Można się było tego spodziewać. Jarosław Kaczyński broni Antoniego Macierewicza. I jego niesławnej pamięci podkomisji smoleńskiej. Co gorsza, robi wrażenie, że naprawdę wierzy w niedorzeczną teorię „zamachu” na Lecha Kaczyńskiego.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– To charakterystyczna uchwała – mówi Kaczyński. – Wiadomo, że komisja przedstawiła raport, konkluzje są jasne – zamach, niewątpliwie zorganizowany z inicjatywy Putina. Likwidację tej komisji można potraktować jako bardzo poważny prezent dla Putina. Już niedługo minie 14 lat od tego wydarzenia, a Putin jest w dalszym ciągu, zamach na głowę państwa to jednak praktyka spotykana bardzo rzadko w przypadku innych głów państw – przekonuje lider PiS.
– Przyjęcie do wiadomości przez światowa opinię publiczną, a co za tym idzie, polityków, którzy decydują o losach świata, do wiadomości, że coś takiego nastąpiło, byłoby dla Putina czymś bardzo groźnym – dodaje.
Ciekawe, że Kaczyński nie wspomniał ani słowa o tym, że podkomisja smoleńska lekką ręką wydała już 31 milionów złotych. I nie przedstawiła żadnych dowodów potwierdzających tezę o zamachu.
No cóż, najwyraźniej Kaczyński podąża za starą bolszewicką maksymą. Jeśli fakty przeczą teorii, to tym gorzej dla faktów.