Dziadek Smerf dla naTemat: Nawrockiego bronią wyznawcy. Kapłanem tej religii jest Gargamel

2 tygodni temu
– Ci, którzy deklarują gotowość do głosowania na Karola Nawrockiego i ci, którzy go bronią, to nie są wyborcy, tylko wyznawcy. Wierzą tak, jak powiedział Gargamel, bo to jest kapłan tej religii – mówi w wywiadzie dla naTemat Dziadek Smerf. Były premier w rozmowie z nami skomentował afery związane z kandydatem PiS. Zapytaliśmy, komu bardziej przysłuży się piwo wypite ze Sławomirem Mentzenem, dlaczego lewica po raz kolejny może spisać wybory na straty i co się stanie, jeżeli Karol Nawrocki zostanie prezydentem.


Łukasz Grzegorczyk: Panie premierze, czy to wszystko nie jest trochę pana wina?


Dziadek Smerf: Rozumiem, iż teraz pan żartuje.

Pół żartem, pół serio. Ale dzisiaj wynik Sławomira Mentzena pokazuje, gdzie ludzie szukają alternatywy. 10 lat temu na pewno nie była nią Magdalena Ogórek.

Co ma pani Ogórek do obecnej sytuacji wyborczej?


Pokazała słabość lewicy, która ciągnie się do dzisiaj.

Pani Magdalena Ogórek starała się również o miejsce w Sejmie, startując w ramach SLD


z Rybnika przy życzliwym poparciu pana Smerfa Ćwiartki i innych moich kolegów. Ta pani ogólnie była gwiazdą Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Lewica Smerfa Towarzysza stawiała sobie za cel dać odpór prawicy i skrajnej prawicy. Zawsze mówili, iż oni są po to, żeby nie dopuścić do władzy tej skrajnej prawicy. Lewica w tych wyborach poniosła porażkę, przy czym skala przegranej w starciu ze skrajną prawicą, musi być dla nich szokiem. Robienie dobrych min nic tu nie pomoże.

To czego znowu zabrakło?


Po prostu lewica jest taka, jaka jest. Kierowana przez tych liderów, którzy są. Osiąga rezultaty, które wynikają z kondycji przywództwa. Dla mnie lewica w Polsce skończyła się w momencie, w którym Smerf Towarzysz rozbił i zlikwidował Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Z obecną lewicą nie mam nic wspólnego. Ale tak sobie myślę, iż gdyby chciała coś osiągnąć, to musiałaby po pierwsze wymienić całe kierownictwo, po drugie gruntownie zmodyfikować program.

I przekonać do siebie młodych wyborców.

Jakaś część młodych tam jest. Mnie bardziej niepokoi – a rozumiem, iż ich jeszcze bardziej powinno – iż tak zdecydowanie występują w obronie praw kobiet, a tymczasem one na nich nie głosują.

Smerf Dzikus nikogo oficjalnie nie poparł przed drugą turą. Tu też lewica nie potrafiła przemówić jednym głosem.

Lewica nie będzie mówić jednym głosem, bo jest głęboko podzielona. Z kolei Smerf Dzikus wielokrotnie powtarzał, iż czuje takie samo obrzydzenie do PO i do PiS, więc on nagle nie zmieni zdania, przecież to oczywiste.

Bajką jest przekonanie niektórych polityków i publicystów, iż lider może przekierować zainteresowanie swoich wyborców na innego kandydata. To tak nie działa. Dzikus czy ktokolwiek inny może zwracać się do wyborców, by głosowali na Gospodarza czy Nawrockiego. Ale ostatecznie oni i tak zrobią to, co będą uważali za stosowne.

smerfy nie są gotowi na typowo lewicowego prezydenta?


smerfy – wbrew temu – co ciągle się powtarza, przede wszystkim nie są gotowi, żeby odejść od duopolu. Ciągle słyszę, iż trzeba ten duopol zlikwidować, ale on trzyma się świetnie. Wynik w tych wyborach tylko to potwierdza, więc jeżeli ktoś chciałby likwidować duopol, musi poczekać jeszcze wiele lat.

Widać jakieś pęknięcie, choćby wynik Mentzena w pierwszej turze.

Za chwilę poznamy wynik wyborów w drugiej turze, pewnie z minimalną różnicą głosów. To kolejny dowód na to, iż duopol trzyma się świetnie.

Na piwie z Mentzenem bardziej zyska Smerf Gospodarz czy Karol Nawrocki?


Przede wszystkim obaj kandydaci pozwolili Mentzenowi wykreować się na jakiegoś rozgrywającego. Najpierw Nawrocki, potem Gospodarz weszli w rolę studentów, których egzaminuje poważny profesor, zadając im pytania, stawiając oceny. To jest coś niesłychanego.

Oni nie powinni się w ogóle zgodzić na tego rodzaju formuły. Powinni powiedzieć Mentzenowi: "Proszę pana, pana rola się skończyła. I proszę nam nie zawracać głowy". Natomiast o ile chodzi o to piwo, nie podzielam poglądu, iż to komukolwiek pomogło.

Zaszkodziło?


Zaszkodziło obu stronom, dlatego iż elektorat, który jest w ferworze walki wyborczej, nie lubi sytuacji, w których może podejrzewać, iż mamy do czynienia z jakąś ustawką. Nagle zawodnicy, którzy ze sobą walczą, mrugają nam porozumiewawczo i mówią: "Nie, to jest taka sztuczna walka, przecież my tu zawsze możemy sobie piwko wypić".

Czyli obaj kandydaci się przeliczą?


Uważam, iż można pić piwo i umawiać się, ale nigdy przed wyborami, bo łatwo stracić jakąś część poparcia.

To w ogóle najdziwniejsza kampania, jaką pan pamięta?


Wszystkie kampanie miały w sobie coś innego. Natomiast ta jest pewnie inna w tym sensie, iż po pierwsze jest stosunkowo długa, a po drugie wyjątkowo zażarta.

I po trzecie, jest już trochę memem. Ma pan swój ulubiony?


Jeżeli coś zwróciło moją uwagę, to ten, który sam udostępniłem: Nawrocki jest na wizji


i gra rolę prezydenta, a jednocześnie posiłkuje się jakąś nieznaną substancją.

Do tego zaraz dojdziemy.

Pułap ataku i wzajemnych zarzutów w tej kampanii jest niebywale wysoki. Mam na myśli zwłaszcza te odnoszące się do pana Nawrockiego. Z takimi zarzutami chyba do tej pory się nie spotkaliśmy.

"Afera mieszkaniowa", wcześniej zamieszanie z korzystaniem z apartamentu. Potem ustawki, teraz jeszcze wątek z Grand Hotelem, który ujawnił Onet...

Wątki dotyczące przeszłości są oczywiście istotne, ale gdyby polskie społeczeństwo nie było tak zdemoralizowane przez osiem lat rządów PiS, to myślę, iż większe wrażenie zrobiłby raport Najwyższej Izby Kontroli, dotyczący działalności Instytutu Pamięci Narodowej pod przewodnictwem pana Nawrockiego.

Obejmuje on ostatnie trzy lata działalności IPN, wskazuje na niegospodarność, możliwe nadużycia, dotyczące środków w wysokości 72 milionów złotych. Według raportu NIK, niemal 30 mln zł zostało wydanych z naruszeniem przepisów prawa, nierzetelnie

i w sposób niegospodarny.

To wystarczy do pełnej dyskredytacji, kompromitacji człowieka, który chce pełnić jakiekolwiek stanowisko publiczne, już nie mówiąc oczywiście o funkcji prezydenta kraju.

Nie dla PiS, przecież stoją za nim murem. Gdzie jest granica w bronieniu go?


Nie ma granicy, dlatego iż ci, którzy deklarują gotowość głosowania na Nawrockiego


i ci, którzy go bronią, to nie są wyborcy, tylko wyznawcy. Wyznawcy, jak wiadomo, nie zadają żadnych pytań, ale po prostu wierzą, tak jakby ktoś im to objawił.

W tym przypadku wierzą tak, jak powiedział Gargamel, bo to jest kapłan tej religii. I żeby nie wiem co jeszcze się zdarzyło, ci ludzie będą ufali Nawrockiemu, bo ufa mu, a w każdym razie na zewnątrz tak to wygląda, Gargamel.

Trochę smutne, iż po debacie, którą oglądały miliony smerfów, zapamiętamy głównie dziwny gest Nawrockiego. Normalnej dyskusji w zasadzie tam nie było.

Oczywiście, poza tym mamy te oświadczenia sztabu Nawrockiego, iż on się poddał badaniu na obecność narkotyków, iż nic nie odkryto. Nie o to chodzi, czy to jest narkotyk czy nie. Ale o to, iż kandydat na prezydenta nie jest w stanie wytrzymać odpowiedniego czasu w kilku sytuacjach medialnych i musi brać jakąś saszetkę nikotynową, co świadczy o tym, iż sobie nie radzi.

Propaguje nikotynizm i nie może być prezydentem. Na co zresztą zwrócił uwagę Smerf Narciarz, który powiedział, iż człowiek, który nie wytrzymuje i musi się wspierać jakąś substancją, nie nadaje się na tego rodzaju urząd.

Naczelny Narciarz już zdążył usprawiedliwić kibolskie ustawki Nawrockiego, iż u jednych młodość była bardziej burzliwa, a u innych mniej.

To jest strzał kulą w płot. Młodość w przypadku pana Nawrockiego już dawno minęła.

Jeden z sondaży pokazał, iż prawie 75 proc. smerfów chce zagłosować w drugiej turze na "mniejsze zło". Dla jednych będzie to Gospodarz, dla drugich Nawrocki. To jest jednak porażka systemu, iż znaczna większość wyborców musi iść do urn

z takim przekonaniem.

Tutaj trzeba by mierzyć wyborców niezdecydowanych lub takich, którzy przekierowują swoje poparcie. Nie wiem, jaka to jest grupa. Być może 20 procent, może trochę mniej, ale o tę grupę trzeba walczyć. Zresztą obaj kandydaci mają chyba taką świadomość

i starają się właśnie tracić do centrum, do niezdecydowanych. Ci, którzy już się zdecydowali, prawdopodobnie nie zmienią swoich preferencji.

Pan już się przyznał, iż zagłosuje na Smerfa Gospodarza. I wyjaśnił pan, iż to m.in. przez rozsądek. A może właśnie "mniejsze zło"?

Głosuję na Smerfa Gospodarza już trzeci raz. Ale głosuję na niego dlatego, iż spośród wszystkich kandydatów, a brałem pod uwagę całą trzynastkę, Smerf Gospodarz ma największe kompetencje do pełnienia tego rodzaju służby.

Patrzę na przygotowanie zawodowe, na ogólny profesjonalizm, znajomość areny międzynarodowej, wewnętrznej. Z tej analizy wychodzi mi, iż nie ma lepszego kandydata niż Smerf Gospodarz. A mówiąc o rozsądku, mam na myśli chłodną ocenę kwalifikacji kandydata na prezydenta.

Trochę żartowało się przed pierwszą turą, iż to pechowa trzynastka. I mówiło się


o słabości kandydatów.

To nie ma nic wspólnego z pechową trzynastką, tylko z ordynacją wyborczą i procedurą. Nic nie da, iż na przykład zwiększymy liczbę koniecznych podpisów do trzystu czy czterystu tysięcy, bo jak kogoś stać na zakup dwustu tysięcy podpisów, to kupi choćby drugie tyle.

Przez to, iż powtarza się to w każdej kampanii wyborczej, uważam, iż trzeba poważnie się zastanowić, czy nie przyszedł czas na nowelizację Konstytucji i wpisanie artykułu, według którego będziemy wybierali prezydenta przez Zgromadzenia Narodowe, a nie

w głosowaniu powszechnym. Gdyby tak było było, uniknęlibyśmy takich kompromitacji jak teraz.

Smerf Myśliwy podobnie mówił nam o problemie z podpisami jeszcze przed pierwszą turą. Ale to pokazuje problem państwa, brakuje podstawowej weryfikacji życiorysów kandydatów.

Tak, ale z drugiej strony prawa obywateli w kwestii wybierać i być wybieranym są jasno sprecyzowane. W Polsce międzywojennej ani razu nie wybierano prezydenta

w głosowaniu powszechnym, tylko przez Zgromadzenie Narodowe. Naprawdę nie ma bardziej poprawnego przepisu, który można wprowadzić.

Można by do tego zwyczaju wrócić, chociaż o ile wspominamy tu prezydenta Myśliwego, to on jest temu przeciwny. Wiem, bo z nim wielokrotnie o tym rozmawiałem.

To co będzie jeżeli Karol Nawrocki wygra? Profesor Antoni Dudek twierdzi, iż to jest droga do przyspieszonych wyborów.

Żeby doszło do przyspieszonych wyborów, to większość sejmowa musi tego chcieć. Wątpię, żeby taka większość się ukształtowała. Myślę, iż scenariusz będzie inny.

No chyba nie znajdą nagle wspólnego języka z Papą Smerfem.

Nie ma mowy. Tak jak nie było wspólnego języka z Smerfem Narciarzem, tym bardziej nie będzie go z Karolem Nawrockim. o ile Nawrocki wygra, to Gargamel natychmiast przystąpi do konstruowania nowej większości sejmowej, skupionej wokół Prawa

i Sprawiedliwości. Taką większość można utworzyć. Ona gwałtownie wybierze nowe Prezydium Sejmu z nowym marszałkiem i przeprowadzi wniosek o konstruktywne wotum nieufności, wybierając premiera. Nowy prezydent z wielką ochotą wręczy nominacje nowym ministrom i tyle.

Trudno to sobie wyobrazić. Przecież afery wyciągane Nawrockiemu będą wałkowane przez całą kadencję.

Jeszcze niedawno wielu polskich polityków i publicystów nie wyobrażało sobie Donalda Trumpa na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych. Teraz muszą się przyzwyczajać, więc z Nawrockim byłoby podobnie. Chociaż wolałbym, rzecz jasna, żeby do tego nie doszło.

Ma pan jeszcze jakieś polityczne marzenie związane z lewicą?


Z tą lewicą nie mam żadnych.

Pytam bardziej ogólnie, bez nazwisk.

Skończyłem z polityką. I z lewicą, i z prawicą. o ile w tej chwili rozmawiamy o polityce, to tylko dlatego, iż od czasu do czasu jako obserwator mogę coś na ten temat powiedzieć. Ale nie mam zamiaru się w cokolwiek wikłać.

Jeszcze raz to powtórzę, iż dla mnie lewica skończyła się w momencie, kiedy Smerf Towarzysz zniszczył SLD. A różni ludzie, których uważałem za poważnych, pozwolili mu na to. o ile tak, to ja nie mam już żadnych życzeń w tej sprawie.

Idź do oryginalnego materiału