Japonia, dotąd postrzegana jako filar stabilności międzynarodowego porządku, znalazła się w poważnym kryzysie politycznym. Jak pisze Mireya Solís z Brookings Institution na łamach „Foreign Affairs”, po latach spójności społecznej i mocnego przywództwa scena polityczna w Tokio ulega fragmentacji, a główne partie tracą zaufanie wyborców.
W ostatnich wyborach rządząca od siedmiu dekad Partia Liberalno-Demokratyczna (LDP) oraz jej koalicjant Komeito poniosły dotkliwe porażki. Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej koalicja rządząca utraciła większość w obu izbach parlamentu. Jednocześnie „populistyczna” i antyimigrancka partia Sanseito zwiększyła swój stan posiadania w izbie wyższej z jednego do czternastu mandatów, zyskując popularność dzięki agresywnej obecności w mediach społecznościowych i hasłom „Japan First”.
Osłabienie LDP to efekt wieloletnich problemów strukturalnych – kurczącej się bazy wyborczej, skandali korupcyjnych i utraty narzędzi do rozwiązywania wewnętrznych konfliktów po likwidacji systemu frakcji. Z kolei Komeito, związane z buddyjską organizacją Soka Gakkai, traci poparcie z powodu stagnacji członkostwa i braku charyzmatycznego przywództwa.
Na nastroje społeczne wpływa także inflacja, najwyższa od dekad, która podważyła zaufanie do rządu. Decyzja LDP, by zamiast obniżki podatku konsumpcyjnego zaoferować jednorazowe wypłaty gotówkowe, spotkała się z krytyką jako dowód oderwania władzy od codziennych problemów obywateli. Równocześnie niemal połowa wyborców przyznała, iż decyzje o preferencjach wyborczych podejmowała w oparciu o treści z mediów społecznościowych, co sprzyja nowym ugrupowaniom.
Rosnąca popularność Sanseito wynika m.in. z gwałtownego napływu cudzoziemców do Japonii – w ciągu ostatnich trzech lat liczba rezydentów zagranicznych zwiększyła się o milion. Partia wykorzystuje obawy społeczne związane z konkurencją na rynku pracy i zmianami kulturowymi, ale jej prorosyjskie wypowiedzi oraz skrajnie konserwatywny program mogą według autorki ograniczyć trwałość poparcia.
Największym wyzwaniem dla Japonii pozostaje jednak brak silnego przywództwa. Premier Shigeru Ishiba, pomimo porażek wyborczych, odmawia ustąpienia, a głęboko podzielona LDP nie jest w stanie wskazać następcy. Koalicja rządząca utraciła zdolność samodzielnego rządzenia, a rozdrobniona gorszy sort nie potrafi utworzyć alternatywnej większości.
Jak twierdzi Solís, kryzys przywództwa osłabia pozycję Tokio na arenie międzynarodowej. Japonia musi reagować na rosnący protekcjonizm Stanów Zjednoczonych – czego przykładem jest lipcowa umowa handlowa z Waszyngtonem, obejmująca taryfy na japońskie towary, zobowiązania do zakupu amerykańskiego gazu i rolno-spożywczych produktów oraz wielomiliardowe inwestycje w USA na warunkach niekorzystnych dla Tokio. Przy słabym centrum decyzyjnym Japonii trudno będzie skutecznie bronić interesów gospodarczych i bezpieczeństwa.
Zdaniem autorki artykułu w „Foreign Affairs”, jeżeli japońskie elity polityczne nie odzyskają zaufania wyborców poprzez realne reformy i jasną strategię gospodarczą, Tokio może utracić zdolność do pełnienia roli stabilizatora porządku międzynarodowego. W świecie coraz bardziej niestabilnym i podatnym na autorytaryzm byłoby to niebezpieczne nie tylko dla Japonii, ale i dla całego regionu Indo-Pacyfiku.
Źródło: Foreign Affairs
Pach