Elity go nienawidzą. Jak wygrał Mamdani?

10 godzin temu
Nowym burmistrzem Nowego Jorku zostanie Zohran Mamdani, jeszcze do niedawna niemal całkowicie anonimowy 34-letni aktywista lokalny, który wzbudza równie negatywne emocje u polityków Partii Republikańskiej, jak i wierchuszki Partii Demokratycznej. Choć w wyborach startował jako oficjalny kandydat tej drugiej.
"Od tak dawna, jak tylko jesteśmy w stanie sięgnąć pamięcią, ludzie pracujący Nowego Jorku byli strofowani przez tych bogatych i towarzysko usytuowanych, iż władza nie powinna znaleźć się w ich rękach.


Palce posiniaczone od noszenia kartonów w magazynach, dłonie zrogowaciałe od kierownic rowerów towarowych, kłykcie pełne blizn od poparzeń kuchennych - takie ręce nie miały prawa trzymać władzy. A mimo tego, przez ostatnie 12 miesięcy mieliście odwagę wyciągnąć je po coś lepszego.


Dziś, wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu, udało się nam to złapać".


To właśnie od tych słów Zohran Mamdani rozpoczął swoje przemówienie świętujące zwycięstwo w wyborach na burmistrza Nowego Jorku.


Zwycięstwo, które zapisze się na kartach amerykańskiej historii jako jeden z najbardziej niespodziewanych i niesamowitych politycznych triumfów ostatnich parudziesięciu lat.


REKLAMA


Zobacz wideo Na jednej karcie do głosowania było 1200 nazwisk


Mamdani ogłosił swoją kandydaturę 23 października zeszłego roku. O jego politycznej karierze do tamtego momentu wiedzieli jedynie fanatycy polityki stanowej Nowego Jorku oraz parędziesiąt tysięcy wyborców z nowojorskich dzielnic Śpiochoria i Long Island City, którzy w 2020 r. wybrali go do stanowej Izby Reprezentantów. Uzyskał wtedy 38 tysięcy głosów.
W Nowym Jorku od paru kadencji biletem do zostania burmistrzem jest uzyskanie nominacji Partii Demokratycznej, o której decydują demokratyczne prawybory. Sondaże z lutego tego roku dawały w nich Mamdaniemu 3-4 procent poparcia. Główny partyjny faworyt - były gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo - miał grubo ponad 30 procent. A do tego głębokie kieszenie, potężnych sojuszników i wiele dekad kampanijnego doświadczenia.
Jednocześnie Cuomo miał też trupy w szafie. Jego karierę na stanowisku gubernatora stanu Nowy Jork zakończyła wymuszona rezygnacja w obliczu śledztwa, które wykazało, iż w czasie pełnienia urzędu polityk molestował seksualnie co najmniej 11 kobiet. Już po jego rezygnacji wyszło na jaw, iż decyzja Cuomo z pierwszych dni pandemii, która wymuszała na domach starców przyjmowanie pacjentów szpitalnych niezależnie od tego, czy są chorzy na Covid, doprowadziła do wielu tysięcy zgonów - które władze postanowiły następnie zamieść pod dywan w oficjalnych statystykach.
Mimo tych skandali wygrana Cuomo w prawyborach wydawała się niemal pewna. Prowadził zdecydowanie w sondażach, miał doświadczenie w wygrywaniu wyborów, w puli kontrkandydatów nie było nikogo, kto mógłby mu zagrozić.


A na pewno nie mógł nim być 33-letni, urodzony w Ugandzie muzułmanin Zohran Kwame Mamdani, który sam określał się mianem "demokratycznego socjalisty", a jego największym sukcesem była wygrana w prawyborach do kongresu stanowego, w których zdobył 8,5 tysiąca głosów (w samych wyborach do Kongresu, w których zdobył 38 tysięcy głosów, był jedynym kandydatem w okręgu).
Koszty życia, głupcze
Mamdani i jego zwolennicy mieli co do tego inne zdanie. I na przestrzeni zaledwie kilku miesięcy przeprowadzili jedną z najbardziej imponujących kampanii wyborczych w XXI wieku.
Pierwszym popularnym klipem kampanijnym Mamdaniego była nagrana parę dni po wygranej Trumpa w zeszłorocznych wyborach prezydenckich sonda uliczna, w której na ulicach jednej z najbiedniejszych dzielnic Nowego Jorku pytał przechodniów, na kogo głosowali - i jeżeli na Trumpa, to dlaczego.
Refren tych wyborców, którzy odwrócili się od demokratów, był zawsze taki sam - koszty życia są zbyt wysokie, wszystko jest za drogie, demokraci nie dbają o nich, bo nie uważają ich głosów za istotne, reprezentują status quo, a tymczasem ludziom żyje się coraz gorzej. Trump, przy wszystkich swoich przywarach, przynajmniej zauważa ich problemy, obiecuje walkę z drożyzną i chce utrzeć nosa establishmentowi.


Mamdani kończył wszystkie rozmowy w ten sam sposób: "zgadzam się, życie w Nowym Jorku stało się tak drogie, iż jest to nie do wytrzymania, dlatego właśnie startuję w wyborach na burmistrza - by zwykłych nowojorczyków, takich jak ty, znów było stać na to, żeby żyć w mieście, które kochają, z którego pochodzą, i które powinno należeć do nich".
Jaki są pomysły Mamdaniego, by do tego doprowadzić?
Trzy najważniejsze postulaty to:


zamrożenie podwyżek czynszów dla 2 milionów nowojorczyków żyjących w mieszkaniach, na których czynsz wpływają władze miejskie,
szybkie, darmowe autobusy,
darmowa opieka dla dzieci od 6. tygodnia życia aż do ukończenia 5 lat.


A do tego budowa 200 tysięcy mieszkań komunalnych, otwarcie sieci komunalnych sklepów spożywczych, walka z łamiącymi prawo właścicielami mieszkań na wynajem.


To właśnie ten przekaz o mieście, na które stać mieszkańców, Mamdani powtarzał z uporem maniaka do końca kampanii. Nieustannie, dzień w dzień, na ulicach Nowego Jorku, we wszystkich spotach wyborczych, wywiadach, debatach, na wszystkich ulotkach, plakatach, naklejkach.
Gdy Cuomo i wszystkie mainstreamowe media próbowały uczynić z prawyborów referendum na temat tego, czy Mamdani jest antysemitą, bo ośmiela się krytykować Izrael, ten odpowiadał "to, co bardziej mnie interesuje, to jak sprawić, by nowojorczyków było stać na to, by żyli we własnym mieście". Kiedy był pytany o to, do jakiego kraju wybierze się jako pierwszego w roli burmistrza Nowego Jorku odpowiadał, iż dla niego najważniejsze jest to, jak pomóc mieszkańcom, a nie to, gdzie pojechać.
Za każdym razem, gdy przeciwnicy próbowali przykleić mu łatkę odklejonego lewaka, którego prawdziwą platformą wyborczą jest jeden z ulubionych straszaków zarówno prawicy, jak i establishmentu - "ideologia woke", "cancel culture", antyamerykanizm - Mamdani jasno tłumaczył, jakich wartości broni (równouprawnienia, praw mniejszości, prawa do prywatności), a następnie gładko przechodził do tego, iż "nowojorczycy, niezależnie od tego, jakie mają poglądy, chcą miasta, na które ich stać".
Sto tysięcy wolontariuszy, milion drzwi
Wielu z nich nie tylko chciało, ale było gotowych poświęcić swój wolny czas, by pomóc w wygranej człowiekowi, który dał im nadzieję. W kampanię Mamdaniego zaangażowało się sto tysięcy wolontariuszy, którzy łącznie zapukali do miliona mieszkań w Nowym Jorku.


W przeddzień odbywających się 24 czerwca prawyborów Mamdani tracił do Cuomo już tylko parę punktów procentowych. Jego sztab szanse na uzyskanie nominacji upatrywał głównie w systemie głosowania, w ramach którego wyborcy mogli wybrać ranking aż do 5 kandydatów, których chcieliby poprzeć. Po podliczeniu głosów pierwszego wyboru kandydat z najmniejszym poparciem odpadał, a głosy drugiego wyboru jego wyborców przechodziły na tych kandydatów, którzy utrzymali się w stawce. I tak dalej, aż w końcu któryś z kandydatów przekroczy 50 procent.
Choć to, iż Cuomo uzyska najwięcej głosów pierwszego wyboru wydawało się nieuniknione, to nadzieje Mamdaniemu dawał fakt, iż na trzecim miejscu w sondażach znajdował się bliski mu Brad Lauder, który nawoływał swoich wyborców, by umieszczali Mamdaniego jako kandydata swojego drugiego wyboru. Wszyscy nastawiali się, iż liczenie głosów i ustalenie zwycięzcy będzie ciągnąć się przez parę dni.
Nic bardziej mylnego. O tym, iż to Mamdani, a nie Cuomo, uzyskał nominację Partii Demokratycznej dowiedzieliśmy się zaledwie parę godzin po zamknięciu lokali wyborczych. Polityczny outsider pokonał byłego gubernatora już w pierwszej turze, zdobywając prawie 44 procent głosów pierwszego wyboru. Cuomo uzyskał ich 36 procent, a wspierający Mamdaniego Lauder - 11 procent.
To, co dwa miesiące wcześniej wydawało się niemożliwe, nagle stało się niezaprzeczalne. Nowojorscy wyborcy demokratów postawili na Zohrana Mamdaniego.


Mamdani kontra establishment
Sami demokraci nie podzielali, mówiąc bardzo eufemistycznie, ich entuzjazmu. Pytani o to, czy poprą publicznie oficjalnego kandydata swojej partii w wyborach powszechnych, zarówno gubernatorka stanu Nowy Jork Kathy Hochul, jak i pochodzący z Nowego Jorku liderzy demokratów w Senacie - Chuck Schumer i Izbie Reprezentantów - Hakeem Jeffries - uchylali się od odpowiedzi.
Powtarzana przez nich wcześniej nieustannie mantra, iż partia i jej zwolennicy muszą się za wszelką cenę jednoczyć wokół swoich kandydatów wyborczych, niezależnie od tego, które skrzydło reprezentują i jakie różnice ideologiczne ich dzielą, nagle przestała obowiązywać. Cuomo uznał to za zaproszenie do tego, by pomimo porażki w prawyborach rzucić Mamdaniemu rękawicę w wyborach powszechnych. Może i zmobilizowany aktyw Partii Demokratycznej poparł bardzo lewicowego kandydata, ale nie oznacza to, iż nowojorczycy w swojej masie - ci, którzy nie poszli głosować w prawyborach demokratycznych, niezarejestrowani, ci będący bliżej republikanów - zrobią to samo.
Zohran MamdaniOtwórz galerię
Cuomo wsparli finansowo m.in. prominentni darczyńcy Partii Demokratycznej - sam były burmistrz Nowego Jorku i miliarder Michael Bloomberg przekazał na jego kampanię ponad 13 milionów dolarów, a rodzina Lauderów (spadkobiercy właścicielki marki kosmetycznej Estée Lauder) łącznie około 3 miliony - oraz miliarderzy wspierający rok temu Trumpa, jak choćby wieloletni partner biznesowy Elona Muska Bill Ackman, czy współzałożyciel Airbnb Joe Gebbia (obaj wpłacili na Cuomo po około 2 miliony dolarów). Zarówno Trump, jak i Musk, na ostatniej prostej oficjalnie udzielili poparcia Cuomo.
Ataki na Mamdaniego były niemal nieustanne, a z każdym kolejnym tygodniem stawały się jeszcze mniej wyszukane. Na ostatniej prostej Cuomo i jego zwolennicy wrzucali do mediów społecznościowych filmy stworzone przez AI. Na jednym rzekomi zwolennicy Mamdaniego okazywali się złodziejami, gwałcicielami, sprawcami przemocy domowej oraz dilerami narkotyków, na innym sam "Mamdani" chodził w Halloween po domach by kraść dzieciom cukierki. A do tego oczywiście mnóstwo niewybrednych nawiązań do zamachów na World Trade Center, w tym filmiki, na których to latający Mamdani uderza w Dwie Wieże.


Żeby policzyć ogólnokrajowo rozpoznawalnych demokratów, którzy otwarcie i zdecydowanie poparli kandydata własnej partii na urząd burmistrza najważniejszego amerykańskiego miasta, wystarczyłyby palce obu rąk. Inni albo powtarzali narrację, iż "muszą wpierw wyjaśnić z nim dzielące ich różnice" - czyli zmusić go do zmiany tonu i programu, albo otwarcie mówili, iż to nie ich kandydat, albo wili się, by nic nie powiedzieć.
Z nowojorskiego triumwiratu możnych pierwsza pękła gubernatorka Kathy Hochul. Hochul zamierza ubiegać się w przyszłym roku o reelekcję i najwyraźniej uznała, iż tak popularny wróg to ostatnie, czego potrzeba jej w prawyborach. Poparła Mamdaniego 15 września, niemal trzy miesiące po prawyborach.
Hakeem Jeffries, lider demokratów w Izbie Reprezentantów, który w przyszłym roku będzie walczył o reelekcję do Kongresu w swoim okręgu wyborczym położonym na Brooklynie, poparł Mamdaniego 24 października - cztery miesiące po prawyborach i tydzień przed wyborami - ale nie omieszkał przy tym zaznaczyć, iż polityk nie jest w jego opinii "przyszłością Partii Demokratycznej".
Schumer, na którego kolejne wyborcze starcie czeka dopiero w 2028 r., odmówił odpowiedzi na pytanie o to, na kogo zagłosował, gdy opuszczał lokal wyborczy.


Kamala Harris w dniu wyborów opublikowała na X elegię dla zmarłego we wtorek byłego wiceprezydenta USA Dicka Cheneya, najbliższego współpracownika George’a W. Busha i architekta inwazji na Irak. O Mamdanim nie napisała nic.
Specjalista od zadań niemożliwych
Przez cały ten czas Mamdani dalej przemawiał do wyborców. Opowiadał im o swojej wizji miasta na ich kieszeń, o tym, iż to oni, a nie miliarderzy i partyjni bonzowie powinni decydować o przyszłości Nowego Jorku, iż to miasto należy do nich i iż nadszedł moment, by te słowa stały się czynem.
Po podliczeniu 91 procent oddanych głosów wiemy już, iż Mamdani nie tylko wygrał, ale też uzyskał poparcie ponad miliona wyborców - to pierwszy taki przypadek w wyborach na burmistrza Nowego Jorku od 1969 roku.
Do rezydencji burmistrza trafi z ogromnym kapitałem politycznym - i równie wielkim bagażem oczekiwań wyborców.


"Gdy wejdziemy do ratusza za 58 dni, oczekiwania będą ogromne. Spełnimy je" - powiedział pod koniec swojego przemówienia burmistrz-elekt.
Polityka uczy nas oczywiście, iż to bardzo mało prawdopodobny scenariusz. Jednak na miejscu nowojorczyków cieszyłbym się, iż za wykonanie tego zadania odpowiedzialny jest właśnie Zohran Mamdani, który od roku pokazuje, iż to, co wczoraj wydawało się niemożliwe, jutro może stać się niezaprzeczalne.
O wyborach na burmistrza Nowego Jorku opowiemy w najbliższym odcinku "Co to będzie", w czwartek o godz. 20. Zapraszamy!
Idź do oryginalnego materiału