Mieszkańcy tych gmin są truci i jeszcze za to karani
- Gminy mają na swoim terenie bardzo uciążliwe dla otoczenia obiekty (składowiska odpadów, hałdy, zakłady zanieczyszczające powietrze) i z tego tytułu pobierają od ich właścicieli opłaty środowiskowe.
- Jednak przepisy są tak skonstruowane, że dużą część tych opłat muszą oddawać wojewódzkim funduszom ochrony środowiska.
- W zeszłym roku musiały one oddać tym funduszom łącznie 168 mln zł, a ponad połowa tych gmin po co najmniej 1 mln zł. Mimo że na ogół są to niewielkie i często niezamożne gminy.
W Polsce w przypadku obiektów czy zakładów negatywnie wpływających na środowisko pobiera się tzw. opłaty środowiskowe (oficjalnie nazywa się je opłatami za korzystanie z środowiska). To dotyczy m.in. składowisk odpadów, hałd i zakładów zanieczyszczających powietrze. Ale takie opłaty nakłada się też np. za wycinkę drzew.
Od 23 lat obowiązuje przepis, według którego jeśli w danej gminie wpływy z opłat środowiskowych przekraczają 10-krotność średniej krajowej w przeliczeniu na 1 mieszkańca (średnich dochodów z tego tytułu dla wszystkich gmin - na jednego mieszkańca), to tę nadwyżkę muszą oddać wojewódzkim funduszom ochrony środowiska i gospodarki wodnej (WFOŚiGW). Wcześniej oddawały ją dopiero po przekroczeniu 15-krotności średniej krajowej.
To uderza w małe, często niezamożne samorządy
Ów przepis dotyka gmin, w których są uciążliwe dla środowiska obiekty i zakłady lub w których np. dokonuje się dużych wycinek drzew, a jednocześnie mają one niewielką liczbę mieszkańców. Bo to w tych przypadkach wpływy samorządów gminnych z opłat środowiskowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca są najwyższe.
Takich gmin jest w Polsce około 50, na ogół to niewielkie i często niezamożne gminy. Tylko w zeszłym roku musiały one oddać wojewódzkim funduszom ochrony środowiska łącznie 168 mln zł, a ponad połowa z nich po co najmniej 1 mln zł.
Wśród nich są m.in. gmina Pawonków (mająca na swoim terenie składowisko odpadów), jedna z najbiedniejszych gmin w woj. śląskim, gmina Poczesna z tego samego regionu, wielkopolska gmina Powidz (gdzie dokonano bardzo dużej wycinki drzew w związku z rozbudową lotniska wojskowego) czy dwie gminy z województwa łódzkiego: Kleszczów i Pajęczno.
Wójt gminy Pawonków: nasi mieszkańcy są karani podwójnie
Ich włodarze od lat protestują przeciwko temu, że muszą oddawać część opłat środowiskowych wojewódzkim funduszom ochrony środowiska. Bo to one mają na swoim terenie uciążliwe obiekty, to one są narażone na ich oddziaływanie, w związku z czym mają też większe potrzeby i oczekiwania mieszkańców, jeśli chodzi o ochronę środowiska.
- Nasi mieszkańcy są podwójnie karani. Bo po pierwsze mamy na swoim terenie śmierdzące składowisko odpadów, a po drugie część opłat środowiskowych za to składowisko musimy oddawać. To nie jest sprawiedliwe - mówi Joanna Wons-Kleta, wójt gminy Pawonków.
Ta gmina musi oddawać co roku WFOŚiGW po 20-30 proc. wpływów z opłat środowiskowych (ich wysokość zależy od tego, ile w danym roku składowisko przyjmuje odpadów - opłata środowiskowa jest bowiem w tym przypadku naliczana od każdej tony przywiezionych tam i złożonych śmieci).
W przeliczeniu na złotówki to co roku po kilkaset tysięcy złotych. Dla przykładu: w 2021 r. wpływy gminy Pawonków z opłat środowiskowych wyniosły 1,47 mln zł, z czego 487 tys. zł gmina musiała oddać WFOŚiGW. W 2019 r. miała ona z tych opłat 887 tys. zł, z czego 228 tys. zł przekazała Funduszowi.
- W jednym roku właściciel składowiska nie uiścił opłat środowiskowych i w kolejnym zapłacił za dwa lata. I wtedy musieliśmy oddać wojewódzkiemu funduszowi ochrony środowiska 800 tys. zł, a za takie pieniądze można u nas wybudować kilometr drogi - ubolewa Joanna Wons-Kleta.
„Problem dotyka głównie niewielkie jednostki samorządu terytorialnego, to mała liczba mieszkańców ma bowiem istotny wpływ na duże kwoty nadwyżek odprowadzanych do funduszy” - pisze w swym opracowaniu na ten temat wójt gminy Powidz Jakub Gwit.
„Duże środki odpływają z terenu, gdzie faktycznie występuje jakaś szkoda na środowisku: instalacje przetwarzania odpadów trafiających tam głównie z dużych sąsiednich miast, duże wycinki drzew pod inwestycje, działalność zakładów przemysłowych” - dodaje wójt. „Środki z nadwyżek przekazywane do WFOŚiGW nie tylko trafiają do sąsiednich gmin, ale ,,rozpływają” się po całym województwie, w tym przekazywane są również do dużych samorządów, które mają lepsze zasoby finansowe, a też przez dużą liczbę mieszkańców nie dotyka ich mechanizm przekazywania nadwyżek. Gminy, w których występują zdarzenia powodujące uiszczenie opłat i kar środowiskowych - wycinki, gromadzenie odpadów, emisja - narażone są również na negatywne nastroje społeczne dotyczące tych zdarzeń, których nie można kompensować inwestycjami, z uwagi na ograniczanie środków”.
Samorządy gminne, które dotyka ów problem, apelują więc do rządu o zmianę prawa w tej materii. Taką, która uchylałaby przepis nakładający na gminy obowiązek oddawania wojewódzkim funduszom ochrony środowiska części wpływów z opłat środowiskowych. Jednak Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, do której samorządowcy zwrócili się w tej sprawie podczas niedawnego Zgromadzenia Ogólnego Związku Gmin Wiejskich, nie odniosła się do tego.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
KOMENTARZE (0)