Bartłomiej Sienkiewicz, minister kultury i dziedzictwa narodowego, odniósł się w rozmowie w "Newsweekiem" do schodów smoleńskich. Pomnik upamiętniający ofiary katastrofy został odsłonięty w 2018 roku na placu marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. W ocenie ministra Sienkiewicza powinien znaleźć się jednak w innym miejscu.
Wypowiedź dotycząca schodów smoleńskich padła w kontekście planów Bartłomieja Sienkiewicza wobec odbudowy pałacu Saskiego. Minister ocenił ustawę przygotowaną przez poprzednią władzę jako "kuriozalną i niedającą żadnego pola manewru", ale podkreślił, że sam nie zamierza rezygnować z zakończenia prac nad obiektem. Wręcz przeciwnie.
- Ja chcę ten projekt przyspieszyć, uważam, że on jest potrzebny Polakom, ale z zupełnie innego powodu. Tu w ogóle nie chodzi o odbudowę pałacu - przekazał w wywiadzie. Szef resortu kultury poinformował, że chce doprowadzić do budowy pałacu, żeby stał się on "dominantą otoczenia najświętszego miejsca w Polsce" - Grobu Nieznanego Żołnierza.
- Grób Nieznanego Żołnierza to jedyny ołtarz ojczyzny, jaki mamy. Jedyne miejsce w Polsce, które jeszcze łączy wszystkich Polaków, bez względu na poglądy polityczne, wyznanie i wszystkie inne różnice. I ten ołtarz ma po jednej stronie hotel z kasynem, a po drugiej wielki gmach, gdzie siedzą panowie i trzepią kasę - ocenił minister Sienkiewicz.
Zaraz po tym stwierdzeniu ze strony prowadzącego rozmowę Tomasza Sekielskiego padło pytanie o pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej. - Nie sądzę, żeby mogły stać w tym samym miejscu - odpowiedział minister Sienkiewicz. - To będzie awantura - zauważył wówczas dziennikarz. - Zna pan jakieś miejsce w Polsce naznaczone polityką i sztuką, które nie jest pretekstem do awantury? Dla mnie to jest właśnie Grób Nieznanego Żołnierza - odparł minister kultury.
Bartłomiej Sienkiewicz ocenił, że obecny okres jest pod pewnymi względami gorszy od czasu zmiany ustrojowej po 1989 roku. - Poprzednia ekipa zhakowała państwo. Mamy do czynienia z czymś, co w politologii jest opisane jako forma wewnętrznego zamachu stanu - zauważył minister kultury. - To jest takie wydrążenie demokracji od środka. Jej przywracanie w zhakowanym państwie jest nieporównywalnie trudniejsze niż wtedy, kiedy się właściwie miało wolną rękę - dodał.
Minister kultury zwrócił ponadto uwagę na to, że zmiany po upadku komuny spotkały się z niemalże jednogłośną aprobatą społeczeństwa. - Co do słuszności tego, co się stało, właściwie nikt nie miał wątpliwości. Teraz mamy podział społeczny tak głęboki, jak nigdy od początków Polski niepodległej - to dodaje jeszcze dramatyzmu całej sytuacji - ocenił.