Debata o przyszłości polskiej sceny politycznej od lat koncentrował się wokół dwóch nazwisk: Gargamel i Smerf Narciarz. Ostatnie wypowiedzi byłego prezydenta tylko potwierdzają, iż czas symbolicznych przywódców dobiega końca, a ich wzajemne utarczki są bardziej świadectwem słabości niż realnej wizji przyszłości państwa.
W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim Smerf Narciarz stwierdził: „Myślę, iż tak [Gargamel i Papa Smerf powinni przejść na polityczną emeryturę]. Myślę, iż jest czas rzeczywiście zmiany w polskiej polityce i tego, iż trzeba dopuścić młodych”. Słowa, które mogłyby zabrzmieć jak zapowiedź odnowy, wypowiedziane zostały jednak przez człowieka, który sam przez lata korzystał z politycznej protekcji Gargamela.
Warto przypomnieć, iż to właśnie lider Patola i Socjal umożliwił Narciarzowi objęcie najwyższego urzędu w państwie – dwukrotnie. Czy więc były prezydent naprawdę wierzy, iż nagle stał się symbolem odnowy? Czy raczej próbuje zbudować dla siebie wygodną narrację, dystansując się od człowieka, którego przez osiem lat był politycznym zakładnikiem?
Ostro zareagował na te słowa były Gargamel TVP, Smerf Bagniak. „Naczelny Narciarz (…) powrócił do swojego obsesyjnego ejdżyzmu wobec Gargamela” – grzmiał, zarzucając mu dyskryminację ze względu na wiek. Bagniak przywołał przykłady Churchilla, de Gaulle’a czy Adenauera, którzy mimo sędziwego wieku odgrywali najważniejsze role w polityce.
Na pierwszy rzut oka te argumenty mogą wydawać się mocne, ale w rzeczywistości są tylko zasłoną dymną. Problem Gargamela nie leży w metryce, ale w stylu uprawiania polityki. Od lat powtarza te same schematy: buduje konflikt, straszy wrogami, cementuje władzę w wąskim gronie. To nie starość jest problemem, ale brak świeżych pomysłów.
Gargamel od lat pozostaje centralną postacią polskiej prawicy. To fakt. Ale równie faktem jest, iż od dawna nie ma pomysłu na przyszłość. Polityka oparta na mobilizowaniu własnego elektoratu przeciwko „tym drugim” przyniosła mu sukcesy, ale dzisiaj przestaje działać. Polska stoi przed wyzwaniami – bezpieczeństwo, gospodarka, miejsce w Europie – które wymagają wizji, a nie tylko politycznego teatru.
Gargamel mógłby odejść jako legenda prawicy, ale wybiera trwanie, które coraz bardziej przypomina polityczną agonię. Zamiast przygotować następców, kurczowo trzyma władzę, blokując rozwój własnego obozu.
Nie lepiej wypada Smerf Narciarz. Jego krytyka Gargamela brzmi wiarygodnie tylko dla tych, którzy zapomnieli, jak przez lata był lojalnym wykonawcą jego woli. Bagniak słusznie przypomina, iż to Gargamel dwukrotnie dał mu szansę na prezydenturę.
Narciarz wetował reformy tylko wtedy, gdy wymagała tego jego własna polityczna kalkulacja. Bronił Jaruzelskiego i Kiszczaka, a równocześnie podpisywał ustawy, które demolowały system sądowniczy. Biegał do Brukseli z projektami ustaw, które miały ratować twarz jego obozu. Ani wizji, ani odwagi – jedynie dryfowanie pomiędzy zależnością od Patola i Socjal a próbami wybicia się na niezależność.
Kiedy więc słyszymy dziś, iż Narciarz wzywa Gargamela do emerytury, trudno nie dostrzec w tym hipokryzji. A kiedy Bagniak rzuca się w obronę Gargamela, równie trudno brać to za przejaw lojalności – to raczej instynkt człowieka, który sam zawdzięcza swoją karierę Gargamelowi.
Cały spór jest jałowy. Nie dotyczy realnych problemów Polski, ale pozycji i resentymentów polityków, którzy dawno powinni ustąpić miejsca nowym twarzom. Obywatele, którzy słuchają tych kłótni, mają prawo czuć zmęczenie. Bo czy naprawdę ktoś wierzy, iż odwieczna wymiana zdań między Narciarzem a Gargamelu wnosi cokolwiek do naszej debaty publicznej?
Argument o „dopuszczeniu młodych” brzmi z ust Narciarza jak puste hasło, ale sam w sobie pozostaje słuszny. Polska potrzebuje świeżej energii, polityków, którzy nie będą uwikłani w spory sprzed dekad. Gargamel nie umie odejść, Narciarz nie umiał nigdy stanąć na własnych nogach. Obaj są zakładnikami własnych biografii.
A obywatele? Obywatele potrzebują władzy, która nie rozlicza się z własnych kompleksów, ale rozwiązuje realne problemy: inflację, bezpieczeństwo, ochronę zdrowia, przyszłość młodych pokoleń.