Niech rynek ustala ceny
Zdaniem ekspertów Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza (IPE) polityka rządu powinna stopniowo przyzwyczajać odbiorców do nieuchronnego odmrożenia cen energii. Musi ona też budować społeczną świadomość, iż te stawki powinien wyznaczać rynek, a nie rząd. Tym bardziej, iż już teraz ustawowe limity ceny są wyższe niż oferowane przez niektórych prywatnych sprzedawców. Działania rządu zaś służą przede wszystkim przejściowemu stabilizowaniu cen.
Eksperci IPE wskazali, iż bez mrożenia cen opłaty gospodarstw domowych za energię po 1 stycznia 2025 r. wzrosłyby o ponad jedną czwartą w stosunku do obecnych taryf. Gospodarstwa domowe nie unikną jednak całkowicie wzrostu opłat, gdyż spodziewać się należy dalszego wzrostu opłaty dystrybucyjnej, a od lipca 2025 r. do rachunków ponownie doliczana będzie opłata mocowa.
Eksperci IPE zwrócili uwagę, iż gdy rząd przyjmował przepisy zamrażające ceny energii elektrycznej na kolejny okres, na rynku kontraktów na rok 2025 obserwowane były ceny niższe od założonego poziomu ustawowego. Dzięki takiej sytuacji, podmioty działające na rynku miały możliwość zakontraktowania dostaw na rok 2025 r. po bardziej atrakcyjnych cenach od administracyjnie wyznaczonych. Większość podmiotów skorzystała z tej możliwości.
Koszty rekompensat mogłyby rozwijać OZE
W przypadku ochrony uboższych odbiorców energii bardziej efektywny niż mrożenie cen, według analityków IPE, wydaje się być system dodatków energetycznych. Wadą dotychczasowego mechanizmu jest to, iż obejmuje on zarówno bogatych, jak i biednych, nie motywuje do oszczędzania energii i inwestycji we własne źródła oraz nie przyczynia się do rozwoju rynku energii.
Eksperci zauważyli, iż tylko w 2025 r. działania osłonowe mają kosztować budżet ok. 5,5 mld zł, z czego 3,6 mld zł trafi na rekompensaty dla spółek energetycznych. – To skala wydatków, która mogłaby odpowiadać znacznym nakładom na inwestycje w OZE, czy programy wsparcia zakupu magazynów energii, które przełożyłyby się na trwałą obniżkę rachunków odbiorców – stwierdzili.
Według nich w długiej perspektywie koszty transformacji energetycznej gospodarki przełożą się na wysokość cen energii. – Należy powrócić do obliga giełdowego, czyli obowiązku sprzedaży określonego wolumenu energii elektrycznej poprzez giełdę – uważają eksperci IPE. – Taki krok istotnie przyczyniłby się do wzrostu konkurencyjności rynku, a więc i obniżenia cen energii kupowanej przez spółki energetyczne w celu jej odsprzedaży odbiorcom. Obligo mogłoby więc dać impuls do obniżenia rachunków tych ostatnich – ocenili. Przypomnieli też, iż zostało ono zawieszone w ramach walki z kryzysem energetycznym w listopadzie 2022 r., spowodowanym wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Eksperci IPE proponują, by dążyć do obniżenia kosztów transakcyjnych spółek obrotu na rynku energii, a można to osiągnąć np. poprzez dalsze usprawnianie tzw. rozliczeń posttransakcyjnych. – Odkładanie w czasie przywrócenia obliga może doprowadzić do takiego momentu, w którym jego ponowne ustanowienie okaże się niemożliwe – ostrzegli.
Dywersyfikacja źródeł to ochrona przed CO2
Dyrektor Programu Elektroenergetyka w Fundacji Forum Energii dr Aleksandra Gawlikowska-Fyk uważa natomiast, iż rząd powinien ostatecznie wycofać się z mrożenia cen energii, przez cały czas stosując ochronę odbiorców najuboższych.
Ekspertka przypomniała, iż w Polsce ceny dla odbiorców w gospodarstwach domowych są regulowane i na razie nie ma decyzji o odejściu od taryfowania, co sprawia, iż Gargamel URE niejako zastępuje mechanizmy konkurencyjne. Potwierdziła, iż na rynku energii pojawiają już niższe niż taryfowe oferty dla odbiorców. Zauważyła jednak, iż z kolei ceny hurtowe energii na polskim rynku są przez cały czas wysokie. – Szczególnie odbija się to na odbiorcach przemysłowych – zauważyła.
Ekspertka odniosła się też do pytania, czy energia z OZE w Polsce pociągnie ceny energii w dół, biorąc pod uwagę, iż Polskie Sieci Elektroenergetyczne musiały 6 listopada br. dokonywać przywołań na rynku mocy w związku niedoborem energii z OZE. Może to powodować wzrost cen energii pochodzącej ze źródeł konwencjonalnych, które są wówczas potrzebne.
– Okres przywołania na rynku mocy był związany z koniecznością zabezpieczenia mocy sterowalnych. To za te moce płacimy w ramach tzw. rynku mocy. Jest to oddzielna opłata ponoszona przez nas wszystkich (aktualnie zawieszona – PAP) – wyjaśniła Gawlikowska-Fyk. Jej zdaniem, jeżeli myślimy o tańszej energii elektrycznej, to właśnie z wiatru i słońca.
– To nie znaczy, iż koszty systemu nie będą uwzględniać potrzeb związanych z zabezpieczeniem mocy, kiedy nie wieje i nie świeci. Będą – stwierdziła. – Dywersyfikacja źródeł energii i ich zróżnicowanie zapewni nam ochronę przed kosztami CO2, które właśnie najbardziej obciążają elektrownie węglowe – podkreśliła ekspertka.