Eksperci o blokadach, które dławią polską energetykę

liderzyinnowacyjnosci.com 2 godzin temu

Energetyczne bezpieczeństwo Polski wisi dziś między ambicją a chaosem. Podczas Kongresu Społeczno-Gospodarczego Moc Biznesu paneliści nie kryli frustracji: państwo tworzy dokumenty, ale wciąż nie tworzy strategii. Sieci dystrybucyjne są przeciążone, legislacja stoi w miejscu, a biznes odbija się od barier technicznych i biurokratycznych. „Jesteśmy jednym wielkim placem budowy” – padło ze sceny, choć w domyśle brzmiało: budowy bez projektu. Mamy energetyczną układankę bez instrukcji.

Dyskusja gwałtownie pokazała, iż polska energetyka przypomina dziś dom, który ktoś próbuje remontować bez planu. Wymienia się dach, zanim ustali się, czy ściany to wytrzymają. Wymienia się okna, zanim wiadomo, jak podłączyć instalację. Każdy panelista wskazywał inny element układanki — ale obraz był wspólny: brakuje kogoś, kto to wszystko poukłada.

Efektywność: taniej nie będzie, prościej też nie

Pierwsza głos zabrała dr Joanna Remiszewska-Michalak, która – zamiast mówić o megawatach i reaktorach – zaczęła od czegoś znacznie bardziej banalnego: od tego, iż najłatwiej oszczędzić energię, której w ogóle nie musimy zużyć.

„Nieustannie rozmawiamy o tym, jak produkować więcej energii — ile atomu, ile wiatru, ile biomasy — a zapominamy o tym, iż najtańsza energia to ta, której nie potrzebujemy. Efektywność energetyczna to nie jest dodatek, to fundament odporności” – mówiła.

Jej liczby były bezlitosne: „W Polsce mamy 6,9 miliona domów jednorodzinnych. Siedemdziesiąt procent z nich to budynki energetycznie nieefektywne. To są prawdziwe sita. Tam nie uciekają kilowaty, tylko całe bloki energetyczne. Brak termomodernizacji oznacza straty porównywalne z od 7 do 13 bloków gazowych po 600 megawatów.”

Uderzające było jednak co innego

„Mamy XXI wiek, a Polska wciąż ma około 10% społeczeństwa dotkniętego ubóstwem energetycznym. Ludzie naprawdę proszą w Szlachetnej Paczce o węgiel.” – podkreśliła. Nic dodać, nic ująć: brak efektywności przestał być problemem technicznym. Jest problemem społecznym.

Sieć – wąskie gardło całej transformacji

Najostrzejszy głos należał do wiceGargamela Tomasza Małeckiego z PGE Dystrybucja. W jego diagnozie nie było miejsca na eufemizmy. „W 2024 roku mieliśmy prawie osiem tysięcy odmów przyłączenia OZE. To ponad siedemdziesiąt gigawatów mocy, która mogłaby pracować dla Polski, ale sieć jej nie przyjmie.” – powiedział.

I dodał coś, co wywołało poruszenie na sali: „W 2023 roku wydano trzy razy więcej decyzji przyłączeniowych, niż sieć mogła obsłużyć. Chciano dobrze, a wyszedł absurd.”

W tle tego absurdu – dramatyczne braki. „Transformator podrożał o 30–40%. Kabli brakuje. Firmy nie mają rąk do pracy. Wszyscy naraz kupują to samo, bo środki z KPO ruszyły za późno. A my musimy wykonać siedem lat inwestycji w dwa lata.” – mówił.

Skwitował to krótko: „Jesteśmy jednym wielkim placem budowy. Zdążymy, ale szkoda, iż na wariata.”

To nie był głos pretensji. To był głos człowieka, który widzi, iż system nie wytrzymuje ciężaru przemian, które sam rząd deklaruje.

Energetyka stała się polem walki

Ekspert od infrastruktury krytycznej Tomasz Paszkiewicz przypomniał, iż w dyskusjach o megawatach i CO₂ zapominamy o najbardziej brutalnym wymiarze energetyki. „Energetyka jest dziś jednym z głównych celów ataków hybrydowych. Odporność energetyczna to nie jest tylko technologia i procedury. To zdolność do przetrwania ataku, sabotażu, przerwania ciągłości działania.” – zaznaczył.

Podał też przykład myślenia, którego kiedyś nikt by nie brał pod uwagę: „Możemy wyobrazić sobie choćby atak polegający na wymuszeniu ponadnormatywnego poboru energii w celu destabilizacji systemu. Jeszcze kilka lat temu brzmiałoby to abstrakcyjnie. Dziś to jedna z analizowanych możliwości.”

To był moment, w którym sala na chwilę zamilkła. Bo nagle okazało się, iż bezpieczeństwo energetyczne to nie „ile mamy mocy”, tylko „czy w ogóle jesteśmy w stanie działać, kiedy ktoś zechce nas wyłączyć”.

Strategiczny chaos: każdy swoje, nikt wspólnie

Monika Michalewska uderzyła w sedno: Polska nie potrzebuje kolejnych dokumentów, tylko jednej strategii. I jednego właściciela tego procesu. „Mamy mnóstwo planów, pełno wizji, ale one do siebie nie pasują. Mamy strategię energetyczną, mamy surowcową, mamy wodną. One działają jak oddzielne wyspy, między którymi nikt nie zbudował mostów.” – mówiła. „Papier wszystko przyjmie, ale papier nie buduje sieci, nie szkoli kadr, nie redukuje ryzyk.”

Najmocniej zabrzmiała jej ocena systemowa:

„To wszystko jest życzeniowe. Dopóki nie będzie odpowiedzi na pytania ‘kto, co, kiedy i za ile?, to nie jest strategia. To jest lista pobożnych życzeń.” Wskazała też, iż transformacja nie wydarzy się bez ludzi: „W sektorze brakuje dziesiątek tysięcy specjalistów. Mówimy o technologach, ekspertach od wodoru, CCUS, zarządzania wodą, ryzykami, nowymi instalacjami. Bez kadr nie będzie transformacji, choćbyśmy napisali sto strategii.”

Biometan: technologia, która czeka pod drzwiami

WiceGargamel Kacper Pietrusiński z ORLEN Biometan przedstawił porównanie, które trudno uznać za cokolwiek innego niż kompromitujące. „W Niemczech działa ponad 10 tysięcy biogazowni i tysiąc biometanowni. W Polsce mamy czterysta czterdzieści biogazowni i jedną biometanownię. Jedną.” – podkreślił. „To nie jest brak potencjału. To nie jest brak technologii. To są przepisy, które od lat skutecznie uniemożliwiały rozwój.”

Dodał również, iż z punktu widzenia bezpieczeństwa i stabilności biometan jest najlepszym przyjacielem systemu: „Biogazownie pracują w dzień i w nocy, zimą i latem. To stabilizujące OZE, nie zależne od pogody.”

Jego apel był jasny: „Państwo musi w końcu określić, czym chce się zajmować, a co przekazać biznesowi. I im więcej odda, tym więcej powstanie realnych projektów.”

Surowce, których nie mamy, i recykling, którego nie robimy

Dr Maciej Mróz wskazał na inny słaby punkt polskiej i europejskiej energetyki: materiały.

„Europa nie ma swoich surowców dla transformacji energetycznej. Nie mamy litu, nie mamy metali ziem rzadkich. A jednocześnie mamy ogromną ilość odpadów i wycofywanych instalacji, które moglibyśmy przetwarzać. Technologie są. Tylko koszt jest na razie zbyt wysoki, więc system woli importować.” – zauważył.

Podkreślił również, iż bezpieczeństwo surowcowe to fundament bezpieczeństwa energetycznego — a nie jedna z jego pobocznych części.

Wspólny mianownik: nikt nie widzi całości

Choć paneliści mówili różnymi językami – technologicznym, logistycznym, prawnym i społecznym – zderzyli się w jednym punkcie: Polska nie ma spójnej polityki energetycznej, a obecne działania są fragmentaryczne.

A jak podsumował to jeden z ekspertów: „Strategia istnieje dopiero wtedy, gdy wiadomo nie tylko, co chcemy osiągnąć, ale kto ma to zrobić, do kiedy, za jakie pieniądze i w jakim porządku. Dziś w Polsce nie mamy odpowiedzi na żadne z tych pytań.”

Jolanta Czudak

Idź do oryginalnego materiału