– Mogę powiedzieć, że w domu ministra Ziobry znaleźliśmy między innymi oryginał teczki nadzoru akt postępowania przygotowawczego dotyczącego go osobiście, w sprawie śmierci jego taty – przekazał w środę Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Podkreślił, że standardem jest, iż teczki z takimi właśnie dokumentami znajdują się w prokuraturach. – Nie chcę podejmować ocen, ale będzie to przedmiotem analizy, czy oryginały akt nadzoru powinny być w domu Zbigniewa Ziobry. Nie przesądzam, ale mówimy o oryginałach i standardem jest to, że one powinny być w prokuraturze – powiedział prokurator.
Między innymi o tę sprawę, ale też o same przeszukania w domach byłego ministra sprawiedliwości, dziennikarze chcieli zapytać polityków Suwerennej Polski. Dodajmy, że posłowie sami zorganizowali konferencję prasową w Sejmie i zaprosili na nią media.
Ziobryści próbowali przekonywać, że media robią "wielką aferę" ze sprawy, której nie ma. Ich wypowiedzi kontrowali obecni w Sejmie dziennikarze. Wywiązała się ogromna awantura. Najbardziej zdenerwowany był właśnie Patryk Jaki.
– Największym skandalem jest, że pan pyta, dlaczego syn miał akta swojego ojca, do których ma pełne prawo wglądu, nawet jeżeli nie byłby Prokuratorem Generalnym – odpowiedział europoseł na jedno z pytań dziennikarza.
– Widać po państwa pytaniach, że chcecie zrobić aferę z tego, że syn miał akta swojego zmarłego ojca w domu – powiedział w dalszej części konferencji prasowej.
W zdanie wtrącił mu się wówczas Radomir Wit z TVN24. – Ale niech pan nie przeszkadza przez chwilę! Zadaje pan pytania, na które nie pozwala pan odpowiedzieć! Zakrzykuje pan! Niech pan pozwoli odpowiedzieć! – wykrzyczał Patryk Jaki. – Panie pośle, ale skąd w panu tyle agresji? – zapytał reporter.
W dyskusję włączył się Sebastian Kaleta, a całą sytuację próbował opanować Jacek Ozdoba. – Dobrze, usystematyzujmy. Pan minister dokończy, a państwo za chwilę będą zadawać pytania – powiedział.
Kaleta również zarzucał, że media próbują zrobić aferę dotyczącą "akt, które znaleziono w domu byłego ministra sprawiedliwości", czyli z niczego. Do dziennikarza Telewizji Polskiej powiedział na przykład: "Wiem, że być może dostał pan zlecenie od wydawcy neo-TVP, by o tym mówić".
– 24 godziny przeszukiwania domu. Znaczna część bez udziału osób, które mają prawo w tych czynnościach uczestniczyć. Według was wielka afera na 30 przeszukań w całym kraju. Prokuratura wychodzi i mówi, że w domu ministra jest teczka jego zmarłego ojca – mówił polityk.
Jeden z dziennikarzy przypomniał mu wówczas, że był to "oryginał teczki nadzoru akt postępowania przygotowawczego". – Takie uproszczenie ze strony byłego wiceministra sprawiedliwości jest manipulacją – dodał.
To zirytowało Kaletę, który zażądał, by dziennikarz mu nie przeszkadzał. – Z całej tej szopki, którą urządził Bodnar, wychodzicie po kilkudziesięciu godzinach i pytacie nas o teczkę? – pytał zdenerwowany.
"Czy Zbigniew Ziobro zdementował informacje, które przekazała wczoraj prokuratura?" – zapytał jeden z reporterów i nalegał na jednoznaczną odpowiedź.
Patryk Jaki odpowiedział, że posłowie Suwerennej Polski "nie mają w tej chwili wiedzy na ten temat". – W naszej ocenie powinna być jednak waga, które informacje przekazywane są opinii publicznej – dodał.
Czy Zbigniew Ziobro miał prawo mieć w domu taką teczkę?
– Sytuacja, gdy pan Ziobro ma w domu akta, a nie może ich mieć, bo jest z tej sprawy wyłączony z mocy prawa, to jest przekroczenie uprawnień, jakie nakłada prawo procesowe. I tu możemy mówić w kategoriach czynu zabronionego – ocenił w rozmowie z Onetem prokurator Krzysztof Parchimowicz, założyciel i pierwszy prezes niezależnego Stowarzyszenia Prokuratorów Lex Super Omnia.