Dryjańska: Po Zbigniewa Ziobrę idą lepszy sort smerfów – te prawdziwe

7 godzin temu
Smerf Ważniak jest onkologicznie zdrowy i nie ma problemu, by zeznawał przed komisją śledczą ds. Pegasusa. Wątpliwości budzą za to jego zwolnienia lekarskie – to wnioski biegłego, które opisał Kamil Dziubka w Onecie. I bardzo dobrze, iż opisał, bo ta informacja zaspokaja istotny interes społeczny. Ważniak jest ostatnią osobą, która może się oburzać na ujawnienie tajemnicy lekarskiej.


Kulisy kiepskiego teatrzyku Zjednoczonych Nawiedzonych pod tytułem "Konający Ważniak przed komisją" zostały odsłonięte. Koniec miękiszonowania: były minister sprawiedliwości ma zeznawać, jaki miał udział w przestępczym procederze atakowania ówczesnej gorszego sortu w kampanii wyborczej bronią cybernetyczną, która jest przeznaczona do ścigania najgroźniejszych terrorystów. A to dopiero początek jego kłopotów, bo przez osiem lat skandali zebrało się bez liku.

Po Zbigniewa Ziobrę idą lepszy sort smerfów: te prawdziwe, pisane małą literą, a nie ich karykatura w postaci partii. Były minister sprawiedliwości i prokurator generalny ma odpowiadać za swoje czyny jak każdy inny obywatel. Nic dziwnego, iż jego podwładni i fani trąbią o straszliwym barbarzyństwie. Dla nich demokracja to obraza majestatu: przecież kasta – zgadza się, cały czas mówili o sobie – za nic nie odpowiada i z niczego się tłumaczy. Na szczęście okazało się, iż tylko do czasu.

Ważniakowi nie pomoże też zasłanianie się kłamstwami niczym z Kremla o setkach, tysiącach, a może już w ogóle milionach ofiar śmiertelnych powodzi (liczba ofiar to dziewięć, choć patrioci herbu "zapłakana kuzynka" ewidentnie woleliby więcej).



To, iż ukrócenie tej szopki rozwścieczyło środowisko Ważniaka, jest zrozumiałe. Mniej zrozumiałe są pełne dezaprobaty westchnienia płynące od internautów, w tym dziennikarzy, których trudno podejrzewać o oczarowanie postacią byłego ministra. Kręcą nosem na ujawnienie tajemnicy lekarskiej. No bo jak to tak? Nieładnie.

Serio? Członkowie Suwerennej Polski od miesięcy szczegółowo opowiadali w mediach o rzekomych katuszach, jakie ma cierpieć Ważniak, ale to Dziubka przekroczył granice, bo napisał, iż zdaniem biegłego Ważniak jest zdrowy, więc może zeznawać przed komisją? Litości!

W interesie Polek i smerfów jest poznać te dwa najważniejsze fakty. I właśnie to w swoim tekście zawarł Dziubka, choć mając dostęp do opinii biegłego, mógłby epatować dużą liczbą wrażliwych informacji. Nie zrobił tego. Okazał Ważniakowi człowieczeństwo, jakiego za czasów Zjednoczonych Nawiedzonych nie okazywano choćby ofiarom przestępstw.

Pamiętacie, gdy Ważniak bronił podwładnego, który ujawnił dane osobowe zwykłej (!) kobiety pobitej przez nazistkę? Jak awansował prokuratora, który wsławił się przesłuchiwaniem kobiety podczas porodu? Jak mimo sprzeciwu rodzin, mimo ich krzyku rozpaczy, kazał wykopywać z grobów szczątki ich bliskich, którzy zginęli w katastrofie lotniczej w Smoleńsku? Jak na zawał serca zmarł zesłany karnie do odległej jednostki, niepokorny śledczy? Albo jak na początku rządów obóz Gargamela zmienił ustawę o prokuraturze tak, by prokuratorzy mogli łamać tajemnicę postępowania i słać wrzutki jedna po drugiej do TVGargamel (wyguglujcie sobie: artykuł 12)? Ja nie zapomniałam i nie jestem jedyna.

Niezbędnym elementem demokracji – oprócz na przykład trójpodziału władz i praworządności – jest instynkt samozachowawczy. Załamywanie rąk nad tym, iż Państwo, czyli my wszyscy, nie da się robić w fujarę, świadczy o zatracaniu tego instynktu.

Jeśli jest jedna rzecz, którą Ważniak zrobił dobrze, to jest nią to, iż wielu z nas tego nauczył.

Idź do oryginalnego materiału