Elektrownia atomowa w Polsce nigdy nie powstanie? Ekspert: przez 16 lat jedyne, co udało się zrobić, to wyciąć 40 hektarów lasu

3 dni temu

Na elektrownie jądrowe w Europie mamy małe szanse, szczególnie w Polsce, gdzie po 16 latach działania Programu Polskiej Energetyki Jądrowej jedyne, co zrobiono, to wycięto 40 hektarów lasu w okolicach Choczewa i ogłoszono przetarg na budowę drogi do tej wycinki – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” prof. dr hab. inż. Władysław Mielczarski – wieloletni pracownik Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej, który brał udział w projektowaniu oraz we wdrażaniu rynków energii elektrycznej w Australii, Kanadzie i w Polsce.

Zdaniem naukowca Polska nie ma ani pieniędzy, ani choćby konkretnego pomysły na energetykę jądrową. Nie dość, iż nie wiemy, jak taką elektrownię sfinansować, to ponadto nie mamy pojęcia kto dostarczyłby technologii, i jaka firma wybudowałaby instalacje. – Łudzenie się nadzieją na powstanie elektrowni jądrowej powoduje odkładanie na później istotnych problemów w energetyce, których brak rozwiązania spowoduje braki energii elektrycznej – podkreśla.

Rozmówca „Do Rzeczy” zwraca uwagę, iż zdolność do dostaw wyposażenia elektrowni jądrowych mają w tej chwili trzy kraje: Chiny, Rosja i po części Francja. – Nie wiem, czy moglibyśmy kupić elektrownię jądrową w tych dwóch pierwszych krajach, ale we Francji ze względu na w tej chwili realizowane zamówienia, to nie wcześniej niż po 2040 roku. To bardzo kosztowna technologia i wiele krajów, jak USA, zrezygnowało z budowy nowych reaktorów, a jeszcze więcej innych, jak kraje postsowieckie, chętnie tych jądrowych elektrowni by się pozbyło. Koszt budowy elektrowni wzrósł od czasu Czarnobyla pięcio- czy choćby siedmiokrotnie. Budowa bloku gazowego o mocy tysiąca megawatów kosztuje 4 mld zł, węglowego – 6–7 mld zł, a jądrowego – ponad 50 mld zł. I może być jeszcze większa – wyjaśnia.

Na uwagę, iż rząd w Warszawie twierdzi, iż wybuduje elektrownię jądrową w Polsce prof. Mielczarski odpowiada: „To jest publicystyka PR, która ma na celu przesłonięcie rzeczywistych problemów, z którymi boryka się energetyka, a przede wszystkim z mocami wytwórczymi. Prowadzi to do braku realistycznej strategii energetycznej w obliczu narastającego kryzysu. Nakład inwestycyjny przy budowie w Polsce jednej elektrowni, jak np. w Choczewie, o mocy ok. 3,5 GW jest rzędu 180–200 mld zł. I gdyby taką elektrownię choćby wybudować, to dostarczyłaby ona maksymalnie ok. 21 TWh energii elektrycznej, podczas gdy w roku 2040, zgodnie z prognozą polityki energetycznej, będziemy potrzebować ponad 300 TWh energii elektrycznej. Czy budowa elektrowni jądrowej o mocy 3,5 GW, której udział w pokryciu zapotrzebowania wyniesie ok. 7 proc., cokolwiek zmieni?”.

Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”

TG

Idź do oryginalnego materiału