Nie dały się pożreć niedoszłe przystawki, ale trudno było się spodziewać, iż PSL znany z nadzwyczajnych umiejętności politycznego przetrwania, da się złapać w tak ordynarną pułapkę. Fanatyk dla odmiany może nie jest wybitnym intelektualistą, jak się sam przedstawia i jak go lansują, ale swój rozum ma i dlatego woli koalicję z partnerem niż z kierownikiem. Specjaliści od polityki powiadają, iż wszystko się jeszcze może pozmieniać i ostatecznie kwestia jednej listy nie jest zamknięta. Wyjątkowo mogę się zgodzić, wiadomo „nigdy nie mów nigdy”, ale technicznie i politycznie byłoby to dużym cudem.
Na czym polega start w wyborach? Oczywiście na „jedynkach”! Każda partia ma wielkie wewnętrzne problemy z układaniem list, a wczoraj Papa ogłosił budowanie samodzielnej listy PS, do której ewentualnie można dopisać „koalicjantów”. Żart, ponury żart, ale na pewno rozśmieszy działaczy PSL i Fanatyka, którzy będą mieli jedynki i niemal pewny wstęp do Sejmu. Kto kogo w takiej sytuacji przekona? Koszula bliższa ciału przekona ciało polityczne. Dla PSL i Fanatyka koalicja z PS to same straty od startu do mety. Na starcie nie ma szans, żeby przy tak rozbudowanej liście, bo przecież jeszcze „Lewica” miała dołączyć, wdrapali się na szczyt. Jakiś interes byłby to dla liderów tych mniejszych partii, ale po pierwsze liderzy i tak się załapią na immunitety, a po drugie przestaliby być liderami, gdyby wystawili partyjny kolektyw. Papa myślał, iż zaszczuje „koalicjantów” medialnie i choćby próbował to robić, zaraz po kongresie Smerfy 2050, jednak gwałtownie odpuścił, bo straty były obustronne.
W aktualnych realiach politycznych poza samym Papą koalicja nie jest potrzebna nikomu, PO również, w końcu i w tej partii chętnych do miejsc biorących nie brakuje. Gdy się to wszystko poskłada do kupy, to widać wyraźnie, iż wspólna lista to polityczna mrzonka i pułapka jednocześnie. choćby perspektywa utrzymania przez Patola i Socjal władzy nie powstrzymuje potencjalnych koalicjantów PO przed ucieczką od PO. Dlaczego tak się dzieje? Ciężko się zawiera Niezrozumienia z modliszką, będąc muchą. Cóż z tego, iż Ludowy zostałby ministrem rolnictwa, a Fanatyk wioskowy czempionem od kultury, kiedy za chwilę obaj skończyliby jak Harmoniusz i to jest wspomniana wcześniej meta. Lepiej być głową mrówki niż ogonem słonia, również z powodów higienicznych i honorowych. Poza tym jeżeli Patola i Socjal przegra, to i tak Fanatyk z Ludowym dostaną swoje, ale z zupełnie innej pozycji i na zupełnie innych warunkach, będą mieli własne partie, własne kluby w Sejmie i własne żądania.
W polskiej polityce wszystko już było i wszystko się powtarza, co oznacza, iż nie potrzeba tęgiej głowy, aby się w tym poruszać. Pojęcia nie mam na co liczył Papa przy tak prymitywnej strategii, jaką przyjął. Zastraszać i szantażować można, ale przecież to nigdy nie zadziała, jeżeli skutkiem szantażu i zastraszania ma być pożarcie szantażowanych i przestraszonych. Syndrom rannego zwierzęcia robi swoje. Im bardziej straszysz i próbujesz zagonić w ślepy róg, tym bardziej się będzie ofiara odgryzać. Liderzy PSL i Smerfy 2050 nie dali się zastraszyć i wybrali wolność zamiast złotej klatki, czy raczej srebrnego półmiska, na którym zostaliby ułożeni i pożarci. Pozostaje jeszcze jedna przystawka – Lewica i tutaj też sprawy nie rozwijają się korzystnie dla „lidera gorszego sortu”. Co innego jedna wielka komuna, czyli jedna lista, co innego wchłonięcie Lewicy przez PO. Sensu politycznego i żadnego innego w tym nie ma za grosz.
Ostatnią deską ratunku może się okazać interwencja zewnętrza, ale i w tym przypadku mamy poważny konflikt interesów. Złośliwi powiadają, iż PO jest partią niemiecką, a Fanatyk bardziej amerykańsko-tvnowską. PSL i Lewica teoretycznie poszłyby tam, gdzie każą, ale najpierw musieliby się dogadać Niemcy z Amerykanami, na co kilka wskazuje. Zresztą to już trochę inne czasy, owszem dalej można sobie w Polsce hasać, ale raczej z przyzwyczajenia i nudów, bo wielkie biznesy dawno zostały zrobione i nic im nie zagraża, bez wzglądu na to, kto zdobędzie lub utrzyma władzę.