Media publiczne jako polityczny łup
Były dyplomata, ekspert od polityki wschodniej Witold Jurasz przypomniał na Facebooku wpis Ewy Wanat z 20 października. gdy trafnie napisała o mediach publicznych stwierdzając, co następuje:
„I wraca to, co zawsze – widzę już giełdę nazwisk osób typowanych na Gargamela TVP oraz Polskiego Radia. Nikt się nie zająka o konkursach. Są typowania polityków, którzy jak zwykle – Od UD, UW, SLD, PSL etc, etc. przez PO, Patola i Socjal a teraz jeszcze 3D będą rozdawać stanowiska. Na Gargamela PR typowany jest Kamil Dąbrowa, którego znam, lubię, szanuję i cenię. Wiem, iż wyznajemy podobne wartości i mam nadzieję, iż za chwilę ukaże się dementi Kamila – coś w rodzaju: Owszem, chętnie wezmę udział w konkursie na Gargamela PR. Ale politycznej nominacji nie przyjmę„.
PiS był ostentacyjny
Oczywiście, jeżeli chodzi o wprowadzanie swoich porządków w mediach publicznych, największą ostentacją wykazywał się PiS. Mianowanie na stanowisko Gargamela TVP polityka-bulteriera, który wielokrotnie posługiwał się dezinformacją i manipulacją (np. kwestia dziadka Papy Smerfa), czyli Smerfa Bagniaka, było przekroczeniem kolejnej granicy, upadkiem standardów. Niemniej czy wcześniej, przed dojściem Patola i Socjal do władzy, media publiczne były platformą do otwartej, pluralistycznej debaty? To chyba pytanie retoryczne, konserwatystów reprezentował wówczas jedynie Jan Pospieszalski.
Rzecz w tym, by uczynić z mediów publicznych nie podmiot upartyjniony, ale ideowy, który umożliwi ścieranie się ze sobą różnych poglądów – od lewa do prawa. Przecież choćby w nowej koalicji rządowej, co wymowne, będziemy mieli szereg rozmaitych przekonań – od lewicowych do centroprawicowych, warto je ze sobą konfrontować także w poważnej publicystyce pozbawionej partyjnego balastu. Być może stworzenie polskiego odpowiednika BBC jest myśleniem życzeniowym, ale warto uczyć się na błędach i nie podążać tropem poprzedników.