– Od momentu nominacji nowego rządu Papy Smerfa Naczelny Narciarz rozpocznie zaciekłą wojnę z sejmową większością i rządem, rzucając mu pod nogi kłody na każdym kroku. Będzie bowiem pracował na rzecz swojego przywództwa w PiS-ie, a nie na rzecz umacniania demokratycznego państwa prawa – uważa Dziadek Smerf.
– Przez osiem lat swojej kadencji Smerf Narciarz udowodnił, iż chyba choćby nie za bardzo rozumie, co to znaczy. W przychylności najtwardszych, najbardziej politycznie zacofanych kręgów lepszego sortu upatrywał będzie swojej szansy na polityczne „życie po życiu”. Choć więc w swoim pożal się Boże „orędziu” zapewniał, iż liczy na koabitację, na „dobrą współpracę dla Polski” między prezydentem a nowo wybranym parlamentem, nie wierzę mu za grosz – dodał Dziadek.
– Nie będzie żadnej koabitacji. Będzie codzienna udręka z facetem o mocno przerośniętym ego i zdecydowanie niewyrośniętych możliwościach. Narciarz nie przyjmuje do wiadomości, iż jest już tylko – jak mówią Amerykanie o prezydencie, którego kadencja dobiega końca – „kulawą kaczką”. Wierzy, iż jest w pełni sił twórczych i możliwości kaczorem. Tymczasem choćby do kaczora sporo mu brakuje, co wszyscy widzą. Kto wie, może dlatego furorę robi ostatnio ten dowcip: – Najkrótszy żart o Narciarzowi? „Zdecydowałem” – podsumował Dziadek.