Upadek smoleńskiej religii. Podkomisja Macierewicza rozwiązana

Podkomisja smoleńska, stworzona przez Antoniego Macierewicza, została rozwiązana przez nowego ministra obrony, Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Rys. Mirosław Stankiewicz

Decyzja o cofnięciu upoważnień członkom podkomisji została ogłoszona przez rzecznika MON, Janusza Sejmeja. Macierewicz protestował, uważając decyzję za bezprawną, jednak nowy minister podjął szybkie działania. Podkomisja miała badać przyczyny katastrofy smoleńskiej, ale została uznana za instytucję szkodliwą z punktu widzenia interesów państwa. Z perspektywy czasu, jej funkcjonowanie było kosztowną atrapą, służącą głównie ambicjom Macierewicza.

Historia podkomisji smoleńskiej, która kosztowała państwo około 33 mln zł, była związana z politycznymi grami i propagandą. Macierewicz, jako minister obrony, cieszył się przywilejami, w tym ochroną i służbową limuzyną, co generowało znaczne koszty dla podatników. Jednak nowy minister obrony wycofał ochronę, kładąc kres temu rozdziałowi.

Podkomisja smoleńska była rezultatem wiary w teorię spiskową związana z zamachem pod Smoleńskiem, co było kluczowe dla polityki PiS. Mimo przeprowadzonych ekshumacji i badań laboratoryjnych, nie udało się potwierdzić tezy o zamachu. W perspektywie ośmiu lat, działalność podkomisji ujawniła się jako kiczowata i nieefektywna, służąca głównie politycznym ambicjom.

Badania miały być zakończone w ciągu pół roku, ale terminy te zostały wielokrotnie przesunięte. Prokuratura posiada wyniki od kilku lat, jednak nie udostępnia ich publicznie, trzymając w tajemnicy. Dr. inż. Maciej Lasek, członek komisji Millera i były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, stwierdził, że ekshumacje nie przyniosły istotnych informacji do śledztwa, a jedynie potwierdziły, że pasażerowie zginęli w wyniku obrażeń charakterystycznych dla katastrofy lotniczej. To sugeruje, że śledztwo smoleńskie jest celowo przedłużane przez prokuraturę. Jednakże, chociaż prokuratura milczy, przynajmniej nie publikuje niekorzystnych dla rządzącej partii wyników.

W przeciwieństwie do prokuratury, podkomisja Macierewicza działała inaczej. Jej celem było ujawnienie „prawdy”. Niemniej jednak, żaden z jej członków nie miał wcześniej doświadczenia w badaniu katastrof lotniczych, co sprawiało, że byli dyletantami. Macierewicz przyciągnął pod swoje skrzydła osoby, takie jak Wacław Berczyński, Kazimierz Nowaczyk, Wiesław Binienda i Glenn Jørgensen, z których niektórzy nie mieli rzeczywistego doświadczenia w dziedzinie lotnictwa. Działania podkomisji były pełne kontrowersji, m.in. pocięcie bliźniaczego samolotu Tu-154 w Mińsku Mazowieckim i zrobienie z niego wraku. W rezultacie, podkomisja wydała raport sugerujący, że katastrofa była wynikiem zamachu, ale nie przedstawiono konkretów co do sposobu wykonania.

Ostatecznie raport podkomisji został opublikowany, ale nie zmienił on istotnie obrazu wydarzeń. Nawet media związane z partią rządzącą zdawały się go ignorować. Teraz, z zakończeniem działań podkomisji, Macierewicz traci swoje przywileje, w tym ochronę i limuzynę ministerialną. Choć wiara w zamach pod Smoleńskiem może przetrwać, przynajmniej nie będzie to kosztem polskich podatników.

2024-01-03

Na podst. tekstu Roberta Walenciaka