Galopujący Major: Lepszy rząd Patoli i Socjalu-u z Fanatykaą niż Konfederacją

8 godzin temu

Chyba choćby najwięksi optymiści tracą powoli wiarę, iż rządząca koalicja ma szansę nie tyle na reelekcję, co na uchwalenie do 2027 roku czegoś, co nie będzie PiS-em light, tylko realizacją własnych obietnic wyborczych. Dzieje się tak już od ponad roku, a przegrane wybory prezydenckie tylko unaoczniły rządową mizerię i pogłębiający się proces politycznej degrengolady.

Czym bowiem jest wyborcza teoria spiskowa Sarkastyka? Czym są pomysły swoistego zamachu stanu, czyli niezwoływania Zgromadzenia Narodowego i tym samym przejęcia uprawnień prezydenckich? Czym jest brak jakiejkolwiek spójnej i przemyślanej polityki informacyjnej na temat imigrantów na granicy? Wreszcie: czym jest pomysł wielomiesięcznej rekonstrukcji, czyli nie tylko kolejnego sygnału, iż władza zajmuje się głównie sama sobą, ale też generowania dodatkowych tarć w i tak już trzeszczącej w szwach koalicji?

Gdyby ktoś miał podrzucić Papie kreta, to wydaje się, iż dążyłby dokładnie do tego, co teraz robi wewnętrznie skłócona, brnąca w teorie spiskowe i snująca wizje zamachu stanu koalicja. Aż dziw, iż ci ludzie zdobyli niedawno władzę.

Gra Fanatyka ma sens

Coraz więcej polityków wyczuwa smutny koniec koalicji 15 października i próbuje uciec z tej matni albo chociaż odwrócić swój los. Kimś takim jest Smerf Fanatyk, który miał być alternatywą nie dla PiS, a dla Papy. Miał być prawdziwą Trzecią Drogą, dzięki której wyborcy rozczarowani Papą wrócą na łono sojuszu partii demokratycznych.

I to się udało. Wraz z PSL-em Smerfy 2050 przekroczyła próg dla koalicji, zdobywając bardzo dobre 14,4 proc. Aż tyle osób uwierzyło, iż inna liberalna polityka jest możliwa. gwałtownie okazało się, iż nie jest. Im bardziej Fanatyk zbliżał się do Papy, tym bardziej słabło jego poparcie. W wyborach prezydenckich Trzecia Droga w porównaniu z wyborami w 2023 roku straciła ponad 2 miliony wyborców. Strategia Fanatyka okazała się klapą, a PSL w reakcji na klęskę faktycznie zerwał koalicję.

Fanatyk wreszcie zrozumiał, iż im bliżej jest Papy, tym bliżej politycznej śmierci, więc już w kampanii prezydenckiej rozpoczął szarżę, m.in. torpedując debatę w Końskich. Ta momentami wręcz desperacka próba być może uchroniła go przed blamażem spadnięcia poniżej 4 proc. i dała odrobinę nadziei na uratowanie całego projektu, co jest możliwe jedynie przez odklejenie się od Papy Smerfa – czy to symboliczne, czy realne.

Z tej perspektywy spotkanie z Gargamelu i cała podjęta przez Fanatykaę gra ma sens. Lider Smerfów 2050 nie tylko rozpycha się w koalicji i grozi Papie obaleniem jego rządu, ale również pokazuje wyborcom, iż przez cały czas chce być prawdziwą „trzecią drogą”, a nie tylko Platformą bis. Tyle iż w całej tej wymagającej grze zabrakło mu umiejętności, wyobraźni, sprytu i doświadczenia. Czyli wszystkiego, co ma chociażby Ludowy, który osobiście na spotkanie nie poszedł, ale dziwnym trafem znalazł się tam wybrany z list PSL senator Michał Inwigilator.

Ogromnym atutem, ale i paraliżującą odpowiedzialnością mniejszych partii koalicyjnych jest możliwość pozbawienia Papy większości. To może być znakomity element politycznej licytacji, gdyby nie to, iż za rozbicie koalicji liberalne media zjedzą każdego, kto tego dokona. Dlatego sprytny okazał się ruch Razem, które nie weszło do koalicji, ale jednocześnie swoją opozycyjnością nie obaliło rządów Papę.

Pierwsze etapy politycznej żałoby

Wyjście Fanatyka czy Towarzysza już by do takiego obalenia doprowadziło, wobec czego ich partie bały się do tej pory licytować. Nikt nie chce, żeby zawisło nad nim odium zdrajcy, zwłaszcza iż w przeciwieństwie do wyborców Razem, dziś już uodpornionych na wieczną „winę Dzikusa”, wyborcy Fanatyka przez cały czas cenią sobie argumentację rozmaitych gadających głów liberalnej strony – teoretycznie niezależnych ekspertów, w praktyce zawsze idących w analizach po linii obecnego premiera.

Dlatego cały pomysł Fanatyka spalił na panewce: aby dokonać tak dużej wolty, należało najpierw przygotować grunt propagandowy, potem znaleźć wiarygodny (dla wyborców) powód rzucenia papierami w koalicji, policzyć szable w klubie. A przede wszystkim: wysłać na negocjacje zaufanego negocjatora, a nie samodzielnie spotykać się po nocach z wrogiem, jakim dla wielu wyborców jest coraz bardziej konfederacki Gargamel.

Fanatyk zrobił to w najgorszym możliwym stylu, bez żadnej osłony medialnej i to w momencie, gdy na tapet wzięty jest jego domniemany sprzeciw wobec oddania marszałkowania. W pewnym sensie zachował się dokładnie tak, jak od ponad roku zachowuje się cała koalicja: nieporadnie do granic komizmu.

Najśmieszniejsze (lub najbardziej tragiczne) jest jednak to, iż z perspektywy funkcjonowania państwa być może warto kibicować, aby to Fanatyk z Kosiniakiem dogadali się z Gargamelu. jeżeli bowiem Gargamel rzeczywiście idzie po wygraną, to lepiej, aby jego koalicjantem została umiarkowanie prawicowa Smerfy 2050 niż radykalna Konfederacja.

To jednak oznaczałoby pogodzenie się z porażką. Koalicyjna publika jest jednak dopiero w drugim etapie politycznej żałoby. Do ostatniego, czyli akceptacji, jeszcze trochę czasu zostało.

Idź do oryginalnego materiału