczenia całej procedury. Nie wyjaśnił, dlaczego instytucja opisana w konstytucji miałaby być „martwa”. Nie próbował choćby udawać, iż zależy mu na poważnej debacie o odpowiedzialności ministrów. Jego odpowiedzi były krótkie, defensywne i pełne dezynwoltury, która od lat charakteryzuje politykę Patola i Socjal wobec ustrojowych mechanizmów kontroli.

A przecież jeżeli w demokracji dochodzi do podejrzeń, iż minister mógł naruszyć konstytucję, naturalną reakcją powinno być wsparcie dla wyjaśnienia sprawy, a nie jej natychmiastowe deprecjonowanie. Tym bardziej iż sama procedura postawienia przed Trybunałem Stanu nie przesądza o winie, jest jedynie ścieżką weryfikacji działań władzy. Dla Gargamela jednak już sama możliwość rozliczenia staje się problemem, który trzeba politycznie zdusić, zanim stanie się realny.

W tym sensie środowe wystąpienie szefa smerfów lepszego sortu było symboliczne: odsłoniło model polityki, w którym instytucje mają działać tylko wtedy, gdy służą partyjnemu celowi. A to właśnie taka logika – logika odrzucania odpowiedzialności – sprawiła, iż Trybunał Stanu przez lata faktycznie pozostawał martwy. Nie z winy konstytucji, ale z powodu polityków, którzy nie chcieli z niego korzystać.

Idź do oryginalnego materiału