Były przewodniczący podkomisji smoleńskiej w latach 2016-2017 Wacław B. ma usłyszeć zarzuty. Jest postanowienie w tej sprawie. Śledczy z Prokuratury Krajowej chcą go przesłuchać w charakterze podejrzanego w połowie kwietnia.
Chodzi o zarzuty przestępstwa poplecznictwa, czyli utrudniania postępowania karnego. Według prokuratury Wacław B. miał działać na szkodę śledztwa dotyczącego wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Mowa konkretnie o postępowaniu z dowodami z tego postępowania.
Jak poinformował dziennikarz RMF FM Krzysztofa Zasada, członkowie podkomisji i biegli wypożyczyli na potrzeby tworzenia swego raportu kilkadziesiąt przedmiotów będących dowodami - między innymi fragmentów prezydenckiego tupolewa.
Do tej pory te przedmioty nie zostały zwrócone, a są też informacje, że część została bezpowrotnie utracona.
Wacław B. ma odpowiadać między innymi za przekazanie ich ekspertom, którzy na tych częściach prowadzili tzw. badania niszczące.
Prokuratura Krajowa ustala aktualne miejsce pobytu Wacława B. Były przewodniczący podkomisji posiada polskie i amerykańskie obywatelstwo.
Do tej pory PK nie otrzymała odpowiedzi ze strony Wacława B. lub jego pełnomocnika ws. stawiennictwa - przekazał rzecznik prasowy PK prokurator Przemysław Nowak.
Tzw. podkomisja smoleńska została powołana w 2016 r. decyzją szefa MON Antoniego Macierewicza. W kwietniu 2022 r. Macierewicz przedstawił raport z prac podkomisji, który kwestionował ustalenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem Jerzego Millera. Podkomisja złożyła też w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących do Smoleńska.
Po objęciu władzy przez obecny rząd tzw. podkomisja smoleńska została rozwiązana. W styczniu ub.r. został powołany zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej. W jego skład weszło ok. 20 ekspertów i ekspertek.
MON 24 października ub.r. zaprezentowało raport tego zespołu. Wynikało z niego, że kosztowała ona Skarb Państwa ponad 81 mln zł. Według kierownictwa MON prace "podkomisji smoleńskiej" były nierzetelne, jej członkowie nie mieli kwalifikacji do badania wypadków lotniczych, a opinie ekspertów zostały przemilczane lub przeinaczone tak, aby pasowały do hipotezy o wybuchu, do którego miałoby dojść na pokładzie samolotu Tu-154.