nt_logo

Zapytał Kaczyńskiego na wiecu o wrak Tupolewa. Ujawniono, co potem zrobili zwolennicy PiS

Łukasz Grzegorczyk

26 lutego 2024, 07:00 · 3 minuty czytania
W Leżajsku na Podkarpaciu 25 lutego odbyło się spotkanie sympatyków PiS z udziałem szefa partii. Podczas wiecu doszło do awantury, kiedy jeden z uczestników zapytał, "gdzie jest wrak ze Smoleńska". Wyrwano mu mikrofon. Okazuje się, że nie tylko późniejsza reakcja Jarosława Kaczyńskiego była zdecydowana, ale także jego zwolenników.


Zapytał Kaczyńskiego na wiecu o wrak Tupolewa. Ujawniono, co potem zrobili zwolennicy PiS

Łukasz Grzegorczyk
26 lutego 2024, 07:00 • 1 minuta czytania
W Leżajsku na Podkarpaciu 25 lutego odbyło się spotkanie sympatyków PiS z udziałem szefa partii. Podczas wiecu doszło do awantury, kiedy jeden z uczestników zapytał, "gdzie jest wrak ze Smoleńska". Wyrwano mu mikrofon. Okazuje się, że nie tylko późniejsza reakcja Jarosława Kaczyńskiego była zdecydowana, ale także jego zwolenników.
Na wiecu PiS doszło do awantury Fot. YouTube / Prawo i Sprawiedliwość

Jarosław Kaczyński w Leżajsku wygłosił przemówienie, po którym uczestnicy z sali mogli zadawać pytania. W pewnym momencie mikrofon przejął mężczyzna, który błyskawicznie wywołał spore poruszenie.


– Panie pośle, mam pytanie. Osiem lat rządziliście, a gdzie jest wrak ze Smoleńska? Przez osiem lat oszukiwał pan ludzi, stworzył pan ideologię smoleńską, wielkie kłamstwa smoleńskie – zaczął mężczyzna. Wspomniany fragment zaczyna się w 49. minucie nagrania z wydarzenia w Leżajsku, które udostępniono na profilach PiS.

Mężczyzna nie mógł dokończyć zdania, bo prowadząca spotkanie posłanka PiS Ewa Leniart wyrwała mu mikrofon. – Dziękuję panu bardzo, nie ma żadnego kłamstwa smoleńskiego, są ofiary katastrofy smoleńskiej – dodała.

Reakcja Kaczyńskiego na pytanie o "wrak ze Smoleńska"

Po chwili głos ponownie zabrał prezes PiS. – Proszę państwa, to jest klasyczny przykład tego, że nawet na tej sali są ludzie Putina. Bo to jest wielka obrona Putina – stwierdził Kaczyński i dodał: – Ależ zostawcie ich, proszę państwa. To są po prostu ludzie, którzy albo świadomie, albo z głupoty, chorobliwej głupoty, po prostu tego rodzaju rzeczy robią.

Zgromadzonym chyba spodobały się słowa lidera PiS, bo w tym samym momencie zaczęli skandować jego imię. Kaczyński miał jednak jeszcze coś do dodania.

– Ja chciałem jednak kilka słów na ten temat powiedzieć. (...) No bo gdzie jest wrak? Oczywiście u Putina jest wrak. U Putina jest wrak, bo gdyby nawet te resztki wraku, bo to są tylko resztki, znalazły się w Polsce, to pewnie łatwiej jeszcze by było udowodnić to, co już jest udowodnione, że to był zamach – tłumaczył Kaczyński.

Dalej mówił, że to "gigantyczna kompromitacja elit Tuskowych, które oddały śledztwo Rosjanom wbrew prawu (...)".

Co stało się podczas wiecu Kaczyńskiego?

Stacja TVN24 później porozmawiała z mężczyzną, który zapytał o wrak tupolewa. Pan Jacek Mykita relacjonował, jak to wyglądało z jego perspektywy.

– Chcieliśmy zadać takie pytanie, aby ten przekaz poszedł do ludzi. Bo zależało mi na tym, żeby ludzie próbowali przetrawić informację, która była przekazywana społeczeństwu polskiemu przez osiem lat, dotyczącą kłamstwa smoleńskiego – przekonywał.

Podkreślił również, jakie jest jego stanowisko wobec katastrofy smoleńskiej. Uznał, że nie ulega wątpliwości, iż do niej doszło. Dodał jednak, że "Kaczyński z PiS wykorzystał tę sprawę do tego, żeby przejąć władzę na fundamencie oszustwa".

– Jestem emerytowanym oficerem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którego objęła ustawa o obniżeniu emerytury. Obniżono mi emeryturę za to, że studiowałem w Akademii Spraw Wewnętrznych. Za naukę, która później była wykorzystywana w pracy na rzecz kraju, na rzecz Polski – wspomniał w rozmowie z TVN24.

Mykicie towarzyszył Wacław Hawryś, który dodał, że gdy jego kolega mówił o wraku, "zwolennicy PiS zaczęli wtedy wykrzykiwać niecenzuralne słowa". Wtedy Hawryś wyjął baner, na którym widniał napis: Jarosław Kaczyński to polityczny kłamca, oszust i złodziej".

– W tym momencie ci ludzie, którzy byli na sali, którzy trzymali w ręku polskie chorągiewki, zaczęli mnie kijami od tych chorągwi szturchać. Po prostu szturchać. I oczywiście używać niecenzuralnych słów. Wtedy mnie złapano. Dwóch panów mnie złapało pod rękę i próbowali wyprowadzić – relacjonował stacji mężczyzna.