Rząd ulega populistycznej presji ws. Zielonego Ładu. Ale jest inna droga

Zwycięstwo wyborcze prounijnej koalicji wzbudziło duże nadzieje na rozpoczęcie poważnej polityki klimatycznej w Polsce po ośmiu latach rządów prawicowo-populistycznego rządu PiS. Ale już zaczęły się pierwsze rozczarowania. Eksperci zauważają, że koalicja unika ambitnych działań z obawy przed reakcją wyborców i powrotem populistów do władzy. Jednak rząd Donalda Tuska nadal może przyspieszyć zieloną transformację - jeśli uda mu się zmienić postrzeganie polityki klimatycznej i wykazanie korzyści dla osób, które czują się pozostawione w tyle.

W Brukseli i poza nią wyniki wyborów jesiennych w Polsce zostały obwołane "zwycięstwem nad populizmem". Partie nowej koalicji łączy pozytywny stosunek do Unii Europejskiej i krytycyzm wobec ośmiu lat populistycznych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wielu wyborców, ekspertów i przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego uznało, że dla rządu Donalda Tuska ambitne działania na rzecz klimatu i ochrony środowiska są czymś oczywistym po zaniedbaniach ze strony PiS.

Zobacz wideo Paweł Lachman: Brakuje stabilizacji prognoz i racjonalizacji cen energii

Jednak już pierwsze miesiące nowego rządu rozwiały część nadziei na bardzo ambitną politykę dla przyrody i klimatu. Tusk zszokował wielu aktywistów sprzeciwiając się unijnej ustawie o odbudowie zasobów przyrodniczych, wahając się nad poparciem ambitnych celów UE w zakresie redukcji emisji, a nawet wycofując plany poprzedniego rządu dotyczące podatku od zanieczyszczających samochodów. Jak mogło do tego dojść?

Wzrost populistów przed eurowyborami

Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że strach przed prawicowym populizmem - w parlamencie i na ulicach - może wystarczyć do zablokowania ambitnej polityki klimatycznej. Populiści z PiS nie są już u władzy, ale wpływ ich i innych polityków wykorzystujących populizm jest nadal widoczny - szczególnie w polityce klimatycznej.

- Nowy rząd zdecydował o ograniczaniu zielonych polityk z obawy przed niezadowoleniem społecznym z polityki UE w zakresie Zielonego Ładu - mówi Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat, think tanku zajmującego się polityką strategiczną, w tym klimatyczną. Możliwa jest jedna inna droga - przekonuje ekspert. Spór wokół polityki klimatycznej może być widoczny szczególnie wyraźnie w trwającej kampanii do Parlamentu Europejskiego. 

Prawicowe partie populistyczne odniosły w ostatnich latach znaczące sukcesy wyborcze w Europie. Sondaże pokazują, że partie populistyczne sprzeciwiające się zdecydowanym działaniom na rzecz klimatu uzyskają dobre wyniki w 2/3 państw UE podczas wyborów europejskich w czerwcu tego roku. 

Polityka klimatyczna na celowniku populistów

Partie nowej koalicji obiecywały więcej niż tylko "naprawę" tego, co uważają za szkody wyrządzone przez PiS polskiej demokracji, sądom i gospodarce. Najpierw w swoich programach wyborczych, a później w umowie koalicyjnej, partie tworzące rząd obiecały "przyspieszenie transformacji energetycznej", bardziej ambitne przechodzenie na odnawialne źródła energii i poprawę ochronę środowiska. Wszystko to miało dziać się przy większej przejrzystości i na podstawie wiedzy eksperckiej, w tym od organizacji pozarządowych.

Miało być zdecydowane odejście od polityki poprzedniego populistycznego rządu i nowa jakość. Przez większość rządów PiS polityka klimatyczna nie była głównym celem populistycznej retoryki - częściej wymierzano ją w migrantów czy osoby LGBT. Jednak szczególnie skrajne części prawicowej koalicji, jak Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry, atakowały także zielone polityki czy sam sens zatrzymywania zmiany klimatu. Andrzej Duda obiecywał "200 lat węgla" podczas konferencji klimatycznej ONZ COP24 w Polsce, mamiono górników obietnicami inwestycji w "czyste technologie węglowe". Rząd PiS regularnie ścierał się z UE w sprawie polityki klimatycznej, praktycznie wstrzymał nowe inwestycje w nowe lądowe elektrownie wiatrowe za pomocą ustawy wiatrakowej z 2016 roku. Lasy Państwowe znalazły się pod kontrolą Ziobrystów, a wycinkę w jednym z najcenniejszych lasów Europy - Puszczy Białowieskiej - wstrzymały dopiero wyroki sądów. 

Według Europejskiego Centrum Badań nad Populizmem (ECPS), podczas kampanii wyborczej w 2023 r. PiS wykorzystywał czysto populistyczne chwyty. Od wykorzystywania kontroli w mediach publicznych i przedstawiania Tuska jako "niemieckiego agenta", po przedstawianie partii ówczesnej opozycji jako oderwanych od prawdziwych problemów liberalnych elit, które nie troszczą się o "prawdziwych Polaków". Ta retoryka trwa także po wyborach, kiedy PiS znalazło się w opozycji. "Opozycja jest pod pewnymi względami 'naturalnym środowiskiem' populistów twierdzących, że reprezentują 'naród'. Wymierzanie ciosów w "rządzące elity" jest znacznie prostsze, kiedy samemu nie jest się u władzy" - pisze Simon Watmough, badacz ECPS. 

(Niedoszły) lider polityki klimatycznej?

Jednym z pierwszych sygnałów, że rząd Tuska może ugiąć się pod presją populizmu i wcale nie stać się zielonym liderem w UE było zamieszanie związane z pierwszą wizytą Urszuli Zielińskiej, wiceminister klimatu i środowiska, w Brukseli. Polityczka Zielonych pozytywnie wypowiedziała się nowym celu UE dotyczący redukcji emisji o 90 procent do 2040 roku. To zostało natychmiast okrzyknięte przez niektóre europejskie media "zwrotem o 180 stopni" w porównaniu do postawy Polski za rządów PiS. Jednak rząd w Warszawie szybko się z tego wycofał. Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska, powiedziała, że "nie było to oficjalne stanowisko rządu", a Zielińska musiała tłumaczyć się za swoje słowa. W międzyczasie politycy populistycznej prawicy szybko skrytykowali ją i rząd za "fanatyzm klimatyczny".

Kolejnym sygnałem była dyskusja wokół podatków od samochodów. Transformacja w transporcie to duże wyzwanie dla Polski. Nowy rząd zapisał w projekcie aktualizacji Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu, że osiągnięcie unijnego celu w zakresie energii odnawialnej w sektorze transportu jest "niemożliwe". Mimo tego nowa koalicja chce zrezygnować z planów wprowadzenia podatku od właścicieli samochodów z silnikami spalinowymi, który został wpisany do KPO jeszcze przez PiS.

Szczególnie zauważalna jest zmiana retoryki Polski 2050, która zaczynała swoją działalność m.in. od pokazania ambitnej strategii klimatycznej. Eksperci partii pisali w niej, że podatki i zakazy są co najmniej warte rozważenia, aby przyspieszyć transformację w transporcie. Teraz słyszmy od polityków, że obawiają się społecznej reakcji na nową opłatę. - Jak wprowadzimy, to ryzykujemy łomot od ludzi za dodatkowy podatek - mówił wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta z Polski 2050. Dlatego teraz rząd negocjuje z Komisją Europejską usunięcie tego podatku z KPO. Głos zabrał zresztą sam Szymon Hołownia, który napisał na Twitterze: 

To się w głowie nie mieści, że PiS wpisał do KPO podatek od posiadania samochodów spalinowych. Tego podatku nie będzie dzięki ministrom Polski 2050. Zielony ład? Tak, ale dla ludzi i metodą zachęt, nie nakazów i zakazów. Musi to na Rusi

- czytamy. Tym, co być może najsilniej pokazało, że rząd Tuska niekoniecznie porzucić w całości postawę PiS wobec unijnej polityki klimatycznej i środowiskowej, był jego sprzeciw wobec unijnego prawa o odbudowie zasobów przyrodniczych. Tusk poszedł w ślady populistów, mówiąc, że jego rząd nie poprze prawa i ustawa "prawdopodobnie zostanie zablokowana" przez to posunięcie. Ostateczne głosowanie nad rozporządzeniem zostało przełożone - częściowo z powodu decyzji Polski - a przyszłość prawa pozostaje niepewna. Kluczowym powodem decyzji rządu mogą być protesty rolnicze. Ministerstwo Klimatu bezpośrednio wymieniło "obawy związane z rolnictwem" jako jeden z powodów niepopierania ustawy.

Te kontrowersje mogą okazać się zaledwie przedsmakiem tego, co czeka polską politykę energetyczno-klimatyczną. Rząd będzie musiał poradzić sobie z górnikami stojącymi w obliczu zamykania kopalń węgla; nowymi obciążeniami dla obywateli w związku z kolejną fazą europejskiego handlu emisjami dla budynków i transportu (EU ETS 2); nowymi celami UE w zakresie redukcji emisji dla samochodów; a także renowacjami budynków, w tym celami wynikającymi z unijnej dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków (EPBD). Ta wprowadza szeroko zakrojone zmiany mające na celu ograniczenie emisji i jest już wykorzystywana przez populistyczną skrajną prawicę do siania strachu i niezadowolenia wobec UE i polityki klimatycznej.

Transformacja powolna albo żadna?

Dotychczasowe działania i retoryka ekipy rządzącej w zakresie polityki klimatycznej sugerują, że uważają oni za konieczne powolne i bardzo stopniowe działania, aby uniknąć rosnących protestów i ryzyka przegrania wyborów ze skrajnie prawicowymi populistami. Ci mogą próbować całkowicie zrezygnować z Zielonego Ładu, a nawet opuścić UE. Niektóre siły na prawo od PiS domagają się właśnie tego: Suwerenna Polska chciała pozbyć się systemu handlu emisjami i Zielonego Ładu, a przynajmniej część skrajnie prawicowej Konfederacji popiera opuszczenie UE.

Czy powolna, mało ambitna polityka klimatyczna lub jej całkowity brak to jedyny wybór, jaki ma Polska (i być może reszta Europy)? Niekoniecznie, ale dobra komunikacja jest kluczowa, mówi Michał Hetmański z Fundacji Instrat.

Zdaniem Hetmańskiego obawy opinii publicznej Zielonego Ładu "można było rozwiązać poprzez dialog i komunikację", mówi Hetmański. Tymczasem nowy rząd, który - w przeciwieństwie do poprzedników - przestawia siebie jako proeuropejski, "pozwala sobie na poddawanie się naciskom" w imię tymczasowych korzyści. - Zamiast ulegać populistycznej presji, ministrowie zajmujący się polityką klimatyczną powinni odrobić pracę domową i przygotować dobrze zakomunikowaną ofertę dla grup, wśród których transformacja może być obciążeniem - powiedział Hetmański. 

Język korzyści i OZE ponad podziałami

Przemysław Sadura, socjolog badający populizm i negacjonizm klimatyczny, również uważa błędną komunikację za jeden z głównych czynników przyczyniających się do fali niezadowolenia z zielonych polityk. - Tak wiele wiadomo o paliwach kopalnych i ich wpływie na klimat, że politycznie niewiele można zyskać, sprzeciwiając się transformacji w energetyce. Ale ws. rolnictwa i innych elementów Zielonego Ładu świadomość jest znacznie mniejsza. Zbudowanie podstaw do zaakceptowania takiej polityki będzie wymagało znacznie więcej pracy - mówił w Rozmowie Gazeta.pl.

Oprócz dialogu i komunikacji, skupienie się na korzyściach płynących z dobrze zaprojektowanej polityki klimatycznej może pomóc przezwyciężyć podziały polityczne. Wskazuje na raport More in Commom, o którym pisaliśmy w 2022 roku. W pytaniach sondażowych dot. "przyspieszenia zielonej transformacji" widać było wyraźny podział wg. tego, jakie partie się popiera. Ale już aprobatę dla konkretnych rozwiązań, jak rozwoju energetyki wiatrowej czy słonecznej, wyrażali zarówno wyborcy obecnej koalicji, jak i większość popierających PiS. Adam Traczyk z More in Common mówił, że dobra polityka klimatyczna powinna być skupiona na ludziach, a rządzący muszą wskazywać na płynące z niej korzyści.

Nowy rząd próbuje używać języka korzyści. - Koniec z mówieniem o zamykaniu i odchodzeniu. Nadszedł czas, aby mówić o budowaniu, inwestowaniu, tworzeniu planu rozwoju kraju" - powiedziała wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska, przedstawiając propozycje aktualizacji polskiego planu klimatycznego. Pozostaje jednak pytanie, czy nowy język wystarczy, aby przekonać szerokie rzesze ludzi, biorąc pod uwagę, że ambitna polityka klimatyczna najprawdopodobniej obejmie też mniej popularne środki, jak podatki i zakazy.

Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Clean Energy Wire. To część serii materiałów dot. wpływu rosnącego populizmu na działania na rzecz klimatu w Europie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.