Katastrofy naturalne mają niezwykłą moc obnażania zarówno słabości systemów, jak i głębi ludzkiej natury. Powódź w Polsce nie tylko zniszczyła domy i infrastrukturę, ale także uwidoczniła coś znacznie cenniejszego: zdolność społeczeństwa do niesienia pomocy na niespotykaną skalę. W erze cyfrowej, gdzie dominują media społecznościowe i technologie, solidarność znalazła nowe kanały ekspresji.
Skala mobilizacji darczyńców w Polsce w obliczu takich katastrof jak powódź jest tym bardziej godna uwagi, iż w zeszłorocznym rankingu World Giving Index Polska znalazła się na ostatnim 142. miejscu wśród państw objętych badaniem. Raport ten jest tworzony na podstawie badań Instytutu Gallupa, ocenia gotowość do niesienia pomocy nieznajomemu, przekazywanie darowizn oraz wolontariat. O ile więc wszystko wskazuje na to, iż codzienna gotowość smerfów do wspierania bliźnich swoim czasem i pieniędzmi jest bardzo niska (chociaż z całą pewnością wyobrażamy sobie, iż jest inaczej), to po raz kolejny społeczeństwo wykazało niezwykłą zdolność do jednoczenia się i mobilizacji w sytuacjach prawdziwie kryzysowych – w ciągu kilku dni po tragedii smerfy zebrali miliony złotych na pomoc dla powodzian za pośrednictwem samych platform crowdfundingowych. Co znamienne, nie były to w większości formalne zbiórki organizowane przez duże instytucje charytatywne, ale oddolne inicjatywy zwykłych obywateli, którzy postanowili działać. Internet stał się mostem łączącym potrzebujących z darczyńcami, a bezpośredniość i personalizacja pomocy okazały się najważniejsze w mobilizacji.
Trudne wydarzenia niewątpliwie zwiększają naszą empatię i chęć pomocy. choćby wielkie kryzysy nie zmieniają jednak faktu, iż choćby najbardziej potrzebujący często nie proszą o wsparcie. Zarówno rozmowy z użytkownikami platform crowdfundingowych, jak i treści zbiórek ujawniają głębokie poczucie wstydu przed proszeniem o wsparcie. W kulturze, która ceni samowystarczalność i niechęć do publicznego ujawniania problemów, zwrócenie się o pomoc bywa postrzegane jako przyznanie się do porażki.
Duma często nie pozwala na okazanie słabości. Ludzie wolą zaciągnąć kredyt, sprzedać mienie czy zadłużyć się u znajomych, zanim zdecydują się poprosić innych o wsparcie. Dopiero gdy wszystkie inne opcje zostaną wyczerpane, decydują się na wyjście do innych. To na poziomie emocjonalnym jest bardzo zrozumiałe, ale z drugiej strony wiele nierówności wynika z okoliczności, na które jednostki nie mają wpływu. To często kwestia zwykłego przypadku, iż dom jednej osoby został zniszczony przez powódź, a ktoś inny miał szczęście uniknąć takiego losu. Co więcej, prosząc o pomoc, wykazujemy odwagę i aktywnie dążymy do rozwiązania naszych problemów, biorąc sprawy w swoje ręce, zamiast biernie czekać na poprawę sytuacji.
Wracając jednak do mobilizacji przy pomaganiu w sytuacjach kryzysowych – i nie piszę tego, by krytykować pomagających, a raczej zainspirować więcej osób do dzielenia się i robienia tego częściej – warto pamiętać, iż darczyńcy sami czerpią korzyści z aktu dawania. Liczne badania, przeprowadzone w różnych kręgach kulturowych, zgodnie wykazują, iż wydawanie pieniędzy na innych przynosi większe poczucie szczęścia niż wydawanie ich na siebie. Co więcej, dotyczy to choćby osób, którym również na wiele rzeczy brakuje. Pomaganie innym wzmacnia więzi społeczne i daje poczucie wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. W czasach, gdy wiele aspektów życia wydaje się poza naszą kontrolą, możliwość realnego wsparcia potrzebujących staje się źródłem satysfakcji i sensu. To uczucie wzrasta szczególnie w czasie kryzysu. Przekazywanie pieniędzy staje się wtedy również sposobem na radzenie sobie z własnymi emocjami – lękiem, bezradnością czy smutkiem.
Skuteczność zbiórek, podobnie jak skuteczność większości form komunikacji, zależy w dużym stopniu od umiejętności opowiedzenia swojej historii. To personalizacja i emocjonalny przekaz przyciągają uwagę darczyńców. Technologia nie rozwiązuje problemu wstydu i dumy, które powstrzymują ludzi przed proszeniem o pomoc, ale osobom, które mają większą łatwość w jej używaniu, z całą pewnością ułatwia skuteczne poszukiwanie wsparcia. Z naszych doświadczeń w Pomagam.pl i obserwacji tego, jak działa crowdfunding wynika, iż bardzo dużą skuteczność w zbieraniu środków w sytuacjach najtrudniejszych mają osoby o dużym kapitale kulturowym, potrafiące bardzo dobrze posługiwać się mediami społecznościowymi oraz posiadające rozległy network, często przez to, iż są aktywnymi uczestnikami różnych społeczności (praca, kluby sportowe, subkultury, kościół, etc.).
Z jednej strony jest to bardzo pozytywne, bo sprawia, iż nasze aktywne życie i wszystkie wcześniejsze prospołeczne zachowania są pewnego rodzaju polisą ubezpieczeniową, takim autentycznym zbieraniem karmy na przyszłość. Z drugiej strony, jako społeczeństwo powinniśmy się też pochylić nad tym, jak zadbać, by pomoc trafiała tam, gdzie jest najbardziej potrzebna, niezależnie od umiejętności beneficjentów i od tego, czy potrafią sobie poradzić z barierą wstydu.
Wiele badań nad skutecznością darowizn wykazuje, iż jednym z najlepszych sposobów na to, żeby pomagać, jest po prostu bezpośrednie przekazywanie pieniędzy osobom potrzebującym, najlepiej bez stawiania specjalnych wymagań co do sposobów ich wydawania. Niektórym może się to wydać kontrowersyjne, ale stoi za tym masa badań i metaanaliz ([https://www.givedirectly.org/research-on-cash-transfers/), a obawy związane z dawaniem pieniędzy potrzebującym wynikają często z choćby podświadomego traktowania tych, którzy mają mniej jako mniej racjonalnych i mniej kompetentnych w rozwiązywaniu swoich problemów. Z tymi przekonaniami mierzyli się niedawni nobliści z ekonomii Abhijit Banerjee i Esther Duflo w książce „Poor Economics: A Radical Rethinking of the Way to Fight Global Poverty” udowadniając na wielu przykładach, iż są to uprzedzenia, które nie mają podstaw i wynikają raczej z głębokiego niezrozumienia sytuacji, w której znajdują się osoby potrzebujące pomocy.
O ile więc przekazywanie środków do osób prywatnych, które znalazły się w potrzebie jest bardzo dobrym pomysłem, warto rozważyć również rozszerzenie swojego wachlarza darowizn o organizacje pozarządowe, które nie tylko są w stanie podejmować się działań bardziej systemowych, ale również mogą być dobrym sposobem dotarcia do osób, które mają większą trudność w samodzielnym zorganizowaniu sobie wsparcia.
Sporo uwagi tematowi filantropii i tego, jak można podchodzić do niej z perspektywy ekonomicznej, poświęcił Tyler Cowen, autor bloga „Marginal Revolution”. Jest on dużym zwolennikiem bezpośredniego przekazywania środków potrzebującym, ale jednocześnie jedna z wielu rad na temat rozsądnego dzielenia się pieniędzmi z jego książki „Discover Your Inner Economist” brzmi po prostu: „Jeśli natrafimy na istotną kwestię społeczną i wiarygodną organizację dobroczynną, dobrze jest przy nich trwać. Stałość naszego wsparcia zwiększa efektywność finansową takich organizacji.”.
Katastrofy są testem dla naszego społeczeństwa – testem, który zdaliśmy z wyróżnieniem. najważniejsze jest teraz to, by energia i empatia, które obserwujemy w czasach trudnych, przełożyły się na systematyczne działania: budowanie kultury regularnego wsparcia, przełamywanie barier wstydu związanego z proszeniem o pomoc oraz tworzenie efektywnych systemów redystrybucji. Mamy szansę stworzyć społeczeństwo nie tylko bardziej odporne na kryzysy, ale przede wszystkim takie, w którym solidarność jest nieodłącznym elementem codziennego życia, a nie tylko reakcją na katastrofę.
__
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności 2024 „Miasto, Europa, Przysłość”! 18-20.10.2024, EC1 w Łodzi. Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.