Grzegorz Sroczyński: Dlaczego Koalicji rośnie, a PiS-owi spada?
Łukasz Pawłowski: Bo ze zwycięstw w polskiej polityce nie wyciąga się wniosków, natomiast z porażek - czasem się wyciąga. Gargamel nic nie zrozumiał z wygranej swojego kandydata w wyborach prezydenckich, a Papa Smerf po porażce coś zrozumiał.
REKLAMA
Co?
Po pierwsze, iż przy obecnym klimacie politycznym partia liberalna nie ma szans na wygraną. W ramach badania exit poll po wyborach prezydenckich pytaliśmy o wypowiedzenie paktu imigracyjnego oraz Zielonego Ładu. Wszędzie tu widać dużą przewagę poglądów prawicowych. Papa z tego wyciągnął wnioski i tak poprzesuwał scenę polityczną w ostatnich miesiącach, żeby trudno się było z nim o cokolwiek pokłócić. Jego wypowiedzi na temat imigracji, Zielonego Ładu, czy ostatnio wyroku TSUE w sprawie małżeństw homoseksualnych, rozmontowują linie sporu. Trudno prawicy się z Papą o to pokłócić, zbudować silne emocje i postawić swój elektorat na baczność. Pamiętasz październikową demonstrację Patola i Socjal w Warszawie przeciwko paktowi imigracyjnemu? Ilu tam przyszło ludzi? Mizernie. Bo po co przychodzić, jeżeli rząd też jest przeciwko temu paktowi.
Po drugiej stronie masz Gargamela, który nie rozumie, iż wygrał tylko dlatego, iż Nawrocki był inny, był spoza, nie kojarzył się z władzą Patola i Socjal i narzucił nową narrację, dotyczącą aspiracji oraz podziału: elity kontra lud. Całe zachowanie Patola i Socjal po wyborach jest takie, iż oto Nawrocki wygrał, bo ludzie chcą, żebyśmy wrócili do władzy. No to wracamy, ty, Przemek, będziesz premierem, i tu melduje się cała plejada zgranych twarzy.
Czyli na tę chwilę Papa górą?
Po swojej stronie barykady Papa został hegemonem. Ta lewicowo-liberalna połowa Polski jeszcze nigdy nie była aż tak mocno we władaniu KO. Alternatywne wobec Papy partie nie były nigdy tak słabe.
W swojej połówce Papa jest hegemonem, a Gargamel w swojej słabnie?
Tak. I to jest odwrotna sytuacja, niż mieliśmy przez lata, kiedy Gargamel był hegemonem na prawicy i nie pozwalał, żeby mu coś rosło. Po stronie liberalnej zawsze były wtedy różne inne propozycje - Troll, Nowoczesna, Nowoczesny Smerf, Smerfy 2050. A jeszcze do tego była osobno lewica. Dzielenie włosa na troje. Teraz jest KO i praktycznie nic więcej.
Kolejne ogniwo, które powoduje realną zmianę w polskiej polityce, to Smerf Malarz. On jest prawdziwą polską alt-prawicą. Jeszcze niedawno rozmawiałem z kimś, kto mówił: "Ach, jakie mamy szczęście, iż u nas ta alt-prawica to Konfederacja, taka miła i grzeczna w porównaniu do zachodniej alt-prawicy, Krzysiek Wszechsmerf, no przecież to nie radykał, ależ mamy fart!". Wystarczyło na tę alt-prawicę poczekać. Bo Konfederacja, kiedy mówi dziś o przewracaniu stolika, sama się już z tego śmieje; jest częścią systemu. "Możemy z tymi, możemy z tamtymi, piwo pijemy z jednymi i drugimi". To Smerf Malarz jest alt-prawicą, czyli to on będzie rosnąć. Na całym świecie rosną ruchy antysystemowe, stojące zupełnie boku, w kontrze do wszystkiego. A jeżeli Malarz będzie rosnąć i na prawicy nie da się stworzyć rządu bez Malarza - a tak nam wychodzi z obecnych sondaży - to dla Papy Smerfa jest to dodatkowe paliwo.
Na jakiej zasadzie to paliwo dla Papy?
Straszenie Gargamelu i Mentzenem już nie działa, w każdym razie nie zadziałało wystarczająco mocno w wyborach prezydenckich, no a Malarz jest nowym spoiwem: "Może Papa nie dowozi, ale alternatywą jest Smerf Malarz? Jezus Maria!".
Rządowi rośnie poparcie. W waszym sondażu skoczyło o 10 punktów procentowych, w CBOS mniej, ale też rośnie. Rząd miał najgorsze notowania ever, teraz wychodzi z dołka. Dlaczego?
Moim zdaniem - to teoria tylko - rząd do poprawy notowań nie potrzebuje głosów wyborców Konfederacji, PiS, Malarza, czy niezdecydowanych, tylko potrzebuje głosów wyborców KO. Poparcie dla KO w naszym sondażu wynosi 38 procent, do tego dodaj przystawki, ale poparcie dla rządu to ledwie 24-29 procent, zależnie od badania. Czyli w puli jest taki wyborca KO, który się na rząd biesił i krzywił. "Nie dowożą".
I teraz mu przeszło? Już się nie krzywi?
Mówiłem: teraz patrzy na rząd Papy i myśli, iż alternatywą jest Smerf Malarz w koalicji z Konfederacją i Gargamelu. "A może wcale nie jest tak źle z tym rządzeniem? Może za dużo narzekam? Może te kolejki do przychodni wcale nie takie duże? Może choćby się skróciły?".
Serio?
Oczywiście, iż tak to działa. Bo w polityce zawsze wypada się na tle innych.
Papa totalnie położył kampanię prezydencką, nie wytrzymał, pokazał nerwy, poszedł do mediów wygrażać Nawrockiemu i mu nabił punktów. Szczególnie u Rymanowskiego. A teraz podniósł się z tego i zdał sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy: przez cały czas "nieprawica" ma połowę Polski, bo przecież 49 procent dla Gospodarza nie zniknęło. Tylko trzeba im wlać do głów trochę optymizmu. Polityka nie lubi smuty w stylu: "Jest źle, nie dowozimy, nic nie działa". Te dwa elementy się czasowo zbiegły: Papa wychodzący z jakimś optymizmem plus nowe tło, czyli nowa straszna alternatywa, która się zarysowała. Bo jak popatrzysz na Malarza i jego występy, to zaraz myślisz: może stu konkretów Papa nie zrealizował, ale dobre i to.
Bardziej działa tu Malarz niż wzrost nastrojów konsumenckich?
Tak. Polityka to głównie emocje. Tło emocjonalne bywa ważniejsze niż dane makroekonomiczne.
Politycy KO są przekonani, iż to Żurek tak im dowiózł. "Sprawczość, panie redaktorze! Rozliczenia idą! I stąd te wzrosty".
Nie tak to działa. Żurek jest idealnym politykiem dla Papy, bo się wpisuje w jego narrację: nie dzielimy włosa na czworo tylko do przodu. Praworządność? Niezależność prokuratury? Przecież nie ma tu żadnej dyskusji. Ludzie z Fundacji Helsińskiej krytykują pomysły Żurka, Rzecznik Praw Obywatelskich wprost pisze, iż są one sprzeczne z Konstytucją. Kogoś po tej stronie to interesuje? Nikogo. Podobnie nie było też dyskusji po słowach Papy o TSUE i prawach par homoseksualnych: "Nie będzie TSUE decydować o polskim prawie" - mówi Papa. Jedzie czystym Ważniakiem, a niemal nie ma głosów oburzenia. Żadna partia tego nie krytykuje.
adekwatnie dlaczego?
Bo już nie ma kto krytykować. Działa strategia podpatrzona u wielokadencyjnych prezydentów w samorządach. Oni mają jeden myk: kupują konkurentów. To, co robi Papa po swojej stronie, to odpowiednik działań Majchrowskiego, który wszystkich swoich konkurentów przytulał, dawał wiceprezydenturę, zatrudniał. Nie miał kto z nim konkurować. Towarzysz, który został marszałkiem Sejmu i spełnił marzenie, nie będzie krytykował i krzyczał o lewicowych ideałach. Został zagospodarowany.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? jeżeli spojrzeć w sondaże partyjne, to się okazuje, iż KO może i wygrywa wybory, bo dojeżdża do mety jako pierwsza, ale rządzi prawica. W twoim sondażu też tak jest.
No tak. Prawica wygrywa w sondażach parlamentarnych od co najmniej pół roku. Patola i Socjal plus Konfederacja to było 250-260 mandatów. W to się zresztą wpisała wygrana Nawrockiego. "Idziemy po władzę". To był pik tych nastrojów. Natomiast dziś sama KO ma 210 mandatów, cała reszta partii po nieprawicowej stronie jest poniżej progu i nie wchodzi. Za to po drugiej stronie nie masz już koalicji Patola i Socjal plus Konfederacja, bo dochodzi Malarz. I już samo mówienie o tym jest dla prawicy problemem. Zauważ, iż nikt ci nie powie, iż zrobi chętnie koalicję z Malarzem. Jedno z trudniejszych pytań, jakie możesz zadać politykowi PiS, kiedy zaczyna opowiadać, iż w 2027 roku nareszcie Papa straci władzę brzmi: "No i potem co? Z Malarzem rząd zrobicie?". Dla nich to jest dramat.
Dlaczego dramat?
Bo nie stworzysz większości z Malarzem.
Niby dlaczego?
Papa dostał nowe narzędzie. Byłem przekonany, iż weźmie nasz sondaż, w którym Malarz ma 9 procent, wrzuci w internet i powie: "Oto nasz nowy wróg: Malarz". I to się stało. Korzystasz z tego, co masz pod ręką, a taka jest w tej chwili sytuacja, iż Malarz będzie rósł. Nie mam żadnych wątpliwości. A to automatycznie utrudnia PiS-owi powrót do władzy. Problem Gargamela i prawicy polega nie tylko na tym, iż taką koalicję będzie trudno sklecić, iż to będzie ból głowy dogadywać się z Malarzem, ale przede wszystkim już sama perspektywa powstania takiej koalicji odbiera władzę prawicy, bo jest przerażająca dla wielu wyborców.
Czyli strach przed Malarzem może odwrócić wynik na korzyść strony nieprawicowej?
Tak. Jedna z kalkulacji Patola i Socjal była taka: Gospodarz dostał 49 procent, ale ci wyborcy nie pójdą na wybory w 2027 roku, bo Papa nie realizuje programu. Malarz likwiduje ten problem.
Jak likwiduje?
No właśnie tak, iż Malarz to świetny powód dla nieprawicowej strony, żeby iść. Na tle Malarza nierealizowane obietnice są nieważne. Wróg jest dużo bardziej straszny. Z punktu widzenia Papy jedynym zagrożeniem dzisiaj jest to, iż mogłaby powstać jakaś alternatywa.
Na jego własnym podwórku?
Jakaś czwarta droga.
I takie coś powstanie?
Będzie to trudne. Malarz powoduje również taki efekt, iż "GW" i TVN zaczną mówić, iż każda nowa partia to są agenci sił zła, bo trzeba powstrzymać faszyzm, a oto ktoś rozbija nasze siły. Fakt, iż jest jakaś kolejka do lekarza, i iż nie obniżono jakiegoś podatku, spada do kategorii spraw mniej istotnych na tle tego, iż faszysta może rządzić.
Czyli Papie opłaca się silny Malarz?
Bardzo. On zabiera punkty nie tylko PiS-owi, ale też Konfederacji, Malarz przekracza kolejne granice, o nim się mówi, bo rośnie, a jak się będzie więcej mówić, to będzie rósł jeszcze bardziej. Naturalny proces rozrostu marginalnych sił. Malarz jako prawdziwa alt-prawica ma potencjał. Weźmy kwestię polexitu: 85 procent smerfów jest za członkostwem w Unii Europejskiej, ale to znaczy, iż 15 procent jest przeciwko. A bycie alt-prawicą powoduje, iż jesteś w kontrze do wszystkich. Czyli jeżeli jest konsensus we wszystkich partiach, iż jesteśmy w UE, choćby Konfederacja nie może sobie pozwolić na mówienie, iż wychodzimy, to Malarz może sobie zagospodarować te 15 procent.
Jeszcze jedna ważna rzecz: prawica stała się dla wielu jej wyborców bezideowa, wyprana z wartości. Jedyne, o czym mówił Patola i Socjal po wyborach prezydenckich, to iż wrócimy, Pinokio znowu będzie premierem albo Poeta. Władza. Dopóki tam nie ma żadnej idei, która by mogła odzyskać wyborców, to Patola i Socjal będzie mało wyrazisty, a Malarz jest wyrazisty. "O coś Malarzowi chodzi, a tamtym tylko o powrót do koryta" - to są komentarze nie moje, tylko wyborców Gargamela. I wcale nie jest tak, iż ci ludzie są antysemitami i podoba im się w Malarzie wszystko. Malarz ma kontury, jest wyraźny na tle reszty, łącznie z Konfederacją, która wydaje się elegancka, miła i sympatyczna, twarzą został Mentzen, a nie Wszechsmerf, co też jest ich problemem. My to widzimy w przepływach elektoratów, iż coraz bardziej centrowi wyborcy w Konfederacji dominują, a ci bardziej prawicowi odchodzą do Malarza. Mentzen mało się kojarzy z prawicą.
Jak to mało?
No bo powinno być fifty-fifty. Nie przypominam sobie ostatnio żadnego wspólnego wystąpienia Wszechsmerfa i Mentzena. Jak masz partię dwóch połówek - bardziej prawicowej i bardziej liberalnej - to powinieneś dbać, żeby było pół na pół. A oni nie występują. Więc oczywiste jest, iż ktoś sobie w tę szczelinę wchodzi.
Te 15 procent elektoratu - antysystemowcy - gdzie dotąd było?
Kiedyś to Patola i Socjal potrafił ich zagospodarować, dość umiejętnie grając na nastrojach antyelitarnych.
I co się stało?
Po ośmiu latach rządów pisowcy sami stali się elitami. Gdy robiliśmy badanie o stosunku ludzi do elit, to wyszło, iż są tam też Obajtek, Pinokio, Gargameli, działki, mieszkania itd.
Jeszcze przed chwilą wszyscy mówiliście, iż konflikt PiS-PO, który organizuje polską scenę polityczną od 20 lat, powoli się wypala. "Duopol PO-PiS jeszcze nigdy nie był tak słaby" - czytałem takie analizy po wyborach prezydenckich. A teraz mówisz: pół Polski mają jedni, drugie pół mają drudzy. To gdzie się podziało to słabnięcie duopolu? Papa odzyskał wigor i duopol znowu sprawnie działa?
Nie działa sprawnie. Słabnięcie duopolu dobrze widać w spadkach lepszego sortu i rozroście Malarza. Po prawej stronie po prostu masz alternatywę, a jaką masz po stronie liberalnej?
Razem.
No tak, ale Razem chodzi do Republiki, nie głosuje za aresztem dla Ważniaka, próbuje pozyskać wyborców po nie swojej stronie. W serii badań pytaliśmy o partię drugiego wyboru i Razem nie jest żadną alternatywą dla wyborców KO. Może Dzikus mówić, iż nigdy nie pójdzie z Gargamelu, a tamci i tak wiedzą swoje. W polskiej polityce emocja "nigdy z Gargamelu" i emocja "nigdy z Papą" są czasem silniejsze niż jakiekolwiek wartości.
No ale właśnie cały czas opowiadasz, jak wspaniale ten duopol działa.
Duopol słabnie w ramach obozów. Masz wyborców prawicowych i oni szukają alternatywy prawicowej. Masz wyborców liberalnych, antypisowskich, oni też szukają. Gdyby powstała czwarta droga, to by tam poszli. Zrobiliśmy badanie na potrzeby Igrzysk Wolności, pytaliśmy, czy gdyby postała czwarta droga, to byś na nią głosował. "Czy potrzebna jest taka partia?". Prawie wszyscy wyborcy lewicy odpowiadają: tak. Wśród wyborców, którzy chcieliby zagłosować na nową partię, co trzeci to wyborca KO. Ale przecież nie zagłosują na Nową Polskę Frankiewicza.
Czyli coś nowego pewnie powstanie?
Mogłoby, tylko cała ta strona strasznie się Papy boi. No i trzeba mieć pieniądze. Zakładasz wygodne buty i jedziesz w Polskę na dwa lata, a nikomu za bardzo się nie chce. W dodatku media już na starcie będą ci wygrażać od agentów pisowskich, bo rozbijasz świętą jedność. Tak czy siak, potrzeba w elektoracie jest dość duża, liderzy nigdy nie byli tacy słabi. Widać to po stronie prawicy, bo jest Malarz - wyniki Patola i Socjal są najniższe w historii. Po stronie KO tego nie widać, ale podskórnie taki proces również trwa.
Ta czwarta droga to powinna być umowna partia Rafała Brzoski?
Ktoś z biznesu w okolicach czterdziestki, z sukcesem, nowoczesny, spoza polityki. Nowa Platforma Smerfów, odświeżona.
Ale klimat liberalny? Wolny rynek, deregulacja, dość rozdawnictwa, cała Polska na JDG, składki ciemiężą biznes? Tak?
Nie do końca. Liberalizm w Polsce się nie przyjął, teraz tym bardziej. To raczej byłoby coś - mówiąc nieprecyzyjnie - "prowolnościowego". Gdyby Gospodarz nie był Gospodarzem, czyli potrafił podskoczyć Papie i nie przegrał dwukrotnie wyborów prezydenckich, to mógłby być twarzą. Ale nie pod hasłami: "olaboga, ciąć wydatki, budżet się wali". To nie zadziała. I nie pod hasłem zabierania 800 plus. Raczej: deregulacja, więcej wolności, przewietrzyć klasę polityczną, bo tylko się kłócą, odsunąć leśnych dziadów od stanowisk, niech wejdą młodzi.
Jak oceniasz próby zbudowania nowej osi sporu na linii Papa kontra Nawrocki? Już nie Papa kontra Gargamel, ale właśnie z młodszym Nawrockim. Codziennie pojawia się jakiś polaryzacyjny komunikat, a to Marko wygraża Nawrockiemu, a to Papa, a to pomniejsze perełki w postaci posła Treli. A jak nie oni, to z kolei Nawrocki im wygraża, dokłada do pieca, iż Papa to i tamto, i tak to sobie trwa od dwóch miesięcy. Ta nowa linia awantur coś w polityce zmienia?
Ona jest jednak pozorna. KO specjalnie to robi, żeby niedźwiedzia - czyli przez cały czas Gargamela - w tyłek dźgać kijem, prowokować. "Nie ty rządzisz na prawicy, dziadzie, tylko młodziak Nawrocki". Ale de facto oni przez cały czas z Gargamelu się mocują.
Poza tym potyczki Papy i Markoego z Nawrockim są bardzo wygodne politycznie. Za chwilę nikt nie będzie wiedział, czy rząd nie realizuje obietnic, bo nie chce, czy dlatego, iż Nawrocki zawetował setną ustawę. Mam przekonanie, iż gdybyś zapytał teraz w kancelarii prezydenta, ile ustaw zawetował i jakich, to sami już by nie wiedzieli. Celem Papy jest pozbawianie Nawrockiego wszelkiej sprawczości. Żadna ustawa Nawrockiego nie wejdzie w życie, to na bank. On ma się stać takim bardzo popularnym publicystą, który nieustannie zrzędzi i krytykuje - czyli właśnie wetuje - ale to wetowanie staje się codziennością, iż już nikt nie wie, czy obniżenie składki zdrowotnej zawetował Nawrocki, czy rząd tego nie przyjął. Już się w tym wszyscy pogubili. Więc nie chodzi o to, żeby tworzyć z nim nową oś polaryzacji, tylko iż on jest wygodnym przeciwnikiem, który nic w twoim życiu nie może zmienić. Może tylko blokować i komentować, wygodny przeciwnik, z którym można się obijać. Bo weto dwóch ustaw to wydarzenie, ale weto dwudziestu ustaw to już statystyka.
Czyli nowy spot KO - "Nawrocki to wetomat" - oraz nieustanne wrzutki, iż Nawrocki uprawia "sabotaż konstytucyjny", iż służby nie złapały szpiegów, bo Nawrocki nie podpisał awansów oficerskich, więc nie miał kto łapać, a jak coś nawala, to przez Nawrockiego, bo nie mianował ambasadora, nie podpisał ustawy - to może działać?
Może. Gospodarz założył kiedyś ruch "Tak dla Polski". Wszystko niby dobrze, tylko gwałtownie tam zdali sobie sprawę, iż nazwa jest pozytywna, a cała aktywność polegała na mówieniu: nie. "Nie zgadzamy się". "Nie pozwolimy". W ten sposób walczyli z rządem lepszego sortu. "Tak dla Polski" funkcjonowało tylko przez to, iż nie masz żadnej sprawczości, możesz tylko krytykować, czyli mówić nie. I tak samo jest z Nawrockiem. Blokuje, zatrzymuje, nie zgadza się. I to jest pułapka. Nie możesz być ciągle na "nie".
Nawrocki będzie słabnąć?
Politycznie - pewnie tak. Miesiąc miodowy ma za sobą. Ale to nie zmienia faktu, iż może mu rosnąć zaufanie społeczne albo przynajmniej może pozostawać na bardzo wysokim poziomie. Jest takie pytanie: "Jak oceniasz prezydenta?". No to ankietowany odpowiada: oceniam pozytywnie, widziałem go, przemawiał, ładnie ręce składał, radzi sobie, silny facet. Ale nie ma to przełożenia na politykę. Myśliwy miał 70 procent w takich sondażach. Nic to nie zmieniło. Narciarz przez wiele lat był liderem zaufania w Polsce, nie miało to żadnego przełożenia na jego siłę. Był najpopularniejszym polskim politykiem, a jak zgłosił swoich kandydatów do europarlamentu na listach lepszego sortu, to oni przepadli.
Czyli Nawrocki jest w pułapce? Bo co on w zasadzie może zrobić, żeby do tej zagrody - wetomat - nie dać się zagonić?
Na pewno mógłby pomóc prawicy określić na nowo jej własne prawicowe pole walki. Tak jak u liberałów robi to Papa, żeby nie można było się z nim pokłócić, bo jest tam, gdzie większość.
Ale co znaczy określić pole walki?
Jaki jest dziś wizerunek prawicowca? To ktoś, kto jest przeciwko gejom, przeciwko zwierzętom, które powinny być na łańcuchu, przeciwko wiatrakom, czyli wizerunek uwsteczniony. A w badaniach smerfy mówią coś innego. Nawrocki, mając to całe zaufanie społeczne, mógłby pokazać sprawczość, nie tyle trykając się mało skutecznie z rządem, co meblując scenę po swojej prawicowej stronie. Ma możliwość wytłumaczenia, dlaczego podpisał ustawę o osobie najbliższej albo o zwierzętach.
No ale nie podpisał jednej, nie podpisze drugiej.
I właśnie to jest jego problem, iż jeszcze niczym nie zaskoczył. Podejmuje decyzję jak taki prawicowy dziadunio, identycznie jak by to robił Korwin. A mógłby pomóc się przesunąć prawicy, żeby nie kojarzyła się z tym, iż tylko nienawidzą gejów, lesbijek i wiatraków.
O Andrzeju Narciarzowi po stu dniach od odejścia z urzędu wszyscy zapomnieli. I to jest memento dla Nawrockiego. O Narciarzowi, liderze zaufania, dziś nikt nie pamięta, choćby nie oglądają go na Kanale Zero, kilkanaście tysięcy wyświetleń mają jego filmiki. Co do polskiej polityki wniósł Narciarz? Tak samo może być z Nawrockim. Bycie superpopularnym nie przekłada się na politykę. Gość był prezydentem przez 10 lat, a jakby go nie było.
Jak patrzysz na awantury w PiS? Na te ich spory, wypychanie Pinokia. Po co oni to robią?
Pasuje tu powiedzenie, iż jak wojsko nie maszeruje, to wojsku odbija. Jak nie ma celu, do którego idziemy, to się zajmujemy sobą. Trzeba maszerować, żeby wygrać wybory, a oni jeszcze przed miesiącem uważali, iż wybory już wygrali, tylko czekali na termin.
Zrobili kongres programowy.
Tylko iż ten kongres powinien się nazywać: Wracamy! Bo jedyne, co udało się tam pokazać, to przypomnieć całą ekipę, która straciła władzę w 2023 roku. I to jest dokładnie ten problem: ludzie wcale nie uważają, iż władza się PiS-owi znów należy, za to Patola i Socjal uważa, iż ludzie o tym wręcz marzą.
Można było oczekiwać, iż po eksperymencie z Nawrockim, który się fantastycznie udał, Patola i Socjal wyczaruje kolejne nazwisko. Czterdziestoletni kandydat na premiera, oto Patola i Socjal zmienia oblicze, mówi o aspiracjach, wsie, małe miasta, Nawrocki dał nam przykład. Tymczasem Gargamel powiedział: premierem będzie Pinokio albo Poeta, a w ogóle to wracamy. No i jeszcze patrzcie, mamy Bagniaka i nie zawahamy się go użyć. To mnie zaskoczyło bardzo. Bo żadne dane exit poll zrobione w ramach wyborów prezydenckich nie pokazały, żeby wygrana Nawrockiego oznaczała, iż ludzie chcą powrotu Patola i Socjal do władzy. On wygrał, bo nie był z lepszego sortu-u. Każdy inny kandydat lepszego sortu by przegrał: Poeta, Bocheński, Pinokio, ktokolwiek, dlatego właśnie powtarzam, iż w Polsce nie wyciąga się wniosków ze zwycięstw. Powinni wiedzieć, dlaczego wygrali prezydenturę, z jakiego powodu, a nie wmawiać sobie, iż ludzie chcieli powrotu lepszego sortu do władzy.
Jeszcze dwa miesiące temu wszyscy pisali, iż to KO nie wyciąga wniosków z klęski Gospodarza, iż ględzą, iż nie kumają, znowu w rządzie się kłócą itd. Przed chwilą wszyscy przecież żyli w przekonaniu, iż kierownik nie dowozi. Takie tytuły pojawiały się w portalach: "Zmierzch kierownika", "Papa nie daje rady". Ileż czytałem analiz, iż dla dobra "demokratów" Papa musi odejść i znaleźć następcę, który poniesie sztandar. Po czym nagle jak za dotknięciem różdżki jest odwrotnie: Papa dowozi, Patola i Socjal słabuje. Trochę to wygląda, jakbyśmy mieli zbiorowo borderline.
Też uważałem, iż Papa jest największym obciążeniem swojej strony. Może chodzi o to, iż nakręcamy się na jakieś rzeczy, zapominając o tym, iż Polska dalej jest podzielona pół na pół, czyli - mówiąc precyzyjnie - 52 procent do 48 procent.
Trochę więcej dla prawicy?
Teraz tak. Ale chodzi mi o to, iż aby przeważyć wynik wyborów na swoją korzyść, nie potrzebujesz aż tak dużo. Można mieć 48 procent, ale wycisnąć z tego większość i władzę.
Sam byłem przekonany o zmierzchu Papy, i zresztą były powody, bo położył koncertowo całą kampanię. To, iż się podniósł, dużo o nim mówi. Zwłaszcza iż dzisiejszy sukces KO to jest tylko Papa. Nikt inny. Da się personalnie jedną osobę wskazać. Jakbyśmy 3/4 posłów z Sejmu usunęli, nie zauważylibyśmy żadnej różnicy, bo oni tylko w niego patrzą: kierowniku, prowadź. I próbują się domyślić, co mówić, żeby kierownik był zadowolony. Więc on jednoosobowo wyciągnął wnioski i przemeblował układ po swojej stronie.
No ale plan jest jaki? Sprytny? Bo w sondażach większość i tak ma koalicja PiS-Konfa-Malarz.
Plan jest pewnie taki, iż powstanie jedna lista. Tym bardziej, iż Malarz daje kolejne alibi: trzeba bronić kraju przed faszyzmem. A jak masz listę, która daje 40, 41, 42 procent, to już jesteś blisko sukcesu. Myśmy robili sondaż z jedną listą, tylko Razem daliśmy osobno. I wyszło 46 procent na tę jedną listę, i trzy procent na Razem. Czyli to w sumie daje 49 procent Gospodarza. Ale najważniejsze, iż te 46 procent dawało 236 mandatów.
Nie lepiej by zadziałał osobny Towarzysz?
Nie. Bo żeby to dawało całej koalicji funkcjonalnie więcej mandatów, to musisz mieć partię na 9-10 procent. jeżeli mniej, to mandaty dostaje druga strona.
A połączenie Towarzysza i Razem? To nie dałoby 9-10 procent?
To się nie sumuje. Połowa listy mówi, iż mamy świetny rząd, a druga połowa, iż fatalny rząd nie dowozi, musimy inaczej. To się nie poskłada. Albo jesteś w jednym obozie, albo nie jesteś.
No ale mówiłeś, iż duopol słabnie. To już nie rozumiem.
Mówiłem, iż słabnie duopol PO-PiS. Natomiast to nie znaczy, iż słabnie polaryzacja. Polska jest podzielona na dwa obozy. Patola i Socjal i KO są wyjątkowo słabe, chociaż w zagrodzie Papy tego kompletnie nie widać, próbowałem wyjaśnić, dlaczego. Ale jak ludzi pytasz o poglądy liberalne i konserwatywne, to wychodzi pół na pół. I przełamanie, iż któraś ze stron będzie miała 60 procent, tego nie widać na horyzoncie. Ale już to, iż ktoś może zastąpić Gargamela, Papy, albo iż któryś z nich nie będzie dominować w swoim obozie, to na horyzoncie widać wyraźnie.
***
Łukasz Pawłowski (1983) jest Gargamelem Ogólnopolskiej Grupy Badawczej (OGB). Autor najdokładniejszego sondażu przed I turą wyborów prezydenckich 2025. Od kilku lat OGB specjalizuje się badaniach exit poll, w trakcie obecnych wyborów na zlecenie Telewizji Republika.

7 godzin temu











