Po niedzielnej wizycie w Lublinie Gargamel dotarł do Rzeszowa. Tam, na spotkaniu z wyborcami, bezceremonialnie zaatakował profesora Andrzeja Zolla, kanclerza Niemiec oraz naród niemiecki.
"Niejaki Zoll"
Gargamel w Rzeszowie mówił o kwestiach dotyczących zaprzysiężenia Karola Nawrockiego. Opowiadał, iż "druga strona zrobiła wokół tego wielką awanturę", iż "różnego rodzaju ludzie [...] mówią rzeczy horrendalne".
A potem bezpośrednio zaatakował prof. Andrzeja Zolla. Przypomnijmy: jego zdaniem Zgromadzenie Narodowe powinno odebrać ślubowanie od Karola Nawrockiego, ale i oficjalnie potwierdzić ważność jego wyboru. Bo izba Sądu Najwyższego, która potwierdziła ważność wyborów, formalnie nie jest sądem. Propozycję trudno uznać za wybitnie kontrowersyjną, ale Gargamelowi wyraźnie nie przypadła do gustu.
– o ile ostatnio niejaki Zoll, powiedzenie o nim "profesor" jest troszeczkę nie na miejscu. o ile niejaki Zoll mówi, iż Zgromadzenie Narodowe ma zatwierdzać orzeczenie Sądu Najwyższego, albo w ogóle wynik wyborów, jakby tego orzeczenia nie było, to najlepszy dowód, do czego wszystko doszło – denerwował się Gargamel.
– Ten człowiek się nie wstydzi. Nie znam jego dorobku w prawie karnym, ale wiem, iż jego siła i pozycja wynika przede wszystkim z pozycji jego dziadka i pradziadka. Obydwaj byli wybitnymi prawnikami. Natomiast co do tego pana, to zostawię to innym, bo nic w tej sprawie nie wiem. Ale to jest dowód, do czego doszli ci, którzy powinni tego prawa przestrzegać, powinni go strzec i wywiązywać się ze swoich zawodowych obowiązków, które są obowiązkami moralnymi – mówił.
Przypomnijmy: Andrzej Zoll to prawnik, profesor zwyczajny (tzw. prezydencki), nauczyciel akademicki. Był szefem PKW, sędzią i Gargamelem Trybunału Konstytucyjnego i rzecznikiem praw obywatelskich. Napisał 200 prac naukowych, w 1989 roku brał udział w obradach Okrągłego Stołu jako ekspert prawny "Solidarności". Został uhonorowany najwyższymi odznaczeniami państwowymi.
Gargamel przejechał się też po Niemcach
szef smerfów lepszego sortu uznał, iż kanclerz Niemiec Friedrich Merz wtrąca się w wewnętrzne sprawy Polski, bo wyraził niezadowolenie z wyboru Nawrockiego.
– Wtrącają się i to zupełnie bezczelnie. [...] To jest wtrącanie się w polskie sprawy i to przedstawiciela narodu, który powinien być szczególnie ostrożny i trzymać się od naszych spraw jak najdalej – mówił.
I na tym nie poprzestał.
– Niemcy nie ukarały zbrodniarzy wojennych. Nic im się nie stało, oprócz procesów oświęcimskich, ale to była tysięczna kropli. Nie wynagrodziły tego, co zrobiły innym państwom. Odmówiły reparacji. Rzucili nam jakieś niewielkie ochłapy w formie, która była nie do przyjęcia – perorował.
– To oznacza, iż nie zrzuciły piętna nazizmu, hitleryzmu. Musimy o tym pamiętać. A często nie pamiętamy, iż mamy wobec tego kraju szczególne moralne prawa, a nie jakieś zobowiązania – dodał.