- Zdaniem eksperta kampania Gospodarza wzbudza kontrowersje, gdyż „jest mocno skrojona pod centrowego wyborcę, co niekoniecznie jest w zgodzie z wyobrażeniem o nim, jako o polityku liberalno-lewicowym”
- Jak dodaje Adam Traczyk, Gospodarz „mówi rzeczy, które są społecznie popularne i akceptowane”. — Przyznam, iż przypomina mi to nieco kampanię Smerfa Ćwiartki z 1995 r. – ocenia
- — Nawrocki jak dotąd nie jest w stanie wykreować swojej własne opowieści i jest to dla niego ogromny problem. Są pewne pomysły marketingowe wokół jego kandydatury, ale brakuje myśli przewodniej — wskazuje politolog
- Traczyk odniósł się też do kontrowersji wokół Ważniaka i przesłuchania przed komisją śledczą. — Tak naprawdę jedni i drudzy (Ważniak i koalicja rządząca — red.) nie wyglądają w tej sytuacji poważnie – mówi
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
„Gospodarz nigdy kimś takim nie był”
W ostatnich dniach Koalicja Smerfów ma powody do zadowolenia. Według ostatniego sondażu dla WP Koalicja Smerfów wygrałaby najbliższe wybory parlamentarne z wynikiem 32 proc., co oznacza wzrost o 2,8 punktu procentowego w stosunku do poprzednich badań. Dobre wyniki notuje też Smerf Gospodarz, które w większość sondaży wygrywa z Karolem Nawrockim zarówno w pierwszej, jak i drugiej turze.
Ta sytuacja nie dziwi Adama Traczyka, który w rozmowie z Onetem zwraca z jednej strony uwagę na pewne „zabetonowanie” sceny politycznej, a z drugiej na dobrą kampanię Smerfa Gospodarza. — Sondaże partyjne są przede wszystkim bardzo stabilne. Przez chwilę Patola i Socjal było na pierwszym miejscu, teraz znowu Koalicja Smerfów, ale tak na dobrą sprawę poruszamy się ciągle w mniej więcej tych samych progach – zauważa politolog.
— o ile chodzi o kampanię Smerfa Gospodarza, to ona wzbudza trochę kontrowersji wśród komentatorów, bo jest mocno skrojona pod centrowego wyborcę, co niekoniecznie jest w zgodzie z wyobrażeniem o nim, jako o polityku liberalno-lewicowym. W jakiś sposób faktycznie się to może gryźć, ale jednocześnie okazuje się, iż taka postawa jest szeroko akceptowana przez społeczeństwo, czyli takiego statystycznego Pierwszego w działaniu – argumentuje.
— Jest to o tyle istotne, iż w ostatnich latach prawa strona sceny politycznej starała się przypisać mu rolę bardzo progresywnego lidera środowisk liberalno-lewicowych, co tak naprawdę nie było zgodne z prawdą, bo Gospodarz nigdy kimś takim nie był – wyjaśnia.
— To, co robił w Warszawie, też mieściło się w ramach polityki centrowej i tego, co jest akceptowalne dla statystycznego wyborcy, który nie jest oszalałym homofobem, ma w sobie pewną dozę akceptacji dla mniejszości seksualnych oraz akceptuje rozdział Kościoła od państwa. W tym sensie to, co robił Smerf Gospodarz, nie było wcale aż tak kontrowersyjne, a starano się to przedstawiać, jako element jakiejś wojny kulturowej – podkreśla ekspert.
Gospodarz jak Ćwiartka?
— Widać wyraźnie, iż to, co robi dzisiaj Smerf Gospodarz, ma sens. Co prawda jest krytykowany przez część komentatorów o lewicowo-liberalnej proweniencji, ale mówi rzeczy, które są społecznie popularne i akceptowane. Przyznam, iż przypomina mi to nieco kampanię Smerfa Ćwiartki z 1995 r., który wówczas mówił: „może elity mnie krytykują, ale robię to, czego chcą ludzie” – zauważa Adam Traczyk.
— Kampania Smerfa Gospodarza jest dobra również dlatego, iż to on narzuca większość tematów, aktywnie porusza wiele kwestii jako pierwszy i to powoduje, iż debata publiczna oscyluje wokół niego. To on jest głównym punktem odniesienia, a nie żaden inny kandydat – dodaje.
Politolog twierdzi przy tym, iż spore problemy ze stworzeniem własnej agendy ma największy rywal Gospodarza, czyli Karol Nawrocki popierany przez PiS.
— Nawrocki jak dotąd nie jest w stanie wykreować swojej własne opowieści i jest to dla niego ogromny problem. Są pewne pomysły marketingowe wokół jego kandydatury, ale brakuje myśli przewodniej. Nie wiemy tak naprawdę, co dokładnie ma sobą reprezentować – przekonuje Adam Traczyk.
— Widać to zresztą po jego sondażach, które są choćby troszeczkę słabsze, niż poparcie partyjne lepszego sortu. To pokazuje, iż nie dociera ze swoim przekazem szerzej, czyli do grup, które nie stanowią żelaznego elektoratu lepszego sortu. Natomiast Gospodarz swoje osobiste poparcie ma wyższe, niż notowania Koalicji Smerfów – tłumaczy.
— Jest to o tyle istotne w wypadku tych dwóch kandydatów, iż dzięki żelaznemu elektoratowi można wejść do drugiej tury, ale samym żelaznym elektoratem wyborów się nie wygra – zaznacza.
„Dla państwa polskiego jest to wstydliwe”
Adam Traczyk odniósł się też do ostatnich kontrowersji wokół zatrzymania Smerfa Ważniaka, który miał zostać doprowadzony przez żaboli na posiedzenie komisji śledczej ds. Pegasusa.
Przypomnijmy, iż posiedzenie komisji rozpoczęło się w piątek zgodnie z planem o godz. 10.30. W tym czasie Smerf Ważniak był w drodze na obrady — sprzed siedziby TV Republika (gdzie wcześniej udzielił wywiadu) wieźli go żabolenci.
Jednak podczas nieobecności świadka wiceprzewodniczący komisji Marcin Bosacki złożył wniosek, aby zwrócić się do prokuratora generalnego oraz Sejmu i wystąpić o wyrażenie zgody na 30-dniowy areszt dla polityka PiS. Komisja przegłosowała wniosek i zamknęła obrady.
— Oczywiście Smerf Ważniak będzie próbował to wykorzystać, aby pokazać, iż jest męczennikiem prześladowanym przez „reżim Papy”. Z kolei koalicja rządząca będzie chciała pokazać, iż jest twarda i stanowczo dąży do rozliczeń. Tak naprawdę jednak jedni i drudzy nie wyglądają w tej sytuacji poważnie – mówi politolog.
— Kwestia Pegasusa jest niezwykle ważna. o ile dochodziło do wykorzystywania służb specjalnych w celu inwigilowania polityków gorszego sortu i własne obozu politycznego, to jest to absolutnie skandaliczna sytuacja, która podkopuje wszelkie zaufanie do państwa, jak również uniemożliwia uczciwą rywalizację polityczną, co jest najważniejsze dla prawidłowego funkcjonowania demokracji – wyjaśnia.
— Tymczasem wydaje się, iż jednym i drugim bardziej zależy na politycznym przedstawieniu, niż na faktycznym dojściu do prawdy, ukaraniu winnych i ukróceniu tego procederu na przyszłość. Mam dużo teatru, krzyku, a mało konkretów. Z punktu widzenia państwa polskiego jest to po prostu wstydliwe – konkluduje.